Opowieść o człowieku, który kocha jeść

- Po co człowiek naraża życie i zdrowie oraz kubki smakowe, jeśli nie dla dobra ogółu? To przecież służba ludzkości – mówi o swoim fachu najpopularniejszy krytyk gastronomiczny kraju Robert Makłowicz.

Robert Makłowicz – człowiek obdarzony ”pamięcią debila”, birbant, kontestator, dziennikarz, pisarz, osobowość telewizyjna, a przede wszystkim smakosz. Jedzenie jest jego pasją. Swoją pasją dzieli się z innymi. Jego kulinarne recenzje w prasie, a potem programy telewizyjne utorowały w niepodległej Polsce drogę prawdziwej sztuce krytyki kulinarnej. Wszystko zaczęło się jednak bardzo nieefektownie.---obrazek _i/maklo/MAKLOWICZ_4.jpg|prawo|Nad ukochanym kotletem--- - Zacząłem gotować w liceum – opowiada Robert Makłowicz. – Jednym z pierwszych dań była kaczka, o zgrozo, nadziewana ziemniakami. Danie nieciekawe, jak czasy, w których powstało. Liceum, a potem pierwsze lata studiów Makłowicza przypadły na przełom lat 70. i 80. W liceum Makłowicz nie należał do uczniów najpilniejszych, ale że był zdolny, z ocenami nie miał problemów. - Ma ”pamięć debila” – mówi Beata Sokołowska, matka Roberta Makłowicza. – Łatwo wszystko chwyta i zapamiętuje. Do nauki specjalnie się nie przykładał, szło mu dobrze w przedmiotach, które lubił. Na studia wybrał najpierw prawo, potem przeniósł się na historię. W końcu wyjechał do Wielkiej Brytanii.---obrazek _i/maklo/MAKLOWICZ_2.jpg|prawo|Rodzice Roberta Makłowicza--- - Jakie miałem perspektywy w pierwszym roku stanu wojennego? – mówi Robert Makłowicz. - Miałem wyobrazić sobie siebie jako prawnika czy historyka w tym kraju? W Anglii Makłowicz pracował na budowach, był kelnerem. Do Polski wrócił z pustymi kieszeniami. - Chodził po knajpach, bo chciał wszystkiego spróbować – mówi matka Makłowicza.---obrazek _i/maklo/MAKLOWICZ_1.jpg|prawo|Skuterem na Kazimierz--- Na szczęście kraj stanu wojennego szybko odszedł w przeszłość. Do łask wróciła wolność, w tym wolność słowa. Oraz dobra kuchnia. Robert Makłowicz podjął poważną pracę. Został dziennikarzem krakowskiej redakcji ”Gazety Wyborczej”. - To był taki świetny czas, kiedy można było przyjść z ulicy i powiedzieć, że ma się dwie lewe ręce, ale głowę pełną zapału i przyjmowali na próbę – opowiada przyjaciel Makłowicza z i spoza ”Gazety Wyborczej” rysownik Andrzej Zaręba. Kulinarne recenzje Makłowicza z krakowskich, potem także z działających w całej Polsce restauracji, kawiarni, jadłodajni, barów, mlecznych nie wyłączając, stały się sławne. Czytelnicy lubili jego ostry i pełen barwnych porównań język. Restauratorzy bali się obsmarowania w kolejnym felietonie. Większość krakowskich restauratorów zapewnia, że Makłowicz zawsze traktowany jest na równi z innymi klientami, ale Andrzej Zaręba powątpiewa w szczerość ich słów.---obrazek _i/maklo/MAKLOWICZ_9.jpg|prawo|Na planie ”Podróży kulinarnych”--- - Kiedy przychodził, zawsze usłużnie pytano go – który stoliczek, panie Roberciku, co dzisiaj zjemy? – mówi Andrzej Zaręba. – Jeśliby któryś restaurator nie bał się jego recenzji, to trzeba by przyznać mu sprawność ”Orlego pióra”. W Krakowie jest tylko jeden taki. Jan Kościuszko, szef sieci restauracji Chłopskie Jadło nie kryje niechęci do Makłowicza. Denerwują go jego telewizyjne programy ”Podróże kulinarne z Robertem Makłowiczem”. Wątpi w jego talent kulinarny. - Nigdy nie zjadłbym jajecznicy zrobionej przez tego pana – mówi Jan Kościuszko i deklaruje, że gdyby Makłowicz przyszedł kiedyś do Chłopskiego Jadła, to nie zostałby obsłużony. Makłowicz tej niechęci się dziwi, bo, jak uważa, między innymi dzięki niemu Chłopskie Jadło dostało godło Teraz Polska.---obrazek _i/maklo/MAKLOWICZ_11.jpg|prawo|Przyjemności deseru--- Nie zraża to jednak Makłowicza. Jako kulinarny recenzent musi znosić gorsze rzeczy. - Gdy przychodzi się do knajpy, w której śmierdzi, spod kąta wybiega karaluch, a na wprost siedzi babcia klozetowa, to wiadomo, że jedzenie będzie ohydne – mówi. – A jednak dla sztuki trzeba tam coś zjeść. I to nie jakąś odrobinę, tylko ładnych kilka dań.---strona--- Przeczytaj także:Mandaryna, najsłodsza pod słońcemW dżungli mi lepiej!Scyzoryk, scyzoryk - tak na mnie wołają!Powrót księdza DziwiszaBeatlesi z ZakopanegoKabaret pod opiekąPolska Brigitte BardotTomasz Zubilewicz – geograficzny terrorystaDoda, czyli błyszcząco, różowo, podarto i obcisłoPosłanka Beger? A kto to? Kwiatkowska ma skarbIść, ciągle iść w stronę słońcaDanuta Rinn kumpelCo wystarcza Tigerowi?Dwója z matmy, rock i wolnośćŻycie i śmierć BeksińskiegoChodź, pomaluj mój światZmienna EdytaUrban przeciągnięty za uszyCzarny AniołRosiewicz, spóźnialski perfekcjonistaTurnaua pasje utajoneMatka, pisz dalejVioletta Villas - Nigdy wam się nie zmienię

podziel się:

Pozostałe wiadomości