Rosyjscy piloci bronią załogi TU-154

TVN UWAGA! 3636142
TVN UWAGA! 3636142
Rosyjscy piloci – doświadczeni oblatywacze, doskonale znający warunki na lotnisku Siewiernyj pod Smoleńskiem, gdzie 10 kwietnia doszło do katastrofy prezydenckiego TU-154, uważają, że to nie polska załoga ponosi w głównej mierze odpowiedzialność za tragedię. Ich zdaniem nigdy nie powinna zostać wydana zgoda na lądowanie na tym, niedostosowanym do lądowania tego typu samolotów lotnisku, i przy tak fatalnych warunkach atmosferycznych.

Rozmówcami reportera Superwizjera byli m.in. Magomed Tołbojew, pilot oblatywacz z prawie 40-letnim doświadczeniem, który dobrze zna lotnisko Siewiernyj pod Smoleńskiem, gdzie doszło do katastrofy, Władimir Gierasimow, wieloletni pilot doświadczalny, a także Nikołaj Bodin, świadek wypadku oraz Aleksander Kazancew, pilot oskarżony o spowodowanie wypadku na lotnisku w Baku w 2004 r. (zginęły wówczas trzy osoby z siedmiu, które znajdowały się na pokładzie samolotu) – Kazancewowi po latach udało się udowodnić, że główną przyczyną katastrofy był fatalny stan silnika pilotowanego przez niego samolotu.Według rosyjskich rozmówców dziennikarza – wbrew najczęściej powtarzanej opinii – to nie polska załoga TU-154 ponosi w głównej mierze odpowiedzialność za doprowadzenie do katastrofy. Wskazywali oni za to, że lotnisko Siewiernyj po prostu nie pozwala na to, aby w fatalnych warunkach atmosferycznych, jakie panowały 10 kwietnia, lądowały na nim takie samoloty, jak polski prezydencki TU-154. Zdaniem rosyjskich pilotów, kontrolerzy ze Smoleńska powinni kategorycznie zakazać lądowania, a nie tylko – jak wynika z zapisów z czarnej skrzynki – sugerować Polakom wybór innego lotniska.Przyczyny wypadku badał Międzypaństwowy Komitet Lotniczy (MAK) Według pierwszych wypowiedzi płynących z Komitetu samolot był sprawny, a służba naziemna wykonywała swoje obowiązki zgodnie z przepisami. Raport nadal pozostaje nieznany opinii publicznej, a polscy eksperci, którzy go poznali, zasygnalizowali, że jego ustalenia nie prowadzą do odpowiedzi na podstawowe pytania. Wątpliwości zrodziły się też po tym, gdy media poinformowały, że MAK wydaje certyfikaty na samoloty, sprzęt i lotniska, a jednocześnie bada przyczyny katastrof. Czy taka instytucja może być obiektywna w swoich orzeczeniach, zwłaszcza że za wydawanie certyfikatów pobiera pieniądze? – pytali o to dziennikarze i cytowani przez nich specjaliści.Reporter Superwizjera zwrócił się do rosyjskich instytucji, badających przyczyny katastrofy TU-154, z pytaniami, chcąc przynajmniej częściowo rozwiać te wątpliwości – wysłali pytania do MAK-u (Międzypaństwowy Komitet Lotniczy), Ministerstwa Obrony i Komitetu Śledczego Federacji Rosyjskiej. Ale nie uzyskał odpowiedzi.

podziel się:

Pozostałe wiadomości