Życie i śmierć Beksińskiego

- Całe życie bał się cielesności, bał się dotyku – o zamordowanym artyście Zdzisławie Beksińskim mówi jego przyjaciel, pisarz Jerzy Żurek. Te obawy można zobaczyć na jego obrazach pełnych mrocznych wizji, symboli śmierci, porozrywanych i pozszywanych ciał.

Zdzisław Beksiński urodził się w Sanoku w 1929 r. Tam ukończył szkołę podstawową i gimnazjum. Na studia wyjechał do Krakowa. Miał zostać architektem, ale bardziej pociągała go fotografia. Później zajął się malarstwem. Jego obrazy, pełne symboli śmierci, przyciągały na wystawy tysiące ludzi.- Był bardzo zdziwiony, gdy mówiłem, że jego obrazy straszą. Twierdził, że sztuka nie jest w stanie straszyć. Natomiast nie mógł oglądać bólu, nieszczęścia czy kalectwa naprawdę. Nie oglądał wiadomości, sprawozdań z wojny. To go szokowało - wspomina Tadeusz Nyczek, krytyk literacki i przyjaciel Beksińskiego.Na temat śmierci Beksiński wiele razy rozmawiał z przyjaciółmi. ---obrazek _i/beksa/1.jpg|prawo|Twórczość artysty była pełna symboli śmierci---- Zdawał sobie sprawę, że się starzeje. Natomiast miał jakąś nieprawdopodobną wolę życia – dodaje Wiesław Banach, dyrektor muzeum w Sanoku.Beksiński nie był człowiekiem pogodnym. Jak mówi jego przyjaciel i krytyk literacki, Tadeusz Nyczek, malarz miał ciemne wnętrze.- Jeżeli w coś naprawdę wierzył, to tylko w to, że życie jest po to, żeby umrzeć. To było coś, co zjadało go całe życie – dodaje Nyczek.Artysta nie lubił przyrody, szczekania psów, śpiewu ptaków, szumu drzew. Gdy w latach 70. władze Sanoka zdecydowały o zburzeniu jego rodzinnego domu, Beksiński przeniósł się do Warszawy.Jego mieszkanie w bloku na warszawskim Mokotowie stało się twierdzą. Bardzo dbał o swoje bezpieczeństwo.- Korzystał w ostatnich latach z kamer, dawniej z magnetofonów. Nagrywał wszystko, co się działo – wspomina Jerzy Żurek.W mieszkaniu zamontowane były podwójne drzwi. ---obrazek _i/beksa/2.jpg|prawo|Mroczne obrazy Beksińskiego---- Jakby przeczuwał, że przez te drzwi przyjdzie do niego śmierć – mówi Kamil Kuc, scenograf i członek rodziny Zdzisława Beksińskiego.Zdzisława Beksińskiego zamordowano 21 lutego. Ciało artysty, z 17 ranami kłutymi, znaleziono w jego mieszkaniu. Do zabójstwa przyznał się 19-letni Robert K., syn mężczyzny, który od wielu lat wykonywał w mieszkaniu artysty remonty. Chłopak chciał od Beksińskiego pożyczyć pieniądze. Gdy to się nie udało, zabił malarza.- Został przerwany proces twórczy. Wujek nie był młody, ale jeszcze mógł tyle namalować. I dla mnie to jest zbrodnia na kulturze narodowej – mówi Kuc.Nagła i brutalna śmierć zadana artyście nie była pierwszą tego rodzaju tragedią w rodzinie. W 1999 r. samobójstwo popełnił syn Beksińskiego – Tomek.- Beksiński uważał, że w pewnym sensie jest temu winny, że geny śmierci przeniosły się na Tomka. To była ciemna tajemnica – opowiada Banach.- Z synem była wieloletnia tragedia. Wieloletnie tragedie mają to do siebie, że jak się kończą, to człowiek doznaje ulgi. Tak stwierdził w jakimś wywiadzie. Przez to zaczęli niepochlebnie o nim mówić. Ale nie można tak mówić, skoro się nie znało ich relacji, uciekania w samobójcze próby – dodaje Żurek.Zdzisław Beksiński odszedł mając niespełna 76 lat. Uważał, że życie zawsze podporządkowane jest śmierci.Zobacz także:Morderca Beksińskiego

podziel się:

Pozostałe wiadomości