Debiutancka płyta Wilków z 1992 roku była dużym wydarzeniem. Oficjalnie sprzedano ćwierć miliona egzemplarzy. Pirackich wersji nikt nie policzył. Zespół Roberta Gawlińskiego stał się popularny właściwie z dnia na dzień. Piosenki Wilków były na szczytach list przebojów, a fani walczyli o bilety na koncerty.
- Trafili z tą płytą w moment, w kontekst społeczny, oczekiwania, w rodzącą się na zasadach komercyjnych branżę. To był znakomity zespół na koncertach, z charyzmatycznym liderem. Do tego bardzo dobre piosenki. Trafili w swój czas, ale mając coś fantastycznego do zaproponowania – chwali Piotr Metz, dyrektor muzyczny „Trójki”.
- Wilki zawsze mnie zaskakiwały. To nie był zespół, który się pchał, żeby być na pierwszych stronach gazet i nie było promocji muzyki na siłę. Ale raz na jakiś czas robią taki numer, który powala wszystkich na kolana – mówi Patrycja Markowska, piosenkarka.
Przeboje
Najpopularniejszym przebojem Wilków był utwór „Baśka”.
- Za „Baśkę” kupiłem sobie dom w Warszawie i czuję się z tego powodu bardzo dobrze. Ale oczywiście są konsekwencje, i ludzkiej zawiści, i odsunięcia ze strony wrażliwych dziennikarzy – mówi Robert Gawliński.
Innym hitem był utwór „Son of the Blue Sky”.
- Wioząc „Son the Blue Sky” do MTV nie wziąłem pierwszego lepszego teledysku. O ten teledysk dokładnie się starałem, szukałem utworu po angielsku i takiego, który wydawał mi się ciekawy i OK dla MTV, które rządziło całą branżą muzyczną – mówi Metz.
Zawieszenie działalności
Po pierwszych latach sukcesów artystycznych i finansowych Wilki wpadły w pułapkę popularności. Robert Gawliński zawiesił działalność zespołu. Zrobił to między innymi po to, aby ustrzec się przed bliską katastrofą i zerwać z imprezowym życiem oraz alkoholem.
- Byłem uzależniony od trybu dziennego. Wpadał „Młody”, czyli Marcin Szyszko przynosił cztery piwka, wypijaliśmy, zjadaliśmy śniadanie. Mówił: chodźcie pójdziemy na starówkę, a tam znowu dwa piwka, później jeden, drugi, trzeci klub i o godz. 6 wracamy do domu. Potem budzimy się o godz. 11. Nazwałbym to niezbyt zdrowym tryb życia. Byłem tym zmęczony – przyznaje Gawliński.
Od samego początku w muzycznej karierze liderowi Wilków, Robertowi Gawlińskiemu towarzyszy żona Monika, która jest również menadżerką zespołu. To wyjątkowy układ, który przez ponad 30 lat przetrwał różne zawirowania i kryzysy pojawiające się w rodzinie i w zespole.
- Jesteśmy normalnym związkiem. Kłócimy się, wybuchają dzikie awantury. Koledzy z zespołu znikają, bo można rykoszetem dostać – mówi Monika Gawlińska.
Robert Gawliński sam przyznaje, że jest cholerykiem.
- Walę pięścią w stół, rzucam po ścianach jakimiś rzeczami. Ale za 10-15 minut już się nie gniewam. Kochamy się i szkoda życia na takie pierdółki – mówi muzyk.
- Spalamy się w pięć minut, a potem Robert przychodzi i mówi: „przepraszam Misiek”. Nawet wtedy, kiedy ja zawiniłam. To jest taki facet. Jest dobrym człowiekiem. Potrafi iść na kompromis, potrafi wybaczać – dodaje Monika Gawlińska.
26 przebojów
Lider Wilków ma w branży opinię utalentowanego kompozytora przebojowych piosenek i autora dobrych tekstów. Wydana ostatnio płyta z 26 przebojami na 26 lat działalności grupy potwierdza mocną pozycję Gawlińskiego i jego zespołu.
- To jest artysta pełną gębą, ciągle wierzy w to, że za pomocą muzyki można zmienić życie na lepsze i swoje i cudze. Robert Gawliński to człowiek, który ma nieprawdopodobną charyzmę. Ma bardzo dużą łatwość pisania, co chyba jest najtrudniejszym elementem. Bo co z tego, że mamy świetne studio, znakomitego producenta, fanatycznych wirtuozów na instrumentach, jak nie ma piosenki – zwraca uwagę Piotr Metz.
- Robertowi się udaje. Usiłuję sobie przypomnieć, czy kiedykolwiek miał jakąś artystyczną skuchę. I myślę, że chyba nie. Nie pamiętam – mówi Walter Chełstowski, reżyser i producent programów telewizyjnych.
Co planuje Robert Gawliński?
- Staram się żyć tu i teraz. Nie ma sensu zastanawiać się nad przyszłością. Tak jak mówił mistrz Joda przyszłość jest w ruchu. Za chwile może być jakiś kataklizm – mówi muzyk i dodaje, że „nie planuje nadmiernie”. - Wydaje mi się, że trzeba żyć, trzeba dawać żyć innym i to jest moja skromna recepta na życie.