"Pan Bóg trzymał go długo na ławce rezerwowej". Kulisy Sławy Sebastiana Stankiewicza

TVN UWAGA! 5125127
TVN UWAGA! 327504
Jest mistrzem epizodów i ról drugoplanowych. Widzowie znają go m.in. z serialu „Singielka” czy z „Listów do M.”, ostatnio można go oglądać w kinowej opowieści o losach Tomasza Komendy. Zapraszamy na Kulisy Sławy aktora Sebastiana Stankiewicza.

Sebastian Stankiewicz został aktorem, dzięki uporowi i determinacji. Przez kilka lat bezskutecznie walczył o indeks do szkół filmowych i teatralnych. Próbował przekonać profesorów w Łodzi i Krakowie. Swoje marzenie spełnił dopiero za szóstym razem.

- On ma absolutną świadomość swoich warunków. Wiedział, że nie wszyscy, którzy przyjmują do szkół, będą hołubić kogoś takiego jak on. Mało jest miejsca dla takich osób nienormatywnych, jeśli chodzi o wygląd. A on jednak się uparł i wpisał się w ten nasz biznes filmowo-teatralny – mówi z podziwem aktorka Izabela Dąbrowska.

- Sebastian Stankiewicz? Wrażliwy, wesołek - nie śmieszek, dobry człowiek, z którym zawsze dobrze się czujesz, ale przede wszystkim pokorny do świata, ludzi i swojego zawodu – mówi aktorka Dominika Gwit.

- Pan Bóg trzymał go długo na ławce rezerwowych, pewnie, żeby on mógł coś przerobić i uczciwie sobie wypracować. Jestem szczęśliwy, bo to jest przykład, że można ciężką pracą spełnić swoje marzenia – mówi Bodo Kox, reżyser, przyjaciel aktora.

- Sebastian spełnił swoje marzenie, dostając nagrodę w Gdyni i nie dziwię się, bo w tamtym sezonie wyróżniał się tą postacią w „Panu T.” – dodaje Kox.

„Wewnętrza energia”

Zanim Sebastian Stankiewicz wszedł do aktorskiej ekstraklasy i zdobył nagrodę na festiwalu filmowym w Gdyni - długo pracował i grał niemal wszystko i wszędzie. Reklamy, kabarety, epizody w serialach i filmach. Jednak zawsze występował z pełnym zaangażowaniem.

- To, co mnie zawsze niezwykle ujmuje w Stankim, to jest jego skupienie, wewnętrza energia, uwaga, jaką poświęca drobiazgom. Nie zawsze ma się do czynienia z dużą rolą, czasem to jest jedno słowo, jedno zdanie, jedno krótkie pojawienie się przed kamerą, ale Stanki wszystko to traktuje jako wyzwanie. To się czuje – chwali reżyser Marcin Krzyształowicz.

Staniewicz zdradza, że sekret tkwi w obserwacjach.

- Na przykład przepatruje sobie znajomych, czy ktoś akurat pasuje do tej postaci i wtedy zastanawiam się, jak się zachowywał. Robię sobie notatki, mapę postaci. Zapisuję sobie różne rzeczy. Podpowiedziała mi to Agata Kulesza, czasami nie trzeba grać od deski do deski każdej sceny, czasami trzeba w niej pobyć jako postać – opowiada.

Wolność

Aktor pochodzi z Głogowa, tam też narodziły się jego plany i marzenia, najpierw, żeby zostać clownem w cyrku, a potem aktorem.

Sebastian jest jedynakiem wychowanym przez matkę.

- Moja mama zawsze mówiła: „Dobra, niech on sobie robi, co chce”. Jak powiedziałem jej, że chcę iść do szkoły teatralnej, to pomagała mi w zdawaniu. Jak nie zdałem pierwszy, drugi raz, to powiedziała: „Dobrze, synu może będziesz robił coś innego albo to, ale bez szkoły”. I to o to chodzi. Może gdyby taka nie była, to na pewno nie byłbym w tym miejscu, w którym jestem. Najważniejsze jest dawanie wolności – uważa Sebastian.

- Sebastian nie poznał taty, nie miał okazji, miał dziewięć miesięcy. Tata bardzo go kochał, wybrał mu imię. Zawsze się śmiałam, że sama byłam i ojcem, i matką. Jak trzeba było iść na boisko i pograć, to szłam z nim. To jest cały ojciec – mówi Urszula Stankiewicz.

- Chciałbym, żeby ojciec był ze mnie dumny, a co on by powiedział na ten temat? Mama mówiła mi, że poznała Wojtka, bo miał artystyczną duszę, był trochę inny niż wszyscy faceci. Gdybym nie miał jego genów i nie ruszał się tak jak on, to taki bym nie był – kwituje Sebastian.

podziel się:

Pozostałe wiadomości