Martyna Wojciechowska: Dzieciństwo kojarzy mi się z zapachem smaru i benzyny

TVN UWAGA! 253888
- Najprzyjemniejszy był czas spędzany w warsztacie samochodowym. Zapach smaru i benzyny… to był mój świat. Świat dzieciństwa – wspomina Martyna Wojciechowska. W „Kulisach Sławy” dziennikarka i podróżniczka opowiada o młodości, chwilach zwątpienia i punktach zwrotnych w jej życiu.

20 lat temu Martyna zadebiutowała w TVN, w programie motoryzacyjnym „Automaniak”.

- Jestem córką bardzo dobrego mechanika samochodowego – mówi z dumą o ojcu, w którego warsztacie bawiła się od najmłodszych lat. - Zapach smaru, benzyny... to był mój świat. Świat dzieciństwa. Wiedziałam, że będę związana z motoryzacją – zaznacza Martyna. Początek jej przygody z „Automaniakiem” wspomina prowadzący program Tomasz Sianecki.

- Pamiętam spotkanie u pana Mariusza Waltera. Uprzedził mnie, że przyjdzie taka dziewczyna w skórzanym, motocyklowym kombinezonie. Że jest młoda, jeździ, jak wariatka i to na pewno się nam w programie przyda – mówi Sianecki.

Ucieczka z domu

W podróżach, swojej drugiej, wielkiej pasji zakochała się równie wcześnie, co w motoryzacji. Martyna mając 3,5 roku, bez wiedzy rodziców, wybrała się na stację benzynową przy trasie wylotowej z Warszawy do Sochaczewa.

- Pamiętam, jak pakuję torbę. Wkładam do niej dużo potrzebnych rzeczy i czekam, kiedy nikt nie będzie mnie widział. Chodziło o to, żebym poszła sama, na własnych warunkach. I tak też zrobiłam – wspomina podróżniczka.

Martyna Wojciechowska, jako jedyna dotąd Polka, ukończyła rajd Paryż-Dakar. Przyznaje, że na miejscu wszystko wyglądało inaczej niż sobie wyobrażała.

- To był punkt zwrotny. Wtedy postanowiłam, że nie chce zajmować się w telewizji, tym, co jest piękne i lukrowane. Tylko chce się zająć tym, czym nikt się nie zajmuje. Chce pokazywać kulisy. To, czego inni nie pokazują – podkreśla podróżniczka.

Padło na programy podróżnicze.

Big Brother

Dziennikarka od dekady przygotowuje program „Kobieta na krańcu świata”, w tym czasie zwiedziła 60 różnych krajów.

- Z wypraw przywieźliśmy prawie 300 godzin materiału filmowego. Wiele z wydarzeń zarejestrowanych na taśmie było naprawdę szokujących – wspomina.

Martynę większość Polaków poznała dzięki pierwszemu, polskiemu reality show.

- Jej duża kariera rozpoczęła się od „Big Brothera”. To ona czekała pod drzwiami i rozmawiała, jako pierwsza z człowiekiem, który wychodził ze środka. Były tłumy, wiwaty i najpierw była Martyna. To dało jej ogromna popularność, pokazało ją całej Polsce – przypomina Edward Miszczak, dyrektor programowy TVN.

Sama Martyna mówi o cudownym momencie w moich życiu.

- Byłam na fali. Uściski dłoni prezesów, wizyty w zakładach pracy. Wywalczyłam sobie program podróżniczy „Misja Martyna”. Czułam, że nie może być lepiej. Było rewelacyjnie – wspomina dziennikarka.

Wypadek na Islandii

Dobrą passe przerwał wypadek samochodowy. Podczas realizowania zdjęć na Islandii zginął jej przyjaciel, operator kamery.

- Obudził mnie potworny huk. Leżeliśmy z Rafałem twarzą w twarz. To był chyba jego ostatni moment. Rafał osierocił trójkę dzieci. Zadawałam sobie pytanie, dlaczego przeżyłam. Dlaczego Rafał nie? To było nielogiczne – mówi Martyna. - Nie powiem, że miałam myśli samobójcze, tylko bardzo chciałam zasnąć i się nie obudzić, żeby nie musieć się z tym mierzyć – dodaje.

Wtedy jeszcze nie wiedziała, że ta historia po raz kolejny odmieni jej życie.

- Kiedy zdałam sobie sprawę, że mam złamany kręgosłup, nie wiadomo, czy jeżdżąc na wózku inwalidzkim wrócę do pełnej sprawności, powiedziałam do pana doktora, że mam taki plan, że w przyszłym sezonie chciałabym zdobyć Mont Everest. Powiedział, że to jest niemożliwe. To było to słowo, które wyzwoliło we mnie energię – zaznacza Wojciechowska.

W 2006 roku, czyli półtora roku po złamaniu kręgosłupa stanęła na szczycie Mont Everestu.

- To jednocześnie był kolejny, ważny punkt zwrotny w moim życiu. Postanowiłam więcej z siebie dawać, głównie zająć się dawaniem, a nie braniem – zaznacza podróżniczka.

Życie prywatne

Prywatnie Martyna była związana z Jerzym Błaszczykiem. Ma z nim córkę Marysię.

- Od kiedy zostałam mamą poczułam, że stałam się dojrzałą, pewną siebie kobietą. Poczułam się silna kobiecością – podkreśla.

Dwa lata temu, z powodu choroby nowotworowej, zmarł ojciec Marysi.

- Kiedy zostajesz samotnym rodzicem to w pierwszej chwili masz uczucie, że nie dasz rady. A gdyby coś mi się stało? To nieuzasadniony lęk o siebie – mówi.

Druga część reportażu o Martynie Wojciechowskiej w niedzielę 11 marca.

podziel się:

Pozostałe wiadomości