- Moja złota zasada była taka: nagram każdy, nawet najgorszy utwór, pod warunkiem, że będę jego autorem i kompozytorem - mówi Krzysztof K.A.S.A. Kasowski i przyznaje, że niektóre piosenki najlepsze nie były. - Drugie moje credo jest takie: może nie śpiewam najlepiej, ale wszystko inne robię jeszcze gorzej - dodaje.
"On zawsze miał duszę artysty"
Kasa urodził się w Kielcach, wychowywał na osiedlu KSM, tutaj właśnie umówił się z nami na pierwsze spotkanie. - Latem było normalne, że przed blokami jedna, dwie gitarki i się grało - wspomina i opowiada, kto uczył go grać na instrumentach: - Kuzyn poduczył trochę na gitarze, trochę kolega z klasy, który mieszkał w tym bloku, poduczył zasad harmonii.
Jak twierdzi, czas, który go ukształtował, to etap podstawówki. - Jest to jedyna szkoła, jaką skończyłem w życiu. Później już nic nie wychodziło. Próbowałem, ale nie wychodziło - mówi budynek swojej podstawówki K.A.S.A. - Oni nie chcieli, żebym ja się uczył, widocznie byłem za mądry - dodaje.
Z muzyką na serio związał się w siódmej klasie podstawówki. - Zostałem gitarzystą zespołu Teatr Cieni. Od razu zmieniło się dużo, ponieważ stałem się atrakcyjny dla dziewczyn. Trochę - wspomina.
- Krzyś miał niesamowite powodzenie! - mówi przyjaciółka muzyka Sylwia Jurasik i dodaje, że późniejsza kariera Krzysztofa Kasowskiego nie była dla niej zaskoczeniem. - On zawsze się wyróżniał, zawsze był inny, kolorowy, wolny. On zawsze miał duszę artysty - mówi.
"Nie miałem pomysłu na siebie"
Krzysztof Kasowski uczęszczał jeszcze do szkoły muzycznej, której nie ukończył. Zamiast skupiać się na nauce, na dobre zaczął przygodę z zespołami muzycznymi, a 1996 roku rozpoczął solową karierę, jako K.A.S.A. Od razu inkasując nagrody - za debiut i indywidualność roku. Trzy lata później otrzymał Fryderyka w kategorii album roku - dance&techno.
- To chłopak, który jest bardzo poukładany, mógłby na przykład być księgowym mafii - żartuje Krzysztof Skiba.
Po kilku latach od pierwszych sukcesów K.A.S.A. rozstał się z wytwórnią muzyczną. - 40 utworów, w większości nowych, w ciągu pięciu lat, to jest dosyć dużo. Przestałem mieć pomysły na komercyjne rzeczy. Wypaliłem się - tłumaczy Krzysztof Kasowski. - To ja muszę mieć pomysł na siebie i tego pomysłu nie miałem - przyznaje.
Rozstanie jednak dobrze się dla niego skończyło - nadal żył z muzyki i mógł robić, co chciał. - Nagrywałem sobie rzeczy takie, na jakie miałem ochotę i strasznie polubiłem tę wolność. Nie potrzebuję dużo, żona dobrze zarabia. Jestem z klasy średniej i zostałem w klasie średniej - mówi.
"Mam to za sobą"
Teraz K.A.S.A. postanowił jednak o sobie przypomnieć. Po kilku latach znów nagrywa teledysk do nowego utworu. K.A.S.A. nie zrezygnował też z koncertowania, z nowym zespołem gra, ale dalej niezależnie - kilka koncertów w miesiącu.
- Jak powiedziała Shinead O'Connor, nie interesuje mnie, że manager ma kredyt hipoteczny. Źle się czuję, nie jadę. To jest zdrowe podejście. Nie ma sytuacji, że będę musiał coś robić. Będę robił tylko to, co ja chcę - mówi kategorycznie. Jak dodaje, nie spodziewa się, żeby jego popularność wróciła. - Nie ma powodu, dla którego miałbym być teraz sławny. Ja już to mam za sobą - twierdzi.