Postaci, w które wciela się Igor Kwiatkowski podczas spektakli Paranienormalnych, są znakiem firmowym kabaretu. Artyści chętnie parodiują też aktorów i muzyków. Nie poruszają jedynie tematów związanych z polityką i kościołem.
- Nic się nie dzieje tak, że postanawiamy, że stworzymy jakąś kultową postać i ona powstaje. To musi się urodzić samo. I to nie jest robione pod publiczność, ale na początku podoba się nam, a potem sprawdzamy czy podoba się także ludziom – mówi Michał Paszczyk.
- Te wszystkie postaci powstają zazwyczaj z nudów. Wracamy na przykład skądś autem i Igor z nudów zaczyna kogoś udawać. Wtedy my stwierdzamy, że to jest fajne i może warto coś z tym zrobić – dodaje Robert Motyka.
Pierwotny skład kabaretu Paranienormalni to Robert Motyka i Igor Kwiatkowski. Igor z wykształcenia kucharz, a Robert technik weterynarz poznali się podczas pracy w pubie. Michał Paszczyk jedyny aktor z wykształcenia w tym gronie, dołączył do Paranienormalnych sześć lat temu. Chociaż z występów na scenie znani są trzej artyści, to bez czwartego członka zespołu, akustyka Rafała Kadłuckiego nie odbędzie się żaden spektakl.
Jelenia Góra to miasto, w którym w 2004 roku kabaret Paranienormalni pierwszy raz pojawił się na scenie jednego z miejscowych klubów.
- Z Robertem poznaliśmy się w knajpie, w której ja byłem kucharzem, a Robert był tam DJ-em. Bardzo lubiliśmy po zamknięciu klubu puszczać jakieś pełne energii piosenki i się wygłupialiśmy. Po takich kilku wygłupach Robert zaproponował, że może byśmy zrobili kabaret. I do dziś staramy się pielęgnować w sobie tę przyjemność z rozśmieszania, od której zaczynaliśmy nasze występowanie – opowiada Igor Kwiatkowski.
Chociaż temperament Igora Kwiatkowskiego i zdolności parodiowania różnych osób sprawiają, że dominuje na scenie, po 10 latach pracy nie rodzi to już konfliktów w zespole.
- Role w kabarecie są określone. Nie pchamy się wszyscy do światła bo każdy wie, w którym miejscu stoi – mówi Robert Motyka.
- My wiemy, które nasze cechy są przydatne dla kabaretu i potrafimy tak razem pociągnąć ten wózek, by nikt nie szarpał w swoją stronę. I żeby iść w jednym kierunku, wykorzystujemy swój potencjał pełniej niż kiedyś – dodaje Michał Paszczyk.