Michał wychował się w centrum Łodzi, w dzielnicy potocznie nazywanej Manhattanem. Od 17. roku życia mieszkał już sam. W bloku, na 15. piętrze.
- Jak zacząłem tu mieszkać, to różne rzeczy się działy. Moje mieszkanie było konkurencją dla pobliskich pubów i dyskotek, bo ludzie przychodzili z całego miasta i non stop była impreza – przyznaje, oprowadzając naszą ekipę po budynku.
Grzeczne dziecko
Rodzice Michała rozstali się. Ojciec, znany reżyser Marek Koterski, wyjechał do Warszawy. Misiek pozostał w Łodzi z mamą.
- Był uroczym dzieckiem, bardzo grzecznym. W szkole podstawowej pani wychowawczyni mówiła, że chciałaby, żeby Michał choć raz coś spsocił, bo był wzorowym uczniem – wspomina Iwona Ciesielska.
- Jak był malutki, to poszłam do wróżki i ta powiedziała mi: „Będzie pani miała sławne dziecko”. Bardzo to mnie wtedy rozśmieszyło – przywołuje mama Michała.
Przepowiednia zaczęła się spełniać. Misiek odwiedzał ojca w Warszawie i od młodzieńczych lat przyglądał się jego pracy. To zaowocowało pierwszymi rolami, uznany reżyser zaczął angażować syna. Misiek zagrał w takich filmach jak „Ajlawju”, „Wszyscy Jesteśmy Chrystusami”, czy kultowym „Dniu Świra”.
- (…) Łódź tak naprawdę dużo mi dała, ukształtowała mnie. Dużo też, takiej magicznej Łodzi, pokazał mi mój ojciec, który przez swój zawód zaraził mnie aktorstwem, od dziecka podpatrywałem go w tym magicznym, filmowym świecie – mówi Michał.
- Ale do szkoły filmowej nie zajrzymy – śmieje się nasz bohater, oprowadzając nas po rodzinnym mieście. I dodaje: - Byłem już w drodze na egzamin, ale przed samym egzaminem skręciłem w boczną uliczkę i niestety był ładunek (alkohol).
Poza alkoholem pojawiły się narkotyki.
- Kiedy Michał poszedł do liceum, sądziłam, że nie będzie żadnych problemów. Któregoś razu licealna miłość Michała przyszła do mnie i powiedziała: „Wie pani, mamy problem, bo Michał bierze narkotyki” – wspomina mama Miśka.
- Miałem problem, żeby radzić sobie z prozą życia. Paliliśmy dzisiaj, jak to się mówi, niewinne jointy. Z czasem doprowadziło mnie to do innych substancji i kolejnych narkotyków. Jestem trzeźwy siedem lat i można powiedzieć, że moje życie jest jak z bajki. Ale to też ciężka praca na całe życie – przyznaje aktor. I zaznacza: - Jestem w pełni przekonany, że w moim wypadku, to, że jestem trzeźwy i żyję, to dzięki Bogu. Rozpatruję to w kategoriach cudu.
Po ciężkiej pracy terapeutycznej, Misiek odbił się od dna. Dziś, oprócz w nowych rolach filmowych, spełnia się w teatrze. Na stałe występuje w kilku spektaklach m.in. w komedii “The Strings, czyli sex, drugs i disco” - oraz sztuce „Wąsik”, w której gra leniwego nastolatka.
- Przed każdym spektaklem klękam i dziękuję Bogu za tę służbę i proszę, żebym dzisiaj dobrze ludziom służył – mówi Michał.
A co mówią o nim koledzy po fachu?
- Ma aktorski słuch, z nim się fajnie dialoguje. Nie chodzi o to, że jak nauczył się kwestii, to będzie ją wypowiadał, tylko on rozmawia z partnerem i to jest strasznie fajne i rajcujące. On zawsze coś wykombinuje, zmieni ton, czy coś innego. Bardzo lubię z nim grać – przyznaje Mirosław Baka.
- Jest nieobliczalny, ale bardzo solidny i uczciwy w swojej postawie. W postawie na scenie i tej życiowej. Jeżeli ktoś myśli, że rąbnął o ziemię, pogruchotał się i więcej nie wstanie, to na przykładzie Miśka można się nauczyć, że można się podnieść – mówi aktor Jarosław Boberek.
Syn
Michał jest ojcem pięcioletniego Fryderyka.
- Myślę, że taką największą wartością jest to, że mój Fryderyk urodził się, jako pierwszy, w trzeźwej rodzinie Koterskich. Mój ojciec jest uzależniony, jego ojciec zapił się na śmierć, a mój Frysio przyszedł na świat już w trzeźwej rodzinie. Jedyne, czego chciałbym sobie życzyć, to, żeby jego nigdy nie spotkało piekło uzależnienia. I to w najtrudniejszych chwilach sobie przypominam i to mnie mobilizuje – zwierza się Michał.
- Jest fajnym ojcem, zabawnym. Nie wiem, czy umiem się tak bawić jak Michał. Jest też odpowiedzialny. To fajny i domyślny tata – chwali Marcelina Leszczak, mama Fryderyka.
Jak Michał patrzy teraz w przyszłość?
- Na terapiach nauczyłem się, że myślenie o przyszłości mi nie służy. Mogę mieć plany, ale jest takie przysłowie „Jak chcesz rozśmieszyć pana Boga, opowiedz mu o swoich planach”. Dla mnie najlepsze jest tu i teraz i skupiać się na danej chwili, co mogę zrobić dla siebie, dla drugiego człowieka, a myślenie o przyszłości i przeszłości jest szkodliwe - kwituje.