Żużel był jego życiem

Tomek Kamiński na torze żużlowym dawał z siebie wszystko. Był bardzo obiecującym zawodnikiem klubu Polonia Bydgoszcz. Gdy uległ poważnemu wypadkowi, klub odwrócił się od niego.

Tomek Kamiński 12 lat temu był młodym zawodnikiem klubu żużlowego Polonia z Bydgoszczy. Chłopak był bardzo ambitny i rządny zwycięstw. Już jako junior odnosił sukcesy. W 1994 roku podpisał swój pierwszy dorosły kontrakt z klubem Polonia Bydgoszcz. Od początku wszystkie sukcesy Tomka śledziła jego siostra.- Dzięki niemu w szkole wszyscy mnie rozpoznawali, mówili: to jest siostra Tomka, tego, który jeździ na żużlu. Na stadionie też, zawsze się siedziało na jakiś honorowych miejscach – mówi Magdalena Kamińska.Tomka pamiętają nawet takie sławy żużla jak Tomasz Gollob.- Jeździłem z nim w jednym klubie, nawet w parze czasami – wspomina Tomasz Gollob. – Tomek miał talent, był bardzo dobrze przygotowany. Poza tym po wynikach można było zauważyć, że bardzo dobrze się rozwija.Z zawodów na zawody Tomek był coraz lepszy. Zaczął startować w meczach ligowych. Chciał za każdym razem zajmować wyższą pozycję. 5 czerwca 1994 roku wystartował, by zdobywać punkty dla Bydgoskiej Polonii. Nie spodziewał się, że będzie to jego ostatni start.Tomek uderzył głową o słupek w bramie. Młody żużlowiec przeżył wypadek, ale z wieloma złamaniami trafił do szpitala. Tam przeszedł między innymi trepanację czaszki. Po pół roku wyszedł ze szpitala, ale stan zdrowia nie pozwolił mu wrócić na tor. Wypadek spowodował, że zawalił się cały świat Tomka. Przekonał się też, że działacze spisali go już na straty.- Gdy wróciłem do klubu nie było już tam moich rzeczy, moja szafka była pusta. Motocykli też już nie ujrzałem – mówi Tomek.Chłopak jest teraz na rencie inwalidzkiej. Mimo że ma 33 lata wciąż mieszka z rodzicami. Przez kilka lat walczył o uzyskanie odszkodowania od klubu. Jego zdaniem to właśnie klub odpowiada za niewłaściwe zabezpieczenie toru wyścigowego. Tomek uważa, że gdyby brama pozostała zamknięta, odniósłby mniejsze obrażenia.Kilka lat po wypadku klub wymienił niebezpieczną bramę, a sąd drugiej instancji stwierdził, że Polonia musi wypłacić byłemu żużlowcowi odszkodowanie w wysokości 20 tys. zł wraz z odsetkami.- Klub sportowy nie dołożył należytej, maksymalnej staranności dla zapewnienia bezpieczeństwa powodowi podczas zawodów – mówi Danuta Klinik, wiceprezes Sądu Okręgowego w Bydgoszczy.Dla Tomka, który otrzymuje 500 zł renty inwalidzkiej pieniądze z odszkodowania to nadzieja na normalne życie, jednak do tej pory nie może dostać odszkodowania. W między czasie klub Polonia przekazał sekcję żużlową innemu właścicielowi. Obecni prezesi klubu uważają, że od nowego klubu pieniądze Tomkowi się nie należą.- Gdy zawodnik daje z siebie wszystko, to druga strona powinna dać też od siebie w momencie, gdy jest jakaś tragedia, czy wypadek – komentuje Tomasz Gollob. - Podobnie się powinni zachować, jak on na torze bawiąc 20 tys. kibiców czy napędzając koniunkturę biznesową, bo sport to biznes. Nic by się nie stało, gdyby tym człowiekiem lepiej się zaopiekowano.- Kiedyś żużel był całym moim życiem. A teraz mam coraz większą niechęć do klubu i do tego sportu, skutecznie wyleczyli mnie z tego – mówi Tomek Kamiński.Czytaj również:Kto spowodował wypadek?Sprawca wypadku nietykalnyWinny Kulig?

podziel się:

Pozostałe wiadomości