Pożegnanie aktora

Dowcipny, szarmancki, nie zabiegał zbytnio o zainteresowanie mediów. Dwanaście lat temu zakochał się w małej wiosce na Pojezierzu Łęczyńsko-Włodawskim, planował wraz z żoną przenieść się tam na stałe. Właśnie tam spotkała go tragiczna i przedwczesna śmierć.

Jacek Chmielnik skończył wydział aktorski łódzkiej PWSTFiTV w 1975 roku. Już na studiach wyróżniał się silną osobowością. Lubił przewodzić grupie. Koledzy z roku i profesorowie wspominają go jako człowieka o bardzo zdecydowanych poglądach. - Był prowokacyjny, ciekawy, co inni myślą - mówi prof. Waldemar Wilhelm, wykładowca Jacka Chmielnika ze szkoły filmowej w Łodzi. - Te jego prowokacje były bardzo inspirujące i twórcze. Kilka lat po ukończeniu szkoły filmowej zadebiutował na dużym ekranie w filmie Juliusza Machulskiego ”Vabank”. Potem zagrał też w ”Vabank II, czyli riposta”. Filmy te przeszły do historii polskiej kinematografii, dając Chmielnikowi ogromną popularność. - Miał nieprawdopodobne poczucie humoru - wspomina Katarzyna Figura, która grała z Jacekiem Chmielnikiem w ”Kingsajzie”. - Wszystko, co robił, było bardzo precyzyjnie przygotowane. Pozostali aktorzy, poza Jurkiem Stuhrem, byli na planie raczej jego partnerami. Bardzo mi imponował jako profesjonalista. Jednak głównym żywiołem Jacka Chmielnika miała pozostać scena. Grał i reżyserował, pisał sztuki. Nie zabiegał o wielką popularność. Raczej o możliwość spełniania się na różnych polach. Nie przywiązywał się także do jednego teatru. Widzowie mogli go oglądać w Warszawie, Kaliszu, Poznaniu. Na prawie dziesięć lat związał się z Teatrem im. Słowackiego w Krakowie. W latach dziewięćdziesiątych przez kilka sezonów dyrektorował Teatrowi Nowemu w Łodzi. - Mówił, że spektakl jest najważniejszy, że nawet jeśli jest tylko jeden widz, trzeba zagrać na ”stówę” - mówi Ireneusz Czop, aktor. - Kiedyś, gdy zabrakło aktora do jednej z ról, w 15 - 20 minut ucharakteryzował się, nauczył roli tyle, ile było można, i grał przez dwie i pół godziny spektakl. Życie Jacka Chmielnika było po brzegi wypełnione pracą. Jednak znajdował czas dla rodziny – żony Wandy i dorosłych już dziś dzieci. Ostatnie wakacje spędzali – jak zwykle – w swoim domu w Suchawie na Pojezierzu Łęczyńsko-Włodawskim. Jacek Chmielnik marzył, by tam zamieszkać na zawsze. Sąsiedzi wspominają go niezwykle ciepło. Rodzina bywała tu często i wrosła już w ten sielski pejzaż. - Bardzo mu się tu podobało - mówi Czesław Stępień, sąsiad rodziny Chmielników z Suchawy. - W tym roku był tu ze cztery razy, przymierzał się do remontu. On i jego żona byli z nami na ty, od początku, broń Boże na pan. To właśnie w Suchawie spotkała go nieoczekiwana śmierć. Podczas pracy w domu poraził go prąd. Dorosłe już dzieci Jacka Chmielnika – Julia i Igor, który poszedł w ślady ojca i studiuje aktorstwo w tej samej szkole – postanowiły kontynuować jego pracę. Chcą zrealizować film, którego nie udało mu się już nakręcić. - Jest teraz w elitarnej jednostce w niebie - mówi Andrzej Grabowski, aktor. - Już coś tam robi, organizuje, dowcipkuje, gra na gitarze.

podziel się:

Pozostałe wiadomości