- Spędziłam w tej sali wiele dni i nocy. Właśnie nocą przesłuchiwaliśmy tu świadka koronnego, kiedy nagle wpadła żona jednego z oskarżonych krzycząc, że porwano im dziecko. Zarządziłam przerwę w rozprawie, poprosiłam, żeby się dowiedziano, czy wszczęto poszukiwania i od tej pory była ogromna współpraca z tymi osobami, które przecież wcześniej chcieliby wszystko ukryć. Oni sami byli oskarżeni o porwania, i to dzieci – wspomina sędzia. Po sali sądowej oprowadza nas ubrana w dopasowaną sukienkę i szpilki. Wygląda zjawiskowo. – Zawsze miała fantastyczne buty, świetnie zrobione pazurki, oko, pazurki, włosy… - rozmarza się adwokat Piotr Kona.
Właśnie jej wyjątkowa uroda zwróciła uwagę osób szukających odtwórców ról do filmu „Agnieszka". Wesołowska była wtedy w pierwszej klasie liceum. Zagrała w filmie i był to jej pierwszy kontakt z kamerą. Dziś ogląda film z rozbawieniem. - Robię głupie miny! Jak dzisiaj – śmieje się. Po „Agnieszce” dostała też inne propozycje. – Miałam grać w „Zapałce na zakręcie”, „07 zgłoś się”. Ale ja nie miałam na to czasu. Zajęłam się czymś innym – opowiada.
Ostatecznie atrakcyjna łodzianka skończyła prawo i została jedną z najsłynniejszych polskich sędziów. Orzekała najpierw w sądzie rodzinnym, a potem bardzo trudnych procesach karnych. Doprowadziła do skazania szefa dużego gangu, Edmunda R. pseudonim „Popelina". Potem na 25 lat więzienia skazała członków zorganizowanej grupy przestępczej zwanej łódzką Ośmiornicą. Dzięki zeznaniom świadka koronnego posłała na wiele lat do więzienia bossów pierwszej polskiej mafii. Procesom towarzyszyły ogromne emocje. - Kiedy orzekałem w sprawie gangu „Popeliny” pierwszy raz miałem policyjną ochronę, siekiera dosłownie w powietrzu wisiała. Anna Maria Wesołowska wiedziała, że jest taka sytuacja. Przy okazji któregoś posiedzenia upiekła jabłecznik. Przed przystąpieniem do dyskusji adwokatów, mnie, sędziów poczęstowała tym ciastem. I przynajmniej przez chwilę było lepiej. Byliśmy do siebie przyjaźniej nastawieni – opowiada Kazimierz Olejnik, prokurator oskarżający łódzką Ośmiornicę. Jej wrażliwość widać było szczególnie, gdy w sądzie zeznawały dzieci. Kiedy rozpoczęła się sprawa czworga rodzeństwa zamordowanych przez rodziców i ukrytych w beczkach, Anna Maria Wesołowska była tą sędzią, która przesłuchiwała jedyne dziecko, które przeżyło tragedię. Przeprowadziła wówczas przesłuchanie dziewczynki w specjalnie przygotowanym pokoju, poza salą sądową. - Ta mała była fantastyczna. Dawała sobie z tym wszystkim radę łatwiej, niż my. Ja podczas przesłuchania cztery razy wychodziłam. Nie chciałam żeby jej się udzielił mój ból. To, czego człowiek słucha nieraz jest straszne, okrutne – opowiada Wesołowska. Po tamtym przesłuchaniu w polskich sądach powstały specjalne pomieszczenia do przesłuchań tak zwane „niebieskie pokoje”. Od tamtej pory dzieci składają zeznania tylko w obecności sędziego i psychologa i nie muszą uczestniczyć w dramatycznych dla nich rozprawach.
Wesołowska jest znana z innowacyjnych rozwiązań. To ona wprowadziła tak zwane lekcje wychowawcze w sądzie. Na prawdziwe rozprawy zapraszała uczniów szkół średnich. Dzięki niej przez sale rozpraw przewinęło się ponad kilka tysięcy uczniów, którzy na własne oczy widzieli, co się stanie, jeśli przekroczą granice prawa. Adwokat Piotr Kona wspomina, że niektórzy uczestnicy tamtych rozpraw byli zaskoczeni. – Bo nagle się orientowali, że na sali przebywa bardzo dużo młodzieży. Oskarżeni byli skonfundowani: co to przedszkole, szkoła, małpi gaj? A to była jej misja: szerzenie świadomości prawnej wśród tych młodych osób – mówi Kona.
Kiedy Wesołowska kończyła proces łódzkiej Ośmiornicy, telewizja TVN zaproponowała jej udział w serialu telewizyjnym. Obecnie sędzia gra w swoim drugim już serialu „Mediatorzy". Przez kilka lat równolegle orzekała w sądzie i występowała w telewizji. Środowisko prawnicze nie w pełni zaakceptowało jej telewizyjną pracę. Ostatecznie sędzia została zmuszona do odejścia w stan spoczynku. Kiedy dziś komentuje krytykę, jaka na nią spadła, ma łzy w oczach. – W środowisku było wiele przyjaznych osób. Alebyły też takie, które totalnie nie akceptowały tego, co robiłam. Że parcie na szkło. Że czego ona chce. Robi cyrk z sądu. To wtedy bolało – przyznaje.
Przetrwała tamtą krytykę. Po 30 latach pracy w sądach po raz drugi w życiu, z powodzeniem, stanęła przed kamerą. Uroda i figura 60-letniej sędzi znowu zwróciła uwagę reżyserów i widzów. - To, że dziś wyglądam, jak wyglądam wynika z tego, że 20 lat tańczyłam w balecie. Z wnuczkami dziś jeżdżę na nartach. Trochę, jak szalona, jak kamikadze. Uczyłam się na Kasprowym. Każda inna góra, to już pestka – śmieje się Wesołowska, która kontynuuje edukację prawną, grając w serialach i spotykając się z uczniami i studentami. Według jednego z sondaży 40% studentów pierwszego roku prawa wybrało ten kierunek oglądając pracę sędzi Wesołowskiej w telewizji!
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem - czekamy na Wasze zgłoszenia. Wystarczy w mediach społecznościowych otagować swój wpis (z publicznymi ustawieniami) #tematdlauwagi. Monitorujemy sieć pod katem Waszych alertów.