Stanisław Tymiński przed 15 laty przyjechał do Polski z Kanady jako nikomu nieznany biznesmen. Przywiózł nie odstępującą go na krok żonę Peruwiankę, czarną teczkę, którą straszył na konferencjach prasowych i egzotyczny wówczas w Polsce laptop, w którym miał jakoby zapisany dokładny program ratowania ginącej Polski. W ciągu kilku miesięcy kampanii wyborczej zdobył niebywałe poparcie. W pierwszej turze wyborów pokonał m.in. ówczesnego premiera Tadeusza Mazowieckiego i startującego jako pierwsza deska ratunku raczkującej wówczas postpezetpeerowskiej lewicy Włodzimierza Cimoszewicza. W drugiej za to sromotnie przegrał z Lechem Wałęsą. Potem próbował jeszcze odzyskać wyborców – założona przez niego Partia X zdobyła jednak tylko jeden mandat w wyborach do Sejmu w 1991 r. Tymiński znikł. (zobacz zdjęcia) Teraz postanowił powrócić. Znów chce ratować Polskę.---obrazek _i/stan/TYMINSKI3.jpg|prawo|Tak było w 1990 roku--- - W 1990 roku miałem w drugiej turze 53 procent głosów – mówi Stanisław Tymiński. – Wybory były sfałszowane. Wiem o tym, ale nie powiem skąd. Dziś jestem najpoważniejszym kandydatem – to mnie trochę niepokoi, bo jest za wcześnie na takie poparcie. Zgodnie ze swoim zwyczajem, i tym razem nie zdradza swego programu. UWADZE! zdradził jednak niektóre szczegóły swego życia. - Po wojnie moja rodzina straciła cały majątek – opowiada Stanisław Tymiński. – Ojciec odszedł, gdy miałem cztery lata, mama była jedyną żywicielką rodziny. Od piątego roku życia pomagałem nosić cegły na budowach, zbierałem butelki. W technikum szybko nauczyłem się reperować telewizory. Po szkole z teczką z narzędziami i lampami szedłem naprawiać odbiorniki w Komorowie.---obrazek _i/stan/TYMINSKI10.jpg|prawo|Firma Stana Tyminskiego--- Młody technik od razu zrozumiał, że w Polsce nie ma dla niego miejsca. Doskwierał mu brak wolności. Za pomocą telegrafu Morse’a nawiązywał kontakty z mieszkańcami wolnego świata. Jeden z nich, nieznajomy Szwed przysłał mu zaproszenie. Tymiński pojechał pracować do Szwecji. Tam poznał swoją pierwszą żonę, Finkę. Razem wyjechali do Kanady. Po kilku latach ciężkiej pracy dorobił się własnej firmy komputerowej, która z sukcesami działa do dziś. - Pracowałem 24 godziny na dobę – mówi Tymiński. – W ’81 roku byłem po prostu spalony. Po raz pierwszy od 10 lat wziąłem urlop. Pojechałem do Peru. Gdybym nie pojechał do Peru, nie wartościowałbym siebie tak, jak dzisiaj.---obrazek _i/stan/TYMINSKI12.jpg|prawo|Wspomnienie pierwotnej dżungli--- W Peru Tymiński ruszył w głąb dżungli. Żył wśród Indian, poznał ich zwyczaje, jadł ich – raczej nietypowe dla człowieka ze środka Europy – potrawy. - Raz w dżungli o mało nie umarłem z głodu – opowiada Tymiński. – Indianin, który był moim przewodnikiem, przyniósł mi duże tłuste robaki z drzewa palmowego i pokazał, jak się je je. Jeden robak dawał siły na dwie godziny marszu. Innym przysmakiem, którego Stan spróbował w dżungli była ayahusca – silnie trujące, halucynogenne zioło. Wielokrotnie wypominano mu potem ten eksperyment.---obrazek _i/stan/TYMINSKI14.jpg|prawo|Autor z książką--- - To tak, jakbym zrobił sobie herbatę rumiankową i ktoś powiedziałby, że to narkotyk – protestuje Tymiński. – Ayahusca to lecznicze, lekko odurzające ziele. Stan Tymiński założył w Peru kilka biznesów – restaurację, stację benzynową, a nawet stację telewizyjną. Potem wrócił do Kanady i uznał, że musi zabrać się za naprawę Rzeczpospolitej. Zaczął od wyłożenia swych idei na piśmie. - Napisałem ”Święte psy” jako poradnik na przyszłość dla ludzi w kraju – mówi Tymiński. – ”Ostrzegam was, jeśli nie będziecie słuchali, będzie źle!”. Jak opowiada Stanisław Tymiński, wielu ludzi w kraju bardzo przejęło się adresowanym do nich poradnikiem. Nadchodził właśnie czas pierwszych w niepodległej Polsce wyborów prezydenckich. Do mieszkającego w Kanadzie biznesmena zaczęły dzwonić telefony z kraju – odebrał ich około 30. Tak masowe poparcie skłoniło go do kandydowania.---obrazek _i/stan/TYMINSKI4.jpg|prawo|Z powrotem w rodzinnym Komorowie--- Po przegranych wyborach gwiazda Tymińskiego zgasła równie szybko, jak zaświeciła. Kazimierz Wojnowski, który początkowo był zafascynowany Stanem, wykupił od swojego idola cały nakład książki, wierząc, że robi interes życia. - Nie znalazły żadnego zainteresowania u czytelników i wszystkie ”Święte psy” wysłałem do fabryki w Oławie na przemiał na papier toaletowy – chichoce Kazimierz Wojnowski.---strona--- Niedoszły prezydent wkrótce potem wyjechał do Kanady. Powrócił do biznesu. Poznał nową żonę, Chinkę. Przez osiem miesięcy korespondowali internetowo. Gdy zobaczyli się po raz pierwszy, byli już starymi znajomymi, bardzo w sobie zakochanymi. - Żona jest silną osobowością, ja też – ale każde z nas ma własną odpowiedzialność – mówi Tymiński. – Ona ma odpowiedzialność kobiety, ja – mężczyzny.---obrazek _i/stan/TYMINSKI19.jpg|prawo|Tak jest w 2005 roku--- Mulan Tymińska po ślubie dostała pracę jako robotnica w firmie męża. Dziś gotowa jest na to, by godnie stać u jego boku jako Pierwsza Dama. Mało to jednak prawdopodobne, bo sondaże pokazują, że Stanisław Tymiński ma poparcie mieszczące się w granicach błędu statystycznego. Przeczytaj także:Opowieść o człowieku, który kocha jeśćMandaryna, najsłodsza pod słońcemW dżungli mi lepiej!Scyzoryk, scyzoryk - tak na mnie wołają!Powrót księdza DziwiszaBeatlesi z ZakopanegoKabaret pod opiekąPolska Brigitte BardotTomasz Zubilewicz – geograficzny terrorystaDoda, czyli błyszcząco, różowo, podarto i obcisłoPosłanka Beger? A kto to? Kwiatkowska ma skarbIść, ciągle iść w stronę słońcaDanuta Rinn kumpelCo wystarcza Tigerowi?Dwója z matmy, rock i wolnośćŻycie i śmierć BeksińskiegoChodź, pomaluj mój światZmienna EdytaUrban przeciągnięty za uszyCzarny AniołRosiewicz, spóźnialski perfekcjonistaTurnaua pasje utajoneMatka, pisz dalejVioletta Villas - Nigdy wam się nie zmienię