Śmierć przed komisją śledczą

TVN UWAGA! 137943
Zaraz po samobójstwie Barbary Blidy przez jej dom przeszło ponad 30 osób. Każda z nich mogła wnieść nowe i zatrzeć stare ślady. Ekipa śledcza rozpoczęła pracę po ponad trzech godzinach od stwierdzenia zgonu Blidy.

Takie fakty wynikają z raportu kryminalistyka dr. Michała Gramatyki, przedstawionego dziś przed sejmową komisją śledczą zajmującą się śmiercią Barbary Blidy podczas akcji zatrzymania i przeszukania jej domu przeprowadzonej przez Agencję Bezpieczeństwa Wewnętrznego 24 kwietnia 2007 roku. - 30 osób to zdecydowanie za dużo – mówi dr Violetta Kwiatkowska – Wójcikiewcz z Katedry Kryminalistyki Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu. – Jest teraz tendencja, by w takich spektakularnych sprawach dopuszczać na miejsce osoby, których tam nie powinno być. Przez ponad trzy godziny, jakie upłynęły od stwierdzenia zgonu posłanki do wejścia do domu ekipy śledczej na miejscu pojawiło się ponad 30 urzędników ABW, policji i prokuratury, którzy mogli zadeptać ślady pomagające wyjaśnić, w jaki sposób Barbara Blida na oczach agentów ABW zdołała wyciągnąć broń i oddać śmiertelny samobójczy strzał. Podczas przesłuchań przed sejmową komisją śledczą wyszło na jaw, że jeszcze przed przyjazdem prokuratorów i ekipy zabezpieczającej ślady na miejscu tragedii pojawił się Grzegorz Ocieczek, wówczas wiceszef Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego. To on był najwyższym rangą oficerem ABW, który mógł wydawać rozkazy. Ocieczek tłumaczy, że na Śląsku znalazł się przypadkowo. - Czy jest jakikolwiek świadek z policji, który mówi, że nie wpuszczałem go na miejsce zdarzenia? – odpowiedział Grzegorz Ocieczek na pytanie jednego z członków komisji, dlaczego policja weszła do domu Blidów tak późno. Od początku relacjonując w UWADZE! sprawę tragicznej śmierci Barbary Blidy sygnalizowaliśmy szereg nieprawidłowości, jakie popełnili agenci ABW. Przed akcją nie sprawdzili, czy Barbara Blida przechowuje broń. Nie zabezpieczyli rewolweru, a z raportu dr. Michała Gramatyki wynika, że nie mogli przeszukać łazienki, gdzie najprawdopodobniej ukryta była broń. Prokuratura w Łodzi o niedopełnienie obowiązków oskarżyła jedynie szefa grupy realizacyjnej zatrzymującej posłankę. Sprawy rzekomych nacisków na prokuratorów ze strony polityków rządzącego wtedy PiS zostały w zeszłym tygodniu umorzone. - Prokuratura stwierdziła, że nie było nacisków, a jednocześnie uznała, że zainteresowanie przełożonych tą sprawą było niespotykane – mówi Ryszard Kalisz, przewodniczący sejmowej komisji badającej okoliczności śmierci Barbary Blidy. – Informowano prokuratora generalnego, premiera, którym wtedy był Jarosław Kaczyński. Jeśli to nie były naciski, to co innego jest naciskaniem?

podziel się:

Pozostałe wiadomości