Odcinek A4 łączący Kraków z Katowicami wśród kierowców od zawsze cieszy się złą sławą. Podpisana 13 lat temu umowa między państwem, reprezentowanym przez Ministerstwo Infrastruktury, a firmą Staleksport oddała tej ostatniej autostradę w całkowity zarząd. Stalexport wciąż podnosi ceny za przejazd, na co pozwala mu umowa. Umowę, skądinąd tajną, niezwykle surowej krytyce poddała Najwyższa Izba Kontroli. Z raportu NIK-u wynika, że państwo nie zabezpieczyło skutecznie interesu publicznego. Niedawno Stalexport wbrew negatywnej opinii Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad kolejny raz podniósł cenę za przejazd A4.Przeciw zbyt wysokim w ich mniemaniu opłatom zaprotestowali w ubiegłym roku motocykliści. Polska jest jednym z niewielu krajów, gdzie motocykliści płacą za przejazd autostradą tyle samo, co kierowcy. Staleksport przeciw protestującym wezwał policję. Sprawy kilkudziesięciu motocyklistów trafiły do sądu, przed którym odpowiadali za tamowanie ruchu.- Dla mnie coś tu jest postawione na głowie – mówi adwokat Mariusz Fras, pierwszy kierowca, który odmówił opłaty za przejazd A4 i wygrał proces z zarządcą. – Państwo powinno chronić interes strony słabszej, a taką jest tutaj konsument usługi autostradowej. W zachowaniu motocyklistów nie widzę nic złego – czy płacenie bilonem to przestępstwo?Jedną z form protestu było płacenie na bramkach bilonem, co spowalniało ruch na autostradzie. Motocykliści od kilku miesięcy próbowali dowiedzieć się od ministra infrastruktury, kto może obniżyć opłaty i dlaczego za przejazd autostradą muszą płacić 16 złotych - tyle samo, co kierowcy samochodów osobowych. Dostali lakoniczną odpowiedź, że sprawy te są w wyłącznej gestii zarządcy – Staleksportu.- Czy to jest rozsądna cena, to moglibyśmy dochodzić do rana – mówi wiceminister infrastruktury Radosław Stępień. – Jeśli ta cena jest akceptowana, to znaczy, że obowiązuje na rynku. Kierowcy mają wybór drogi alternatywnej.Jest to jednak wybór gorszego. Poprawę przepustowości dróg w promieniu 30 kilometrów od autostrady blokuje tajny aneks do umowy z 1997 r. Ministerstwo podpisało go, nie bacząc na interes publiczny. Kierowcy uciekający z A4 przed wysokimi opłatami tkwią w uciążliwych korkach.- Można tu położyć nowy asfalt, ale już nie można zbudować drugiej jezdni – mówi Tomasz Tosza z Urzędu Miejskiego w Jaworznie. – Gdyby ktoś to jednak zrobił, koncesjonariusz [Staleksport] dostanie odszkodowanie.Urząd miejski w Jaworznie wsparł motocyklistów w ich proteście, bo podobnie jak oni jest oburzony zachowaniem Staleksportu. Staleksport zamknął dla ruchu gotowy węzeł drogowy, który pozwalał na zjazd do Jaworzna. Na wieść o tym z miasta wynieśli się przedsiębiorcy, pozbawieni dojazdu do swoich inwestycji.- Myśleliśmy zawsze, że autostrada jest szansą na rozwój – mówi Tomasz Tosza. – Tymczasem mamy na autostradzie monopolistę i autostrada rozwój ogranicza.Przedstawiciele Stalexportu nie chcą rozmawiać przed kamerą. Rzeczniczka firmy w rozmowie telefonicznej powtarza to, co od miesięcy słyszą motocykliści i władze Jaworzna - że Stalexport nie może nic zmieniać, bo wszystko jest w rękach ministra.W przyszłym tygodniu sąd ma rozstrzygnąć, czy Stalexport naruszył prawo narzucając kierowcom nieuczciwe ceny za przejazd remontowanym odcinkiem autostrady A4. Jeśli uzna, że tak, to firmie grozi surowa kara. Ministerstwo Infrastruktury oraz Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad zapowiadają, że w ciągu najbliższych miesięcy zmienią niekorzystną umowę ze Stalexportem.