- 1 milion, 52 tysiące i 674. Taki jest stan pani konta? - Fajnie by było! Tak. Jest tak! Na Facebooku - śmieje się Magda Gessler. - Fani we mnie wierzą, a ja dodaję im energii. Przed randką proszą mnie o besos, przed rozwodem też. A ja im tych besos udzielam. Jak ksiądz! - opowiada.
Magda Gessler: ja byłam ta głupsza
Magda Gessler nie kryje, że popularność i poczucie bycia uwielbianą są dla niej bardzo ważne. - Potrzebuję tego bardzo. Wszyscy mogą mi mówić komplementy, a mnie zawsze jest mało - przyznaje.
Tak jest od dzieciństwa. - Ja byłam tą głupszą częścią rodzeństwa. Mój brat był geniuszem. A ja malarką. Ja żyłam w swoim fantastycznym świecie. Zawsze zachowywałam się inaczej, niż dzieci w szkole. To powodowało śmiech i moje kompleksy, bo nie byłam akceptowana w społeczności. Byłam bardzo dziwnym dzieckiem, wychowywanym trochę na Kubie, trochę w Meksyku, w Bułgarii - wylicza.
Umarłabym z głodu
Częste podróże związane były z pracą zawodową jej ojca, który do dziś jest korespondentem Polskiej Agencji Prasowej. Mama była realizatorką nagrań muzycznych i filmowych. Brat restauratorki, Piotr Ikonowicz, został politykiem i działaczem społecznym. Ona, zanim zajęła się gastronomią, ukończyła Królewską Akademię Sztuk Pięknych w Madrycie.
Ojciec restauratorki, Mirosław Ikonowicz, pokazuje nam swój portret. - Magda malowała go do 4 nad ranem. Była wtedy na drugim roku studiów. To bardzo dobra karykatura, bo wyglądam na niej na człowieka z charakterem - mówi Ikonowicz. Obrazów córki ma zresztą w domu więcej. - One zapowiadały, że będzie dobrą malarką - mówi jej ojciec.
Magda Gessler nie żałuje jednak porzucenia malarstwa. - Powiedziałam sobie kiedyś, że jeśli to, czy będę miała pieniądze, czy nie, ma zależeć od gustu kogoś, kto nie ma gustu, tylko ma pieniądze, to umrę z głodu! A kiedy podam dobrego schabowego, to zawsze będę miała z czego żyć - mówi Magda Gessler.
Randka przy parówkach
Ostatnio Magda Gessler postanowiła nie tylko podawać, ale i produkować wyroby mięsne. Firmuje swoim nazwiskiem między innymi parówki i białą kiełbasę, które nazwę przyjęły od słynnego "besos", co po hiszpańsku znaczy "buziaki".
- Przy wszystkich rarytasach, jakie mogę jeść, moim marzeniem pozostaje serdelek, z którego tryska sok, i biała kiełbasa, podana w sosie chrzanowym albo w konfiturze w cebuli. Dla mnie to luksus! - przekonuje restauratorka. Nam opowiada też, że na swojej pierwszej randce jadła właśnie parówki. - To było na Kubie, a ja miałam 13 lat. On nazywał się Carlos. Nad brzegiem morza jedliśmy parówki. Zimne - wspomina.
"Ona jest aniołem"
Skąd bierze się ogromna popularność Magdy Gessler? - Sam zastanawiałem się nad fenomenem jej kariery. Wydaje mi się, że on wynika z jej ekspresji, bezpośredniości, spontaniczności, czasem nawet nadmiernej. Ja odczuwam, i myślę, że wielu telewidzów też, że to jest szczere. Ona zawsze taka była. I bardzo stanowcza - mówi Mirosław Ikonowicz.
Osobowość Magdy Gessler powoduje, że "Kuchenne Rewolucje" cieszą się niezmienną popularnością - przez sześć lat odwiedziła już grubo ponad setkę polskich restauracji. Podczas kręcenia programu bywa bardzo nerwowo: Gessler wielokrotnie tłukła zastawę, zdarzyło jej się wybić okna siekierą, a właścicielom restauracji powiedzieć wprost: "Wy trujecie ludzi!".
A jednak w zdecydowanej większości restauratorzy są jej wdzięczni. - Ona chce ludziom pomóc! Wyczuwa, jakie mają problemy. W naszym przypadku to były problemy w małżeństwie, było na ostrzu noża… Ona nam pomogła. To jest człowiek, który ma serce - mówi Mirosław Ochman, w którego restauracji przeprowadzone zostały "Rewolucje". Gdy dziś on i jego żona Sabina spotykają się z Gessler, witają ją czułym uściskiem, nazywają "Madzią", a nawet "aniołem stróżem".
Szantażyści, złodzieje i kłopoty
Nie wszyscy uznają jednak jej autorytet. Głośnym medialnym echem odbił się jej pobyt w jednym z hoteli na Pomorzu. Niezadowolona z obsługi restauratorka skrytykowała menadżera hotelu w wywiadzie prasowym, ten zaś oddał sprawę do sądu. Gessler została skazana, ale od wyroku sądu się odwołuje. - To, co zrobił ten pan, to jest wykorzystanie mojego wizerunku do zrobienia sobie reklamy! - ocenia. Przyznaje, że wiedząc, jak skończy się sprawa, zachowałaby się inaczej. - W życiu bym tam nie przyjechała! To jest dla mnie bardzo bolesne - przyznaje.
Nie był to pierwszy raz, kiedy musiała stawiać czoło trudnym sytuacjom. - Moje "Kuchenne Rewolucje" są prawdziwe, ponieważ ja sama przeżyłam prawdziwe kłopoty. Musiałam walczyć z różnymi ludźmi: szantażystami, złodziejami… Różni są ludzie, którzy się przewijają przez restaurację. Ale szefowie kuchni, są u mnie ci sami! Jeden od 17, drugi od 25 lat. O czymś to świadczy. To są ludzie, których się szanuje, to jest jak rodzina! – uśmiecha się Gessler.
Film o Gessler?
Plotka głosi, że zamierza zostać gwiazdą dużego ekranu u samego Pedro Almodovara. Jak się okazuje, informacja ta nie jest oderwana od rzeczywistości. - Poznaliśmy się w akademii sztuk pięknych. On zna moje życie i wie, że to jest życie na jego film. Bo jest ciekawe - potwierdza Gessler.
Zanim zobaczymy film Pedro Almodovara o życiu Magdy Gessler, możemy oglądać ją w głównej roli w "Kuchennych Rewolucjach" na antenie TVN. W każdy czwartek o 21:30.