Gotowy na sukces
O tym, że w przyszłości będzie tworzył filmy i stanie się sławnym reżyserem, wiedział od najmłodszych lat. Zmienił nawet nazwisko.
– Byłem przeświadczony, że zrobię karierę zagranicą i szukałem nazwiska, które będzie tak samo proste do wymówienia przez Polaka, jak i Eskimosa – opowiada.
W ten sposób Patryk Krzemieniecki został Vegą. Inspiracją było ukochane przez reżysera „Pulp Fiction”
Wiarę w siebie i poczucie wyjątkowości, w dużej mierze zaszczepiła w nim matka, która samotnie wychowywała Patryka.
- Miał dziewięć miesięcy, kiedy jego tata nas zostawił. Starałam się, by ten jego świat był bezpieczny, kochany i szczęśliwy dla niego. Żeby nie miał poczucia, że brakuje mu ojca – opowiada matka reżysera.
Jak mówi reżyser, mama zbudowała w nim poczucie, że jest najlepszy we wszystkim.
- Z jednej strony to fajne, bo buduje w dziecku poczucie wartości, a z drugiej nakłada ogromne obciążenie. Ja natychmiast od świata chciałem otrzymać potwierdzenie, że jestem najlepszy – wspomina Vega.
„Miałem na karku komorników”
Początki w branży filmowej nie należały do prostych. Młody reżyser długo czekał na swoją szansę, ale było warto. Jego debiut - serial „Pitbull” do dziś uznawany jest za najlepszy polski serial sensacyjny. Reżyser znikąd zebrał w obsadzie serialu takie tuzy aktorstwa jak: Janusz Gajos, Andrzej Grabowski, Krzysztof Stroiński i Małgorzata Foremniak.
- Od 18 do 26 roku życia cały czas walczyłem o to, by nakręcić film. To było osiem lat ciągłych niepowodzeń. Miałem na karku komorników, ścigały mnie banki. To był bardzo trudny czas, ale wspominam go dobrze, bo on mnie mocno ukształtował.
Brak doświadczenia stał się jednocześnie jego atutem. Reżyser od początku łamał zasady i konwenanse. Nie chciał realizować filmów zgodnie z zasadami, które poznają reżyserzy w szkole filmowej.
- On tych zasad nie znał, a nawet, jeśli znał, to je ignorował. Miał to po prostu gdzieś – chwali Andrzej Grabowski.
Aktor przypomina scenę z „Pitbulla”, w której grany przez niego bohater, przyjmuje łapówkę.
- Myśmy to kręcili ze trzy, cztery godziny. I wciąż było źle. Nie wiedziałem, o co chodzi. A on żądał niegrania roli, tylko normalnego zachowywania – mówi aktor.
„Nie mam pitbulla tylko yorka”
Filmy Vegi pokazują głównie ciemną stronę naszego społeczeństwa. Pełno w nich broni, narkotyków i pościgów. Wielu fanów odbiera Vegę, jako osobę z takiego właśnie świata. Ale sam reżyser mówi o sobie inaczej.
- Jestem bardzo wrażliwym, uczuciowym facetem, który często się wzrusza na kreskówkach. Ja w swoich filmach obłaskawiam koszmary, rzeczy, których się w życiu boję. W domu nie mam pitbulla tylko yorka – mówi o sobie Vega.
Wypadek był punktem zwrotnym
Nie zawsze jednak tak było. Patryk Vega ma już za sobą ekstrawagancki etap życia wypełniony alkoholem i narkotykami. Porzucił je z dnia na dzień, na skutek wypadku samochodowego, który przeżył w Wigilię. Jechał z córką i żoną do rodziny.
- Zderzyliśmy się czołowo z drugim samochodem, z którego wybiegł człowiek krzycząc, że zabiłem mu ojca. Pomyślałem wtedy, że miałem na Wigilii zjeść z rodziną pierogi, a nic takiego się nie wydarzy, bo prawdopodobnie moje życie się skończyło – przywołuje Vega.
Z wypadku wszyscy wyszli cało, ale wydarzenie było punktem zwrotnym w życiu reżysera.
- Dla mnie biblia jest instrukcją, jak żyć – mówi Vega.
Oddany ojciec, szczęśliwy mąż
Reżyser sam jest producentem swoich filmów. Na co dzień pracuje razem z żoną, Katarzyną, która jest księgową w jego firmie. Vega chroni swoja prywatność, ma trójkę małych dzieci, którym poświecą każdą wolna chwilę.
- Sam nie miałem ojca, brakuje mi wzorca męskiego w domu, więc cały czas się tego ojcostwa uczę. Chciałbym być dobrym ojcem i dzięki żonie wracam o godz. 17 do domu i zamieniam się w męża i ojca. Wiem, że przy mojej żonie dokonały się wszystkie moje dobre przemiany. Osiągnęła to dzięki swojej cierpliwości i łagodności. Tylko miłość jest w stanie pokonać demona – kończy Vega.
Co myśli o kontrowersjach wokół jego filmów?
- Wykorzystuję hejt do sukcesu swoich filmów. Kiedy publiczność się polaryzuje i tworzą się dwa obozy – jeden kocha film, a drugi nienawidzi ludzie nie idą do kina, dlatego, że ten film im się podoba, tylko po to, żeby móc, jak najszybciej włączyć się do dyskusji i opowiedzieć się po którejś ze stron. Jestem wdzięczny hejterom, wykonujecie dla mnie kapitalną robotę – przekonuje Vega.