Karierę zaczynała w latach 70. - Mój pierwszy poważny klaps to był dzień zdjęciowy u Agnieszki Holland w filmie "Zdjęcia próbne" - wspomina Zajączkowska, która zagrała dziewczynę, ubiegającą się rolą. - Małgosia od początku miała w sobie niebywałą prawdę i spontaniczność. Nie było wiele takich aktorek w Polsce, dlatego zwróciłam na nią uwagę - mówi Agnieszka Holland.
"Powiedział, że chce być z artystką"
A przecież Zajączkowska wcale nie planowała zostać aktorką! Wybierała się na medycynę, ale plany zmieniła z powodu... chłopaka, którego w tamtym czasie kochała. - On zdawał na akademię sztuk pięknych. I stanowczo powiedział, że chce być z artystką - wspomina Zajączkowska. Właśnie z powodu tamtej wielkiej miłości wybrała drogę życiową. - Ja sześć, może siedem razy byłam zakochana na śmierć i życie - mówi z mocą Zajączkowska.
Aktorka jest warszawianką. Matka wychowywała ją samotnie, ale kiedy mała Małgosia skończyła pięć lat, jej opieką i edukacją zajęli się dziadkowie - pedagodzy. - Nie lubię określenia, że mama mnie zostawiła - mówi stanowczo aktorka. - Ona wyszła drugi raz za mąż i z ojczymem mieszkała w maleńkiej kawalerce. Co dzień miałam z nią kontakt, ale byłam "babcina". Jak chorowałam, to była przy mnie babcia. Jak wyjeżdżałam, to z nią. Normalnie dzieci powinny być z rodzicami... Ale, hej! Może ja mam z tego jakieś profity? Dzięki dziadkom mam przekonanie, że jestem mocna i dam sobie ze wszystkim radę - analizuje aktorka, stojąc przy bloku, w którym mieszkali jej dziadkowie i gdzie zawsze miała swój pokój.
"Jestem tak dobra, jak moja ostatnia praca"
Dziś to ona nie może doczekać się wnuków. Jej dorosły syn mieszka w Stanach Zjednoczonych. Póki, co Zajączkowska realizuje swoje pedagogiczne i wychowawcze aspiracje w Teatrze Wielkim, gdzie w wakacje pracuje z młodzieżą licealną, przygotowując przedstawienia z elementami baletu i opery i - jak sama mówi - jest bardzo wymagająca.
Nasz reporter zapytał młodych artystów, jakie filmy z udziałem swojej mentorki potrafią wymienić. Rezultaty były mizerne. Zajączkowska podchodzi jednak do tego z wielkim dystansem. - Wydaje nam się, że jesteśmy znani, sławni, wszystko nam wolno. A tak naprawdę jest tu i teraz. Jestem tak dobra, jak moja ostatnia praca. A moją ostatnią pracą jest praca z nimi - wzrusza ramionami aktorka.
Życie na emigracji
Z Polski wyemigrowała w stanie wojennym. Kiedy go wprowadzono, była we Francji. Stamtąd wyjechała z mężem do USA. Niemal od samego początku próbowała swoich sił w zawodzie, co nie było łatwe, choćby ze względu na to, że nie znała bardzo dobrze angielskiego. Mimo wszystko, protekcja Agnieszki Holland otworzyła jej drogę do kariery.
- Byłam dla niej wsparciem, na pewno - przyznaje Holland, dzięki której Zajączkowska zagrała w nominowanym do Oskara filmie Paula Mazurskiego "Wrogowie". - Ona była stworzona do tej roli, nikt by tego lepiej nie zagrał - komplementuje Holland.
Stein zamiast Zajączkowskiej
W ciągu 17 lat spędzonych w Stanach Zjednoczonych Zajączkowska zagrała w kilku filmach fabularnych. Wystąpiła m.in w "Strzałach na Broadwayu" u Woody’ego Allena i kilku popularnych serialach telewizyjnych. W USA nie występowała jednak pod swoim nazwiskiem. Była znana, jako Margaret Sophie Stein. Powód był prozaiczny: nazwisko Zajączkowska było dla amerykanów zbyt trudne. - Używając go od razu zakończyłabym karierę! Stąd Stein: nazwisko mojego męża. A Margaret Sophie wzięło się stąd, że ja jestem Małgorzata Zofia - tłumaczy aktorka, która w 1999 roku wróciła do Polski.
Na decyzję o powrocie wpłynęło kilka spraw. - Grałam z akcentem. A role, na których naprawdę mi zależało, były przydzielane gwiazdom. Film to biznes. Nikt nie postawi na aktorkę z akcentem w wielomilionowej produkcji - mówi szczerze aktorka. Decyzję o powrocie przyspieszył też rozwód. - W Stanach czułam się samotna, więc wróciłam do kraju. I jestem bardzo zadowolona - przekonuje.
Dziś żyje w pojedynkę. - Nie szukam mężczyzny, ale gdyby się pojawił, to byłoby super - mówi aktorka, choć od razu zaznacza, że poprzeczkę stawia wysoko. - Mnie jest już szkoda czasu na erzace – mówi stanowczo.