W Norwegii mieli namiastkę wyprawy

Przed wyprawą na Biegun najważniejsze są treningi. Z dnia na dzień są bardziej intensywne. Jasiek nie ma żadnej taryfy ulgowej - ćwiczy na prawdę ostro!

Trening w Norwegii to już namiastka prawdziwej wyprawy na Biegun Północny. Otoczenie podróżników to jak sięgnąć okiem śnieg i śnieg. Do tego jest zimno i wietrznie. Jasiek Mela - niepełnosprawny nastolatek, i Marek Kamiński idą na nartach i ciągną ekwipunek. Śnieg wciska się w zakamarki ich odzieży. - Myślałem, że będzie chłodniej i zimniej - mówi Jasiek. - Myślałem, że będzie ciężej, ale jest fajnie i nawet tak nie wieje. Chłopiec jest optymistycznie nastawiony do wyprawy, nawet nie myśli o porażce. - Norwegia, to właśnie namiastka Bieguna, dlatego tutaj jesteśmy, żeby Jasiek wiedział jak tam będzie - mówi Kamiński. Ale to dopiero próba, ciężkie chwile dopiero przed nimi. Dlatego w Polsce 15-latek wraz z polarnikiem ćwiczą. Wielka szalupa ratunkowa, to widok niecodzienny na basenie. Wygląda wręcz egzotycznie. W basenie Jasiek i Marek pływają i uczą się wchodzić do szalupy - trzeba być przygotowanym na każdą okoliczność. Kamiński wciąga się pierwszy i pomaga dostać się do środka Jaśkowi. Pod okiem Wojtka Kikowskiego, trenera polskiej kadry paraolimpijskiej, Jasiek podnosi swoją ogólną sprawność fizyczną, przyzwyczaja się do nowej protezy. Musi ją w pełni zaakceptować, tylko wtedy będzie się na niej poruszał bez ograniczeń. Jak wygląda jego trening? Tak samo jak pełnosprawnego zawodnika: biegi, skłony, pompki, przewroty itd. Oto fragment wspomnień Jaśka z tych zajęć: ”Na początku było ciężko, ponieważ mój organizm nie był przystosowany do dużego wysiłku fizycznego, ale z czasem szło mi coraz lepiej. Później, według zaleceń lekarzy, zacząłem także chodzić na basen. Nie od razu przyzwyczaiłem się do wody, ponieważ od czasu wypadku nie pływałem w żadnym jeziorze ani na basenie. Później jednak się przyzwyczaiłem, bardzo lubię wodę. Zacząłem uczyć się pływać. Te wszystkie treningi nie były lekkie, a poza tym zajmowały mi sporo czasu, ale udało się pogodzić trening z nauką. jestem w trzeciej klasie gimnazjum. Obóz trwał dwa tygodnie. Przez ten czas trenowałem dwa razy dziennie, każdego dnia. Poranny trening odbywał się na sali i trwał ok. 1,5 godz. Wtedy to wszyscy ćwiczyliśmy te same ćwiczenia. Trening popołudniowy był inny, każdy ćwiczył te konkurencje, w jakich startuje na zawodach, a ze względu na to, że jest to kadra lekkoatletyczne, były to konkurencje z tej właśnie dziedziny. Ja jako jedyny trenowałem jazdę (a raczej chód) na nartach.”

podziel się:

Pozostałe wiadomości