Henryka Krzywonos tramwajarka z Gdańska. To jej przypisywane jest rozpoczęcie strajku komunikacji miejskiej w Trójmieście w sierpniu 80 roku. Zatrzymując tramwaj przy Operze Bałtyckiej wstrzymała całą komunikację. Niemal od razu znalazła się w Stoczni Gdańskiej i została włączona do Międzyzakładowego Komitetu Strajkowego, który z rządową delegacją negocjował 21 postulatów. Jest jednym z sygnatariuszy historycznych Porozumień Sierpniowych. - To był przecudowny sierpień. To on mnie ukształtował. Tak naprawdę nie należałam do Solidarności bo nikt mi nie dał legitymacji. Jednak do dziś czuję, że ta Solidarność jest moja, tak jak i reszty Polaków - mówi Henryka Krzywonos. Po sierpniu 80, jeszcze tylko przez kilka miesięcy była zaangażowana w działalność związkową. Potem nie należała do żadnej organizacji opozycyjnej. W stanie wojennym nie była internowana. Opuściła Trójmiasto. Próbowała ułożyć sobie życie na wsi, a potem w Szczecinie. Pod koniec lat osiemdziesiątych wróciła do Gdańska. Nie uczestniczyła strajkach w 88 roku. Henryka Krzywonos pod koniec lat osiemdziesiątych nie walczyła o zmianę ustroju. Zmieniła za to własne życie. Wyszła za mąż. Ponieważ nie mogła mieć dzieci założyła rodzinę zastępczą, a potem rodzinny dom dziecka. Stała się mamą dla dwanaściorga sierot, którym poświęciła z mężem wszystko. - Ona nie była znana w Gdańsku jako sygnatariuszka Porozumień Sierpniowych. Była znana jako matka dzieciom. Z jednej strony Henia jest osobą surową. I dla dzieci taka była. Ale z drugiej strony widać było, że te dzieci ją kochają, że ją lubią. Dzięki niej te dzieci miały normalny dom - wspomina Maciej Kosycarz, fotograf z Gdańska. Kilka lat temu Henryka Krzywonos postanowiła wrócić do życia publicznego. W lipcu 2007 roku przyłączyła się do protestu pielęgniarek przed kancelaria premiera. - Jak przyjechała, wysiadła z busika i powiedziała: Należy zawsze walczyć o swoje - opowiada Dorota Gardias, szefowa Związku Zawodowego Pielęgniarek Jeszcze kilka dni temu mało kto znał Henrykę Krzywonos i mało kto o niej słyszał. Ludzie są jej ciekawi. Ona nie unika spotkań. Ma świadomość, że za chwilę ta popularność się skończy, a wtedy wróci do domu, gdzie jest wspierający ja zawsze i kochający - mąż. - Ostatnio się na mnie bardzo pogniewała. Pierwszy raz w życiu nie powiedziałem jej prawdy, że zapaliłem papierosa. Ale nie była zła, że zapaliłem, ale dlatego, że jej nie powiedziałem prawdy - mówi Krzysztof Strycharski, mąż Henryki Krzywonos.