- Pamiętam jak przyjeżdżałem do Krakowa, wtedy ją pierwszy raz usłyszałem. Nie kojarzyłem jej wizualnie, pamiętam tylko wyrazisty wokal kobiecy. Miałem problem z interpretacją tych piosenek, ale były tak wyraziste, że przemawiały do mnie – wspomina Czesław Mozil, muzyk. „Babę zesłał Bóg” to sztandarowy przebój Renaty Przemyk. Piosenkarka wykonuje go od ponad 20 lat niemal na wszystkich koncertach. Początki jej kariery związane są z zespołem Ya Hozna, założonym wspólnie ze Sławomirem Wolskim. Pierwszy duży sukces Przemyk odniosła już w 1989 roku wygrywając Studencki Festiwal Piosenki, potem posypały się nagrody i zaproszenia na najważniejsze polskie festiwale. - Sopot 1992 rok. Dostałam bursztynową płytę. Jedna taka płyta powstała, ale okazało się, że nie są w stanie mnie sklasyfikować. Została wymyślona taka jedna płyta za indywidualność. Dużo dostawałam nagród za indywidualność – śmieje się Renata Przemyk. - Od początku miała charyzmę i przykuwała wzrok publiczności. Pamiętam koncert z Jarocina. Jak weszliśmy na scenę, padały niewybredne komentarze: „ty z tymi dużymi skrzypcami”. Zaczęła piosenką „Babę zesłał Bóg”. Chwycili to i zaczęli swój taniec pogo w błocie – opowiada Jarosław Woszczyna, były saksofonista zespołu Ya Hozna. Pomimo ogromnego sukcesu pierwszej płyty, różnice w wizjach artystycznych liderów Ya Hozny doprowadziły do rozłamu w zespole. Od tego czasu Renata Przemyk rozwija karierę solową. Renata Przemyk napisała też muzykę do kilku spektakli teatralnych. Sama też pojawia się na scenie. Alegoria śmierci w „Tramwaju zwanym pożądaniem” to jej ostatnie wcielenie. Najchętniej wspomina rolę w „Terapii Jonasza” w Teatrze Rozrywki w Chorzowie. - Moje granie w teatrze zawsze wiązało się z muzyką. Nie jestem rzemieślnikiem, który odnajdzie się w każdym przedsięwzięciu, to musi być bliskie mojemu sposobowi przeżywania – tłumaczy Przemyk. Ostatnim muzycznym projektem Renaty Przemyk jest Akustic Trio, w którym piosenkarka ujawnia fascynację muzyką etniczną. Kilka lat temu artystka zamieszkała na wsi, gdzie tworzy i wychowuje 10-letnią córkę. - Wiadomo, że czasami trzeba być ojcem i matką. To nie jest łatwe. Ale wierzę, że z jakiegoś powodu to się wydarzyło i najpierw trzeba poczuć się dobrze z samym sobą i dopiero wchodzić w inne relacje. Może nie dojrzałam do tego idealnego związku, ale jak to będzie miało się wydarzyć, to się wydarzy. A teraz cieszę się tym, co jest – mówi Renata Przemyk.