- Nie ma chałtury – mówi Zbigniew Wodecki. - Im skromniejsza sala, im bardziej widać, że ludzie nie mają tego, co widzą w telewizji, tym bardziej człowiek się stara, a stara się z natury. W genach to ma. Wychodzi i musi się popisać. Obojętnie czy byłaby to gnojówka, budowa, czy hala, która się otwiera. Normalny człowiek, który chce koniecznie być popularny, piękny i oklaskiwany, wszędzie będzie się starał. Na pytanie czy pragnie popularności, z wielką szczerością odpowiada - Cholernie tego chcę.Zbigniew Wodecki pochodzi z rodziny muzyków. Jego ojciec był trębaczem, mama śpiewała. Sam zaczął muzykować w wieku 5 lat. Z wyróżnieniem skończył Państwową Szkołę Muzyczną w Krakowie w klasie skrzypiec. Nie garnął się jednak dalszej do nauki, za to szybko zaczął występować. Związany był z kabaretami Piwnica pod Baranami i Anawa. Akompaniował Ewie Demarczyk.Debiut Wodeckiego jako wokalisty odbył się na Festiwalu w Opolu w 1972 roku, gdzie zdobył nagrodę. Jego kariera jako piosenkarza rozwijała się intensywnie, śpiewał piosenki, które stały się ponadczasowymi przebojami: "Zacznij od Bacha", "Z Tobą chcę oglądać świat" w duecie ze Zdzisławą Sośnicką, "Izolda", "Chałupy welcome to", "Znajdziesz mnie znowu". A już z pewnością "Pszczółka Maja" przysporzyła mu najwdzięczniejszych fanów - dzieci.Wbrew pozorom Zbigniew Wodecki jest bardzo rodzinny. Ma dwie córki i syna oraz… pięcioro wnuków w wieku od 6 miesięcy do 4 lat.Wciąż jest w trasie, głównie gra koncerty. Często współpracuje z Włodzimierzem Korczem, Haliną Frąckowiak i Alicją Majewską. Trudno w Polsce o artystę równie zapracowanego, a jednocześnie od lat utrzymującego niezmienną pogodę ducha.