Młodość na krakowskim Placu Matejki
Magdalena Boczarska pochodzi z Krakowa. Jej tata jest muzykiem, mama pielęgniarką. Kiedy miała 16 lat jej mama wyjechała na stałe za granicę, a Magda zamieszkała sama. Przed pójściem do szkoły aktorskiej, bardzo chciała pomagać innym.
- Skończyłam kurs pomocy maltańskiej. W wieku nastoletnim jeździłam w karetce, chciałam pomagać innym. Sporo czasu spędziłam w hospicjach, domach pomocy społecznej, izbach wytrzeźwień. Sporo tam widziałam, co przyspieszyło moje dojrzewanie na pewno – mówi Magdalena Boczarska.
Podczas studiów na krakowskiej PWST dała się poznać jako niezwykle wrażliwa, pełna prawdy aktorka.
- We wszystkim, co robiła, emanowała z niej taka przedziwna, dziewczęca wręcz prostota i naturalność – wspomina Anna Polony i dodaje: - Magda nie miała efektownej kobiecości, dla mnie była bardziej dziewczęca. Dopiero potem okazało się, że jest bardzo zgrabna. Od początku miała to, co kocham najbardziej – absolutną prawdę w sobie.
Kariera Boczarskiej nabrała tempa po przeprowadzce do Warszawy. Grywała amantki w komediach romantycznych i kobiety na rozdrożach w popularnych serialach telewizyjnych. Pierwsza rola, za którą docenili ją krytycy i publiczność, to Różyczka, postać nieoczywistej uwodzicielski i PRL-owskiej donosicielki.
- Różyczka to była moja pierwsza, dojrzała rola, która wsadziła mnie na zupełnie inną aktorską półkę – mówi.
„Sztuka kochania”
Punktem zwrotnym w karierze Boczarskiej było wcielenie się w rolę charyzmatycznej Michaliny Wisłockiej w „Sztuce Kochania”.
- Różyczka przyniosła mi popularność, ale to Sztuka Kochania jest najważniejszym moim filmem – przyznaje.
Brawurowo zagrana rola seksuolog, wyniosła ją na aktorskie szczyty i przyciągnęła do kin miliony widzów. Co najważniejsze dla samej aktorki, miała też ogromny wpływ na jej życie prywatne.
- Ten film kosztował nas wiele rozmów, wyszukania wielu spraw w sobie. Cieszę się, że ona poszła za tym filmem, otworzyła się , zaszła w ciążę. Jak ją poznałam, to była bardzo nastawiona na walkę, pracę, a ten film nieco ją zmienił w stronę kobiety spełnionej także rodzinnie – mówi Maria Sadowska, reżyser i dodaje: - Najczęściej była obsadzana po warunkach, bo jest przepiękną, zjawiskową kobietą. Ale ona ma w sobie coś zdecydowanie więcej. W niej jest głębia.
Mimo wielu propozycji i ról na szklanym ekranie, to teatr pozostaje prawdziwą miłością aktorki.
- Teatr jest jak mąż, a film jest jak kochanek. Wiem, że w teatrze zawsze będzie dla mnie miejsce. Nawet jak będę stara i gruba – mówi.
„Pod powierzchnią”
Ostatnie miesiące są dla niej bardzo intensywne. Aktorka zagrała jedną z głównych ról w nowym serialu „Pod Powierzchnią”. To thriller psychologiczny o mrocznych rodzinnych tajemnicach.
- Moja bohaterka, Marta z Płocka, jest w traumie po olbrzymiej tragedii. To, co mi się najbardziej w tej postaci podoba, to że ma w sobie pęknięcia, jest bardzo ludzka. Nie jest pastelowa, a wielowymiarowa – mówi o swojej roli w „Pod powierzchnią” Boczarska.
Na planie serialu aktorka spotkała się m.in. z Łukaszem Simlatem.
- Dla mnie często ważniejsze na planie filmowym jest to, co dzieje się po haśle STOP, gdy nastaje ta prywatna przerwa. Magda z tej prywatnej przerwy potrafi przejść do prawdziwych, szczerych łez w kilka minut. To prawdziwy aktorski kunszt – mówi aktor.
Mimo natłoku obowiązków zawodowych aktorka dba o swoją prywatną przestrzeń i rodzinę. Każdą wolną chwilę spędza razem ze swoim partnerem, aktorem Mateuszem Banasiukiem i rocznym synkiem Henrykiem.
- Prowadzę normalne życie. Najczęściej chodzę bez makijażu i w dresie, jestem totalną dresiarą. W życiu prywatnym na pewno nie jestem aktorką. Rodzina to najcenniejsze, co mam. To daje mi dużo siły do wykonywania zawodu – mówi aktorka.