- Jest zjawiskową kobietą, niebywałą. To wulkan, z którego wylewa się seks - mówi Iwo Orłowski, tenor, współpracownik Małgorzaty Potockiej. Od kiedy świat show-biznesu obiegła informacja o rozwodzie artystki i Jana Nowickiego, Potocką łączy się właśnie z gwiazdą jej teatru. – Dla mnie jest to zaszczyt – komentuje plotki Orłowski. Sama zainteresowana uśmiecha się tylko i mówi krótko: - Życie pokaże.
Małgorzata Potocka była cztery razy mężatką. Zawsze z artystami. – Przyjaźniliśmy się i tak zostanie do końca naszych dni – mówi dziś były mąż artystki, aktor Tadeusz Ross. Z piosenkarzem Wojciechem Gąssowskim pozostawała w wolnym związku. Rozstanie nastąpiło w dramatycznych okolicznościach. Para przeżyła porwanie przez terrorystów na statku Achille Lauro, na którym występowali z zespołem. – Na naszych oczach zabili człowieka i wyrzucili go za burtę. To ewenement, że nas tam nie zabili. Ja strasznie drogo za to zapłaciłam. Po powrocie do kraju zmieniłam swoje życie. Rozstałam się z mężczyzną, którego bardzo kochałam – wspomina Potocka.
Dziś mówi z przekonaniem: - Całe życie kieruje mną miłość. Do mężczyzn, do zwierząt i moich artystów.
Artystka oprowadza reporterkę UWAGI! po swoim domu i przedstawia ukochane psy, pekińczyki. – W moim domu wolno im wszystko. Każdy mężczyzna, który ze mną jest musi kochać moje psy – mówi z absolutną powagą.
Prawdziwym królestwem Potockiej jest jedyny w Polsce teatr rewiowy Sabat, który prowadzi już od 12 lat. – Wszystko musi tu być idealne, nie wolno sobie niczego odpuścić – charakteryzuje szefową, tancerka Aneta Klimecka. Jej koleżanka Barbara Guzik nie ma wątpliwości, że Małgorzata Potocka nie traktuje swojego teatru jedynie, jak biznesu. – To jest ogromna miłość do sceny, tańca, widzów. Albo to się w sobie ma albo nie. Sztucznie nie da się tego wyuczyć – mówi Guzik.
- „Za bardzo kręci biodrami i za bardzo trzęsie włosami”. Czy za to została pani usunięta z Teatru Wielkiego? – dopytuje artystkę reporterka.
- To jeszcze było mało! Za to, że występuję w telewizji i robię choreografię, która ubliża tańcowi klasycznemu – wspomina Potocka. I przyznaje, że kiedy z niej zrezygnowano zawalił jej się świat. – Do dziś pamiętam, jak wychodzę z Teatru Wielkiego. W baletkach...
Zerwanie z tańcem klasycznym pozwoliło jej stworzyć to, co stało się jej znakiem firmowym: niezwykle odważne jak na czasy siermiężnej komunistycznej Polski rewie, spektakle taneczne i estradowe. Potocka była seksbombą i towarem eksportowym PRL-u. Za powagą klasycznego baletu nigdy nie tęskniła. – Dziś patrzę na to tak, że to było dla mnie szczęście. Gdyby nie to wszystko, dziś byłabym tancerką na emeryturze, która robi na drutach i zastanawia się, co zrobić z życiem – mówi Potocka.