Tłumy po autografy, pisk na koncertach. Kulisy Sławy 4Dreamers

TVN UWAGA! 4751556
TVN UWAGA! 281187
Plakaty na ścianach, tłumy w kolejach po autografy, pisk na koncertach. Polski boysband 4Dreamers podbija serca dzisiejszych nastolatków.

4Dreamrers to Tomek, Mateusz, Kuba i Maks. Najstarszy z boysbandu ma 16 lat, najmłodszy 14. Ich popularność ekspresowo rośnie, a teledyski mają po kilka milionów odsłon.

- Nie ma drugiego takiego zespołu na rynku. Były próby założenia takich zespołów, ale jakoś to nie działało. Tutaj wszystko zagrało, i repertuar, i sami wokaliści. Było też wsparcie rodziców, co w takich przypadkach jest bardzo ważne – mówi Jan Kubicki, prezes Universal Music Polska.

Każdy z chłopców mieszka i uczy się w innej szkole i w innym mieście. Wszystkich łączy jedno, po lekcjach zaczyna się ich druga intensywna połowa dnia związana z muzyką, a w weekendy wspólne próby z zespołem 4Dreamers i koncerty.

- Chłopcy naprawdę się starają, ćwiczą, mają mega potencjał i wydaje mi się, że uda im się podbić świat – mówi Kamila Wiaderek, choreograf.

Rodzice

- Kuba jest jeszcze dzieckiem. Natomiast to wszystko za szybko się dzieje, on za szybko dorasta. Podkreślam cały czas, że najpierw szkoła, później przyjemności i śpiew – mówi Marcin Szmajkowski, ojciec Kuby.

- To, co ich spotyka to fajna przygoda, ale z biegiem czasu okazuje się, że jest to też bardzo ciężka praca. Pogodzenie jej ze szkołą jest bardzo ciężkie. Ale efekty są pozytywne i dają dużo radości – cieszy się Monika Gregorczyk, matka Tomka.

- To, co się dzieje jest dla nas trochę zaskakujące. Nie wiem, czy byliśmy na to przygotowani, że to tak dynamicznie się rozwinie w krótkich czasie, że chłopcy będą mieli taką publiczność. Ale uważam, że to jest bardzo dobre, choć będziemy mogli ocenić to za kilka lat – mówi Monika Więckowska, matka Maksa.

- Mateuszowi brakuje czasu. Czasami widzę, że jest zmęczony. Z nagrań jedzie do szkoły, po szkole jedziemy do Warszawy, czy na koncerty. Wraca do domu i po prostu jest Mateuszem Gędkiem. Nie ma gwiazdorzenia i mam nadzieję, że tak zostanie – mówi Emilia Niwłacna- Gędek, matka Mateusza.

Od Just 5 do 4Dreamers

Po sukcesie, jakim była trasa koncertowa promująca debiutancki album, przyszła kolej na reedycję pierwszego krążka i kolejną trasę koncertową połączoną ze spotkaniami z fankami.

- Kiedyś dla nastoletniej córki zdobywałem autografy Depeche Mode, a teraz stoję dla wnuczki po 4Dreamers. Może ten zespół też dojdzie do „depeszowców” – mówił stojący w kolejce po autografy mężczyzna.

Recepta na sukces 4Dreamers to coś, co w Polsce i na świecie znane jest od dawna. Przed laty serca nastolatek podbijały takie zespoły jak Just 5, czy L.O.27 z Kubą Molędą.

- Jak wydałem pierwszą płytę miałem 13 lat. Nie ma lepszej szkoły, niż wejść od razu na scenę i pracować nad warsztatem. Kariera w młodym wieku ma swoje minusy. Jeśli ktoś nieodpowiednio pokieruje tak młodą osobą może się to skończyć negatywnie – uważa wokalista.

- Dziecko, które dopiero kształtuje swoje poczucie wartości zaczyna uzależniać je od tego, co przychodzi z zewnątrz, od łaski, czy niełaski publiczności, managerów, innych ludzi świata biznesu. W związku z tym, cały czas patrzy z niepokojem na zewnętrznych dostarczycieli wskazówek. Jeżeli rodzic jest w stanie pokazać, że to jest tylko czasowe, jeśli uda się zdystansować dziecko do tego, to będzie lepszy efekt – podkreśla psycholog Joanna Heidtman.

Gdzie 4Dreamers widzą się za 10 lat?

- Chciałbym, żeby to wszystko trwało jak najdłużej – mówi Tomek

- Widzę się na scenie, może nie estradowej, ale bardziej w teatrze – dorzuca Maks.

- Za 10 lat widzę się na swoim koncercie. Przede wszystkim mam nadzieję, że będę czerpał z tego przyjemność, że będzie to gatunek, w którym odnajdę coś mojego – mówi Mateusz.

- Chciałbym zostać na scenie, bo podoba mi się, to – dodaje Kuba.

podziel się:

Pozostałe wiadomości