W 2019 roku Muniek Staszczyk nagrał solową płytę „Syn Miasta”. W tym czasie weekendowy, spontaniczny wypad artysty do Londynu przeobraził się w dramat. Z powodu wylewu Muniek przez dwa miesiące walczył o życie i zdrowie w jednym z londyńskich szpitali.
- Trachnęło w Londynie, w najmniej spodziewanym momencie. Bezpośrednim powodem było nieleczone przez lata nadciśnienie, które pobudzałem alkoholem – przyznaje Staszczyk. I dodaje: - Wtedy jeszcze nie wiedziałem, czy to będzie wózek, czy jak to dalej będzie. Wiedziałem, że żyję, ale poczułem, że może nie być tej sceny… to tak jednak smutno.
Zobacz także: LEGENDA POWRACA! KULISY SŁAWY MUŃKA STASZCZYKA >
T.Love
Dwa lata po tych wydarzeniach Muniek reaktywuje T.Love. Zespół pracuje nad nową płytą.
- Zapowiada się ciekawie. Jest powrót starego składu. Postawiliśmy sobie wysoko poprzeczkę – mówi Jan Benedek, muzyk T.Love.
Wszyscy cieszą się z powrotu Muńka do zdrowia.
- Myślę, że jest z nim zadziwiająco dobrze, jak na człowieka po takich przejściach zdrowotnych i jak na swój wiek. To jest jednak kawał twardziela – podkreśla Benedek.
- Dopadła mnie deprecha, nie mogłem się z tym odnaleźć, jako taki człowiek… kiedy już zdrowiałem, to walnęła pandemia. Musiałem znaleźć dla siebie jakąś przestrzeń. Wtedy przyszedł pomysł na reaktywację T.Love. Zacząłem pisać teksty od lata tamtego roku i to mnie wciągnęło w robotę – opowiada Muniek.
„Muniek przygląda się Polsce”
Muniek, czyli Zygmunt Staszczyk, działa na scenie już 40 lat. Pochodzi z Częstochowy, tam w szkole średniej rozpoczął przygodę z muzyką. Dziś często wraca do rodzinnego miasta, odwiedza rodziców i przyjaciół.
- Muniek przygląda się Polsce. Dużo bardziej wnikliwie niż ja. On się ciągle dziwi i pyta. Mnie zalewa krew, ale widzę, że jego tego nie oduczę, pozostaje mi go z tym jego charakterem pokochać, bo co mam zrobić – mówi aktor i pisarz Jan Nowicki, który przyjaźni się z Muńkiem.
Niektóre z utworów Muńka mogą przypominać biografię - opowiadają o sytuacjach i miejscach bliskich artyście. Z czasem, większość z nich stała się hitami.
- Jestem chłopakiem o robotniczych korzeniach, bo mój tata, dziadek i babcia pracowali w tutejszej hucie – opowiada, oprowadzając nas po częstochowskim Rakowie.
- Naszą dzielnicę nazywano dzielnicą cudów. Nie raz widziałem krew na nosie, nie raz wydziałem wybite zęby. Można było zarobić w „Japonię”, czyli w tubę. Różne rzeczy się działy, ale było też mnóstwo dobrych ludzi – podkreśla Muniek.
Warszawa
Kultowe utwory opisywały też przemiany duchowe u artysty.
- Siedziałem zrozpaczony w swoim pokoju na Żoliborzu w Warszawie, po jakiejś totalnej imprezie, moja żona bawi się z dziećmi na podwórku, a ja mówię: „Dlaczego ja tu siedzę i w ogóle nie uczestniczę. Łeb mam jak bania”. Zacząłem taki rozpaczliwy tekst, który był wołaniem do stwórcy, że chciałbym być twoim kumplem. Wtedy zaczęła się moja droga poszukiwania i trwa to 20 lat. Droga chrześcijańska, która nie jest absolutnie drogą łatwą. Trwam przy Bogu i niech będzie moim kumplem – mówi muzyk.
Muniek po dzieciństwie spędzonym w Częstochowie na stałe przeprowadził się do Warszawy, którą pokochał.
- Jestem warszawiakiem z wyboru. Mieszkam tu prawie 40 lat. Żoliborz w moim prywatnym rankingu dzielnic jest numer jeden – mówi Staszczyk.
Od kilkunastu lat Muniek nie mieszka już na Żoliborzu, a na dzielnicy Włochy.
Utwór „Warszawa” T.Love znają chyba wszyscy.
- To jest świetny kawałek. Jestem od urodzenia z Warszawy i to miasto jest mi bliskie. Muniek jest z Częstochowy, ale dobrze rozszyfrował, jak ta Warszawa wyglądała w tamtym czasie. To jest kultowy kawałek. Jest tak czasami, że ludzie, którzy tak naprawdę nie są z Warszawy, potrafią zrobić bardzo warszawskie rzeczy – mówi Wojciech „Sokół” Sosnowski.
- To klawy facet, równy. Ja też jestem chyba równa i jak się spotkaliśmy, to jak równy z równym i jest fajnie – śmieje się aktorka i wokalistka Stanisława Celińska. I dodaje: - Kiedy nagrywaliśmy płytę „Atramentowa”, poprosiliśmy Muńka, żeby napisał tekst. Powstał niezwykły tekst, bardzo silny. Można powiedzieć, że mnie obalił i bałam się zaśpiewać. Ale zrozumiałam, że tak trzeba. Czasami o pewnych rzeczach mówimy wprost i poprzez bardzo ścisłą prawdę, wtedy można kogoś ocalić, pomóc mu.
- W tej chwili jestem naprawdę pełen życia i radości, bo nasze życie to jest sinusoida. Jestem mądrzejszy o refleksje, które przyszły po chorobie. Jestem dojrzalszy, tak mi się wydaje. Przede wszystkim się cieczę, że po dwóch latach wracam na scenę. Jednak zawsze byłem zwierzęciem scenicznym i najważniejsze w tym wszystkim były dla mnie koncerty – kwituje muzyk.