„Przeżywa ciągłe zauroczenia czymś nowym”. Kulisy Sławy Małgorzaty Ostrowskiej

TVN UWAGA! 324831
Publiczność zna ją z przebojów, takich jak „Szklana Pogoda” czy „Gołębi puch”. Przyjaciele natomiast wiedzą, że to człowiek renesansu. – Gosia, jak trzeba, to potrafi położyć kafelki w łazience i uszyć nawet buty – wylicza Wanda Kwietniewska, z którą Ostrowska przez kilka lat śpiewała w zespole Lombard.

Miała być biologiem

Choć jako mała dziewczynka miała inne pomysły na życie, Małgorzata Ostrowska od dawna spełnia się na scenie. W wieku 17 lat wygrała Konkurs Piosenki Radzieckiej, a początki jej popularności sięgają lat 80., gdy współtworzyła zespół Lombard, jedną z pierwszych polskich grup pop-rockowych.

- Bardzo wesoło było w zespole Lombard na początku. To była naprawdę imprezowa grupa – wspomina Małgorzata Ostrowska.

To z tamtych czasów pochodzą takie przeboje Lombardu, śpiewane przez Ostrowską, jak „Szklana Pogoda”, „Taniec pingwina na szkle”, „Droga pani z telewizji” czy „Adriatyk ocean gorący”.

- Wszystkie znaki na niebie i ziemi pchały mnie w kierunku muzyki, a ja chciałam być biologiem. Zdawałam na studia, ale słabiutko mi poszło i się nie dostałam. Wtedy postanowiłam „przezimować” do następnych egzaminów w Studio Sztuki Estradowej w Poznaniu i tak się jakoś złożyło, że zostałam. To się zrobiła bardzo długa zima – śmieje się wokalistka.

Niesamowity image

Małgorzata Ostrowska na scenie zawsze przykuwała uwagę.

- Oprócz tego, że fantastycznie śpiewała, to miała też niesamowity image, bardzo rozpoznawalny, nie można było jej pomylić absolutnie z nikim. Pamiętam ten punkowy irokez i różne malunki na twarzy i czole. To było niezwykle oryginalne – wspomina Grzegorz Skawiński.

- Mi się jej wygląd sceniczny bardzo podobał, a mama wszystko cierpliwie znosiła – mówi Barbara Aemisegger, siostra Małgorzaty Ostrowskiej.

- Jak przyjeżdżała do nas do Szczecinka i wyszłyśmy na spacer czy do sklepu, a ona chodziła w takich śmiesznych spodniach, to tak się wstydziłam! Mówiłam jej: „Idź trzy kroki przede mną, a ja pójdę za tobą” – opowiada Melania Ostrowska, matka wokalistki.

Podkreśla jednak, że zawsze była dumna z kariery muzycznej córki.

- U nas wszyscy w rodzinie ładnie śpiewali. Nawet ja – dodaje pani Melania.

Konflikt w zespole Lombard

Zanim Ostrowska ostatecznie odeszła z Lombardu, zespół przechodził kilka przetasowań. W pierwszym składzie było troje wokalistów: Małgorzata Ostrowska, Wanda Kwietniewska i Grzegorz Stróżniak. To, co mogło być wielkim atutem, okazało się źródłem konfliktów.

- Rzeczywiście był taki moment, kiedy zespół stwierdził, że nie chce ze mną pracować i będzie pracować z Wandą. Wtedy wkroczył nasz manager Piotr Niewiarowski i powiedział, że jak ja odejdę, to on odchodzi ze mną. Wtedy zespół wycofał się ze swojej decyzji i ostatecznie odeszła Wanda – opowiada Ostrowska.

- To było dobre posunięcie. Oczywiście, dla mnie ten pierwszy okres był ciężki, ale na szczęście trwało to krótko. A publiczność na tym zyskała, bo miała zespół Lombard i mój zespół Wanda i Banda – opowiada Wanda Kwietniewska.

- Najważniejsze, że przyjaźń nam się nie rozjechała. Nadal bardzo się lubimy i to jest cenne – dodaje.

Przyjaźni nie udało się utrzymać z Grzegorzem Stróżniakiem, który w pewnym momencie zablokował Ostrowskiej swobodne wykonywanie części wspólnych przebojów. Nie chciał teraz wypowiadać się na ten temat, a sprawa od kilkunastu lat toczy się w sądzie.

- Były próby dojścia do ugody, ale się nie udało. Myślę, że należy raz na zawsze ustalić, że wszyscy mamy prawa do tego, co stworzyliśmy razem. Popularność zespołu Lombard jest naszą wspólną zasługą i wydaje mi się, że należy to uznać – komentuje Małgorzata Ostrowska.

Rodzina w komplecie

Z czasów Lombardu, poza przebojami, Małgorzacie Ostrowskiej pozostał mąż, z którym poznali się, gdy ten fotografował zespół, oraz syn, który po wielu latach terminowania jako pracownik techniczny, dołączył do grupy artystki jako gitarzysta.

- Jestem wielkim fanem mojej mamy, a w zasadzie mojej pani kierownik, Gośki. Podziwiam ją w wielu kwestiach i nie chodzi tylko o to, jak robi kotlety, a robi je wspaniale. Podoba mi się jej konsekwencja i upór w dążeniu do rozwoju. Bardzo szanuję, że nigdy się nie zatrzymała, nawet jak było pod górkę – mówi Dominik Ostrowski, syn wokalistki.

Położy kafelki i uszyje buty

Także pandemia koronawirusa i ograniczenia z nią związane nie były dla artystki czasem straconym. Wykorzystała go na pracę nad nową płytą i okazjonalne wydarzenia muzyczne oraz na ulubione zajęcia domowe.

- Robię domowe kremy – zdradza wokalistka.

- Małgosia to jest człowiek renesansu. Ona prowadziła sklep z ciuchami, które szyła sama, kręciła kremy (…) Gosia, jak trzeba, potrafi położyć kafelki w łazience i uszyć nawet buty – wylicza Wanda Kwietniewska i dodaje: Dla mnie najbardziej zaskakujące było, jak Małgosia zaczęła robić wyroby mięsne. Piekła jakieś boczki, robiła kiełbasy. A teraz jest wege.

- Nie powiedziałabym, że to są moje talenty. To są po prostu moje rozliczne zajęcia, które lubię wykonywać – mówi sama wokalistka.

- Moja mama przeżywa ciągłe zauroczenia czymś nowym. Pięć lat temu miała zajawkę na grafikę komputerową. Teraz ma na malowanie. Do tego nieustannie uwielbia pielęgnować swój ogród i zajmować się zwierzętami. Nie wiem, kiedy ona znajduje czas na śpiewanie, ale jednak go znajduje – mówi jej syn, Dominik Ostrowski.

Małgorzata Ostrowska od lat mieszka pod Poznaniem. Do rodziny należy także kilka kotów i psów. Bliskość natury pozwala piosenkarce zachować równowagę potrzebną do pracy.

- Z chęcią przyjmuję ten wielki świat, który oferuje mi moja praca, ale muszę mieć odskocznię, którą mam tutaj – mówi artystka.

Artystka ciągle aktualna

Po przeboje Ostrowskiej chętnie sięgają także artyści młodego pokolenia. „Gołębi Puch” zabrzmiał na trasie Męskiego Grania w 2017 roku wykonany przez Ostrowską z Tomaszem Organkiem. Rok później do wspólnego zaśpiewania „Meluzyny”, hitu z filmu „Podróże pana Kleksa”, zaprosiła ją Daria Zawiałow.

- Jak miałam 13 lat to wykonywałam ten utwór na festiwalu w Koninie i po 13 latach stanęliśmy na ogromnej scenie Męskiego Grania z Małgorzatą Ostrowską. To było dla mnie czymś absolutnie niesamowitym – wspomina Daria Zawiałow.

- Śpiewając „Meluzynę”, nigdy nie sądziłam, że jest to tak mocny utwór, który tyle lat przetrwa. (…) Chyba te dzieci z czasów „Pana Kleksa” dorosły i ten utwór zyskał moc – mówi Małgorzata Ostrowska.

- Ja już wielokrotnie schodziłam z tej sceny i sprawdzałam, czy znajduję się w innym miejscu, w innym zawodzie. Jest przecież wiele zawodów, które mogłabym wykonywać, choćby moje ulubione rzemieślnictwo. Ale na scenie jest taka adrenalina, której nie da się zastąpić. Tam mam poczucie, że jestem we właściwym miejscu – ocenia wokalistka.

Teraz Małgorzata Ostrowska, jak wszyscy artyści, czeka na możliwość pełnego koncertowania, zwłaszcza, że w przyszłym roku będzie świętować jubileusz 40-lecia pracy scenicznej.

podziel się:

Pozostałe wiadomości