Władysława Frasyniuka aresztowano w październiku 1982 roku. Skazano go na sześć lat więzienia. Wypuszczony po dwóch, szybko wrócił za kontynuowanie działalności opozycyjnej. W zakładzie karnym prowadził głodówkę, został pobity przez służbę więzienną. Wyszedł po amnestii w 1986 roku. Do wyborów w 1989 roku był bezrobotnym, ale aktywnym działaczem Solidarności. - Władek poszedł va banque. I wbrew pozorom to nie było takie powszechne wtedy. On całkowicie był pochłonięty działalnością związkową, podziemną, konspiracyjną. A jego działalność nie znosiła żadnych kompromisów. On spalił się na ołtarzu podziemnej Solidarności – opowiada Józef Pinior, senator PO. Przed strajkami w lecie 1980 roku, 26-letni kierowca autobusów - Władysław Frasyniuk nie był związany z opozycją. Talent przywódcy i temperament pomogły mu zostać jednym z liderów strajku we Wrocławiu, a potem szefem Solidarności na Dolnym Śląsku. Tak - dość nieoczekiwanie - rozpoczął się nowy etap w życiu zwykłego kierowcy. - Nigdy nie spotkałem się z tak pozytywną energią i myśleniem jak w sierpniu 80-go roku. Nie było lepszych, gorszych. Niebywałe czasy, które się w historii Polski nigdy później nie powtórzyły – wspomina Władysław Frasyniuk. Frasyniuk uczestniczył w rozmowach Solidarności z władzą pod koniec lat 80. Był uczestnikiem „okrągłego stołu". W wyborach w 1989 roku nie kandydował. Do Sejmu wszedł dwa lata później. Jednak po 10 latach poselskiej kariery, po przegranych wyborach odsunął się od polityki i poświęcił karierze biznesowej. Od 20 lat prowadzi własną firmę transportową. - Moja rodzina zapłaciła straszną cenę. Moja pierwsza żona zapłaciła dramatyczną cenę. Moje dzieci są poturbowane do dnia dzisiejszego, i szczerze powiedziawszy, nie czerpią radości z tego, że ich tata jest znaną postacią. Ja wyrzutów sumienia nie mam, ale rozumiem moje dzieci, bo mnie nie było przecież w domu prawie 20 lat – wyjaśnia Frasyniuk. Frasyniuk ma cechy lidera i wojownika. Naszemu reporterowi szczerze powiedział, że więzienie zabiło w nim wrażliwość. Jest opanowany i spokojny w sytuacjach zagrożenia zdrowia i życia, ale za to szybko traci cierpliwość i wybucha w sytuacjach codziennych. - Robiliśmy to wszystko po to, żeby Polska była krajem lepszym. Co nie znaczy, że idealnym. I jeżeli porównamy Polskę z innymi krajami naszego regionu, to wykorzystaliśmy ten dar wolności lepiej niż inni. To nie znaczy, że bardzo dobrze, bo wiele jeszcze trzeba zrobić. I myślę, że Władek podzieliłby moją opinię. Zrobiliśmy bardzo dużo. Wiele naszych marzeń się spełniło, a o wiele innych rzeczy trzeba jeszcze się upominać i domagać, a czasem będzie trzeba o nie walczyć – podsumowuje Adam Michnik.