Wszyscy pamiętamy ją z filmu Stanisława Barei ”Miś”. Śliczna, śmieszna i nieskrępowana, w kultowym filmie zagrała kultową rolę polskiej dziewczyny z Anglii, która swoimi wdziękami czaruje bohatera filmu, granego przez Stanisława Tyma. Niedługo po tym, gdy film wszedł na ekrany, ogłoszono stan wojenny i polska kariera aktorki skończyła się zanim na dobre się zaczęła. Krystyna Podleska wróciła do Anglii, i dopiero od ośmiu lat znów mieszka w Polsce. I znów gra. Urodziła się w Anglii. Jej matka była córką Polaka i Niemki żydowskiego pochodzenia. Gdy do władzy doszli naziści, uciekła z rodzicami do Anglii. Tam poznała przyszłego ojca Krystyny. W domu państwa Podleskich panowała polska atmosfera, rodzice obracali się w kręgach polskiej emigracji, inteligenckiej i artystycznej. Krystyna postanowiła zostać artystką. - Bardzo chciałam być baletnicą – mówi Krystyna Podleska. – Powiedzieli mi, że mam talent i powinnam zdawać do baletu królewskiego. Była tam taka dyscyplina, wiedziałam, że nie pasuję do tego. Ale wiedziałam też, że gdzieś muszę się popisywać, być na jakiejś scenie. Więc postanowiłam, że zostanę aktorką. Skończyła angielską szkołę aktorską i dużo grała, również w londyńskim teatrze polskim. Spotykała się z polskimi artystami przyjeżdżającymi do Londynu, sama też często jeździła do Polski na wakacje. I tu szybko poznała znanych artystów. - Przychodził Holoubek, przychodził Łapicki, Konwicki, Kazio Kutz, dużo reżyserów, aktorów, bardzo mi się to podobało – mówi Krystyna Podleska. Bardzo chciała zagrać w polskim filmie. Jej talent, urodę i… zabawną polszczyznę mieszkanki Anglii zauważyli polscy reżyserzy. Zagrała w filmach Krzysztofa Zanussiego ”Barwy ochronne” i ”Kontrakt”. Niedługo potem w polskim klubie w Londynie spotkała Stanisława Tyma. - Spytała, co robimy i kiedy dowiedziała się, ze kręcimy ”Misia”, powiedziała, że musi w nim zagrać – opowiada Stanisław Tym. – Od tego momentu nie mieliśmy spokoju. Zmusiła nas do tego. W ”Misiu” zagrała rolę, jakie dotąd w polskim kinie można było policzyć na palcach jednej ręki. Nawet rodzice aktorki na początku nie mogli uwierzyć w to, co pokazała na ekranie. - Mama czytała w Londynie list, gdzie napisałam o ”Misiu” – opowiada Krystyna Podleska. – Pisałam, że wszystko jest takie super, że jestem taka zadowolona, Bareja jest takim wspaniałym reżyserem, Staszek Tym takim wspaniałym partnerem, wszystko tak dobrze idzie, i jest tylko jeden problem – że wszystkie moje sceny rozgrywają się w łóżku. Na to tata spojrzał na mamę i powiedział – ”Jak to Urszulko, to ona gra chorą?”. Rola w ”Misiu” uczyniła Krystynę Podleską popularną. Ale niedługo po premierze generał Jaruzelski ogłosił stan wojenny i Krystyna Podleska wolała wrócić do Anglii. Grała w teatrze, tłumaczyła sztuki. Przed ośmiu laty zdecydowała się na stałe osiąść w Polsce. Zamieszkała w podkrakowskich Zielonkach. I znów zaczęła grać. W teatrze. Najwięcej widzów przyciągnął przetłumaczony przez nią samą monodram ”Mój boski rozwód”. - To bardzo bliskie jej historii miłosnych, małżeństw, rozwodów – mówi Jerzy Gruza, reżyser, z którym Krystyna Podleska współpracuje. Po dwóch rozwodach, aktorka znalazła swojego mężczyznę w Januszu Szydłowskim. W ich szczęściu nie przeszkadzają nawet różnice temperamentów. - Zawsze miała adoratorów, jest dość zabawową osobą – mówi Janusz Szydłowski. – Czasem dość długo siedzą i, nie wymawiając, czasem muszę przyjść i powiedzieć, że chcę spać. Krystyna Podlaska potrafi gromadzić wokół siebie przyjaciół - starszych, rówieśników i całkiem młodych. Żyje pełnią życia i nie przejmuje się zanadto tym, że polscy reżyserzy nie zauważyli jej powrotu. - Nic wielkiego nie zrobiłam od przyjazdu – mówi Krystyna Podleska. – Oprócz moich tłumaczeń, które tu i tam się wystawia. Powiedziałam sobie, ze nie mogę iść do trumny jako Krysia z ”Misia”. Czekam na oferty. Może będzie jakaś rola dla zwariowanej starszej pani?