Kultowy Lady Pank! "Rock’n’roll to jest zabawa!"

TVN UWAGA! 4653439
TVN UWAGA! 267559
Legendy polskiego rocka mające na koncie skandale i hity. Światowej klasy gitarzysta i rasowy frontman – jedna z najbardziej dobranych artystycznie par, przebijająca stażem nie jedno małżeństwo. W Kulisach Sławy zespół Lady Pank!

Dwóch Janów, Borysewicz i Panasewicz, lider i frontman zespołu Lady Pank od 35 lat nie schodzą ze sceny. Ich teksty stały się kultowe, a utwory zna i śpiewa kolejne, trzecie już pokolenie.

- Jechaliśmy na koncert, wychodzimy na stacji benzynowej całą grupą i podchodzi człowiek i mówi: „Dzięki za lata 80-te. Szkoda, że już nie gracie”. A gramy po 100 koncertów w roku – mówi Jan Borysewicz.

Początki

W latach 80. zespół cieszył się ogromną popularnością.

- Ale wtedy nie dało się żyć. Nie mogłem z domu wyjść. Wychodziłem nocą. Dziewczyny wisiały mi na plecach, albo co chwila ktoś prosił o autograf. Nie narzekam, ale nie było to moim celem w życiu. Chciałem grać – wspomina Borysewicz.

Lady Pank wskoczyło na listy przebojów dość nieoczekiwanie.

- Potajemnie nagrałem utwór „Mała Lady Pank”, nagrywając płytę z Izą Trojanowską w Teatrze Stu w Krakowie. Ten utwór wskoczył do radia i stał się przebojem, a nie było wtedy jeszcze zespołu. Byłem sam, jako muzyk i Andrzej Mogielnicki, jako autor tekstów. Ale już mieliśmy nazwę – opowiada Borysewicz.

Jacek Niedźwiedzki dobrze pamięta debiut Lady Pank.

- To były świetne czasy dla polskiej muzyki. Wbić się w czołówkę na liście było trudno, a im się to udało. Myślę, że jest to sukces Janka Borysewicza, bo jest świetnym kompozytorem i Andrzeja Mogielnickiego, który to wszystko wymyślił. Jak mi przyniósł i powiedział, że następne piosenki to będą same numery jeden, to sobie pomyślałem, że każdy tak mówi, a to się okazało prawdą – mówią.

Nowy album

Debiut okazał się strzałem w dziesiątkę. Hit za hitem. Na każdym koncercie grany jest repertuar z pierwszej płyty, mimo że wydali ich ponad 20, to pierwsza przeszła, jako najważniejsza w historii polskiego rocka. Blisko miesiąc temu Lady Pank wydał nowy album.

- Nowa płyta to jest stara płyta, którą nagraliśmy jeszcze raz. Te utwory brzmią identycznie jak 35 lat temu – mówi Borysewicz.

- To nie jest łatwe, żeby podejść do czegoś, co jest już w uszach i w głowach ludzi. To dość spore ryzyko, bo zawsze jednak będzie się ocenianym – mówi Janusz Panasewicz.

- Utwory w większość były wzorowane na pierwszej płycie, ale tam się też pojawiło dużo różnych smaczków. Janek nagrywał różne instrumenty i dokładał do utworów. To było jak dodanie świeżych przypraw, którymi można się delektować. Akordeon i rock’n’roll to dobre połączenie – mówi Marcin Wyrostek, akordeonista.

- To jest tak jakby wziąć udział w czymś legendarnym, nie było mnie przy nagrywaniu tej pierwszej płyty, ale zdarzyło mi się być przy reedycji tej płyty. To zaszczyt – mówi muzyk Tomasz Organek.

Pierwszy koncert odbył się w klubie Park.

- Grałem w szarym prochowcu, w okularach. Następnego dnia, w którejś z warszawskich gazet, ukazał się artykuł. Napisał ktoś „Lady Pank, czyli męska Kora”. Potem ludzie mówili Panas ty męska Koro – wspomina Panasewicz.

Skład zespołu kilkukrotnie się zmieniał. Zawsze jednak w zespole występowali Borysewicz i Panasewicz. Od 24 lat grają z nimi wiernie basista i perkusista.

- Pamiętam, że Janek sprawdzał mnie pod wieloma względami, jeżeli chodzi o perfekcyjne granie. Poza tym, że jest świetnym gitarzystą to jest też świetnym perkusistą. Dla mnie, jako bębniarza to było spore wyzwanie, żeby podołać – mówi Jakub Jabłoński, perkusista Lady Pank.

Rock’n’Roll

A jak Janusz Panasewicz wytrzymał 35 lat z Janem Borysewiczem?

- Nie łatwo. Janek jest introwertykiem, niełatwym człowiekiem. Ale ja z kolei mam jakieś inne cechy i one się uzupełniają. Jak coś nam nie pasuje to sobie mówimy. To jest jedyna metoda, żeby normalnie funkcjonować i coś nagrywać, tworzyć. Szybkie oczyszczenie funkcjonuje przez wiele lat – mówi Panasewicz.

Zarówno frontman jak i lider realizują się poza zespołem, każdy z nich pracuje na własny muzyczny rachunek. Wiele ich różni, ale na pewno łączy jedno – miłość do muzyki.

- Dożo pracuję, w zasadzie nie ma dnia, żebym nie robił czegoś pod kątem zespołu, albo swoich solowych planów w Akademii Jana Boryswicza, która niebawem będzie oficjalnie założona. Będzie to fundacja. Będę szkolił młodych muzyków – mówi Borysewicz.

Czy muzycy przesadzili kiedyś z wykorzystaniem popularności?

- Pewnie parę razy odbiła nam palma, ale nie była tak duża, żeby się rozrosła. Nie powstał z tego jakiś gaj. Nie jest łatwo, kiedy jesteś rozpoznawalny, kiedy uciech, dobrodziejstw jest tak dużo. Udało nam się suchą stopą przejść przez meandry rock’n’rollowej cudowności – mówi Panasewicz.

- Największym skandalem jest to, że już nie jestem rock’n’rollowcem. Żartuje. Zawsze mówiłem, że rock’n’roll to jest zabawa, a nie muzyka była najważniejsza. Tej zabawy nie ma w tej chwili, ona jest na scenie jak gramy i się bawimy z publicznością – mówi Borysewicz.

podziel się:

Pozostałe wiadomości