Grupa Pectus powstała w 2005 roku w Rzeszowie. Założył ją Tomasz Szczepanik razem z kolegami ze studiów. Sześć lat później doszło do rozłamu w zespole. Wtedy Tomasz - lider zespołu - wspólne granie zaproponował swoim trzem braciom.
"Razem byśmy mogli postawić dom"
Zanim zaczęli grać, pracowali w budowlance. - Razem byśmy mogli postawić dom - żartuje Mateusz Szczepanik. - Mimo że jesteśmy muzykami, to każdy mając swój dom, potrafi pomalować, zaszpachlować. Coś potrafimy zrobić dla siebie - dodaje Marek Szczepanik. Wszyscy przyznają, że propozycja brata, by grać razem, bardzo zmieniła ich życie.
Zespół, z napisanymi przez siebie piosenkami, brał udział w wielu konkursach i festiwalach. W maju 2006 roku utworem "Spacer" wygrał organizowany w Rzeszowie Carpathia Festival i to otworzyło mu drzwi do kariery. Debiutancki album braci Szczepaników, "Pectus", wywalczył status złotej płyty. Potem były kolejne przeboje: "Oceany" i "Szkoła marzeń". Ale prawdziwym przełomem w historii zespołu był ich występ na festiwalu w Sopocie.
- Ten występ w Operze Leśnej w 2008 roku i zdobycie Słowika publiczności to był najbardziej spektakularny moment dla naszego zespołu - przyznaje Tomek. Jak wspomina, po tym zdarzeniu dostali wiele sygnałów od fanów, którym bardzo spodobał się utwór z festiwalu.
"Całe dzieciństwo spędziliśmy w jednym pokoju"
Dzieciństwo muzyków nie było lekkie. Jak mówią, dzięki temu teraz doceniają to, co mają. - Było skromnie w dzieciństwie. Tata pracował i zarabiał, a mama prowadziła dom, nie ukrywam, twardą ręką - wspomina Tomasz Szczepanik. - Nauczyliśmy się dyscypliny i obowiązków. Każdy z nas potrafi ugotować obiad, poradzić sobie w domowych obowiązkach - dodaje, a o mamie mówi:
- Ona nas nauczyła dyscypliny i miłości. Przytulania. Że to nie jest obciach powiedzieć "kocham cię".
Wspólnymi siłami bracia wyremontowali stary dom rodzinny, który teraz jest ich letnią ostoją. Pokazują nam miejsca, które wiążą się z ich przeszłością. - Całe dzieciństwo spędziliśmy w jednym pokoju - pokazuje Tomek. A jego bracia pokazują miejsce, gdzie znajdował się wychodek. - W zimie trzeba było wyjść do wychodka 15 metrów, mróz, czy nie mróz, śnieg, czy nie śnieg, czy leje, czy nie leje - wspominają.
- Teraz jak podróżujemy, każdy ma swoją jedynkę w hotelu. Nie śpimy już razem, bo byśmy się pozabijali - żartuje Maciej Szczepanik i pokazuje wytatuowany na ręku rysunek rodzinnego domu. - Tu jest okno, w którym się urodziliśmy, a to jest ta jabłoń, którą widać przed domem - opisuje.
"Tam się wszystko zgadza"
- Są doskonałym dowodem na to, że nawet pochodząc z małych miast i wsi, mając jednak szczerą ofertę, można zaproponować światu coś, co jest prawdziwe. Siła braci na tym chyba polega - uważa Oliwier Janiak, który prowadzi w TVN program "Co za tydzień". - Tam jest jeden za wszystkich, wszyscy za jednego i to się czuje na każdym kroku - dodaje.
- To jest rodzinny biznes, rodzinna firma - mówi Tomek i dodaje, że w swoim wizerunku zespół postawił na kolor czarny - garnitury, eleganckie buty. Wyjście na scenę w jeansach albo koszulce z nadrukiem nie wchodzi w grę.
- Tam się po prostu wszystko zgadza. Oni wiedzą, co chcą grać, jak to ma brzmieć, jak chcą wyglądać. Ja lubię taką dbałość - mówi Patrycja Markowska.
Najważniejsza rodzina
A rodzice braci przyznają, że Tomek muzyką interesował się od zawsze. - On się cieszył, jak mu sąsiad zrobił z drewna gitarę z żyłki do łapania ryb - mówi ich mama, Bogumiła Szczepanik. - On tak śpiewał, że wszyscy się pytali, kto tak ładnie śpiewa - opowiada. O tym, że marzy, by zobaczyć chłopaków wszystkich razem na scenie, powiedziała kiedyś przy okazji. - Marzenie mi się spełniło - mówi z uśmiechem.
Bracia od dziecka uczyli się gry na instrumentach, czego zwieńczeniem były studia na wydziale muzycznym Uniwersytetu Rzeszowskiego. Muzykę łączyli ze sportową pasją - piłką nożną.
- Zapoczątkował to nasz tato Tadeusz, który był ponad 10 lat kapitanem. Ja byłem dwa lata kapitanem w tej drużynie - mówi Maciek i wspomina, jak raz został królem strzelców Tarnowskiego Okręgowego Związku Piłki Nożnej.
Bracia Szczepanikowie założyli drużynę piłkarską Pectus Team i często grają w meczach charytatywnych. Razem są jednak nie tylko na scenie i boisku, ale i w życiu. Ostatnio cała rodzina bawiła się wspólnie na ślubie najmłodszego z braci Macieja, z wokalistką zespołu Blue Cafe Dominiką Gawędą.
- Najważniejszym celem jest dla nas to, żeby utrzymać relacje rodzinne. Jeżeli zdarzy się coś, co spowoduje, że zespół się rozpadnie, albo przestaniemy ze sobą wytrzymywać, to uznamy to za swoją porażkę. Porażkę krwi, rodziny - mówi Tomek.