Kazimierz Greń – piłkarski prezes czy bileter?

TVN UWAGA! 3820050
TVN UWAGA! 165152
Posady zawdzięczają mu Grzegorz Lato i Zbigniew Boniek. Niegdyś nazywano go szarą eminencją polskiej piłki. Dziś – żartobliwie, lub nawet kpiąco: „konik”, „bileter”. W Kulisach Sławy piłkarski baron z Rzeszowa Kazimierz Greń, prywatni: muzyk-amator.

Pochodzący z Rzeszowa prezes podkarpackiego związku piłki nożnej został bohaterem mediów po tym, jak przed meczem reprezentacji w Dublinie zatrzymała go policja pod zarzutem nielegalnego handlu biletami. Greń spędził noc w areszcie. - Na tym stadionie było ponad 20 tys. ludzi! Czy państwo sobie wyobrażają, że ja stoję - nawet w czapce, kapturzę - i krzyczę: „Panie! Ticket, ticket! 60 euro, 100 euro!” Wyobrażacie sobie ten cyrk? – dopytywał dziennikarzy już w kraju, podczas specjalnej konferencji prasowej. Jego kariera działacza zawisła na włosku. A kariera to nie byle jaka. – Podkarpacki Związek Piłki Nożnej jest jego królestwem – mówi Tomasz Włodarczyk z „Przeglądu Sportowego”.

Greń w latach 80-tych wyjechał do rodziny do Stanów Zjednoczonych. Wrócił po kilku latach z gotówką, zainwestował w nieruchomości, otworzył też pierwszy w Rzeszowie sex shop. Został działaczem samorządowym, dostał się do rady miasta. Wtedy poznał go działacz piłkarski, Wincenty Morycz. - Przyjechał na stadion, wyklepał mnie po plecach i przeszedł od razu na „ty” – wspomina Morycz. I od razu precyzuje, że nie było to szczególne wyróżnienie. - On jest z wszystkimi na „ty”. Prezydent Kwaśniewski to dla niego „Alek”! Prezydent Rzeszowa - „Tadek”. Pomyśleliśmy sobie: Taki człowiek, z takimi układami, doprowadzi związek do rozkwitu – mówi Morycz.

W 2004 roku Greń wygrał wybory na szefa podkarpackiego Związku Piłki Nożnej i tym samym został najmłodszym tzw. baronem piłkarskim. Szybko zyskiwał wpływy w PZPN. Był na tyle skuteczny, że w 2008 pomógł Grzegorzowi Lato zostać szefem polskiej piłki. Cztery lata później, skłócony z Lato, skutecznie wsparł Zbigniewa Bońka. – Wulkan energii. Ale czasem jest to ciemna strona mocy – mówi Tomasz Ryzner, dziennikarz gazety „Nowiny”. – Dwa lata temu zawieszono „Krasnowie” na pół roku. Stu chłopa, a właściwie dzieci, nastolatków, przez pół roku nie grało. A o co chodziło? Greń darł koty z panem Czajkowskim – wspomina Ryzner. Chodzi o konflikt z Benedyktem Czajkowskim, byłym prezesem klubu sportowego „Krasnowia”. Ten do dziś wspomina tamtą sytuację nie kryjąc wściekłości. - Wyrzucić młodzież z rozgrywek za to, że ja złożyłem zawiadomienie do prokuratury, że (Greń – dop.red.) złamał statut? To karygodne i podłe! – mówi ostro Czajkowski.

Greń potrafił zaskakiwać. Kiedy był jeszcze rzeszowskim radnym, jego oświadczenia majątkowe badała policja i CBA. Nieprawidłowości nie znaleziono, ale prezes ogłosił, że jest ofiarą spisku. W styczniu 2009 roku na spotkaniu z działaczami z Podkarpacia wygłosił dwugodzinne przemówienie zakończone zaskakującym wyznaniem. – Odchodzę z tego świata z czystym sumieniem. Kochana żono! Mamo! Dzieci! Wybaczcie mi, że już więcej was nie zobaczę – mówił. – Wyglądało na to, że idzie sobie odebrać życie – wspomina Morycz. – Wszedł do wc. Mówię do kolegi: „Chodźmy za nim, on może się powiesić. Jest, jaki jest, ale szkoda chłopa!” – opowiada. Próby samobójczej nie było.

Po raz kolejny zaskoczył, kiedy podczas jednego ze spotkań z działaczami wskoczył na scenę i zaśpiewał kilka piosenek z występującym tego wieczoru zespołem. Dziś ma na koncie kilka koncertów i dwie nagrane płyty. - Tu nie było żadnego tam „prezesowania”. „Prezes” został w Rzeszowie, a tu była dobra współpraca – mówi Krzysztof Groch z zespołu Family Power.

Sąd w Dublinie uznał, że Kazimierz Greń nielegalnie handlował biletami. Nie skazał go jednak ze względu na niską szkodliwość i fakt, że prezes na sali sądowej się do wszystkiego przyznał. Greń od czasu powrotu do Polski uparcie twierdzi jednak, że jest niewinny. – Za rozpowszechnianie fałszywych informacji będziemy z moimi prawnikami żądać wysokich odszkodowań. Nawet milionowych! Moje życie zostało zniszczone przez niektórych ludzi – mówił podczas konferencji prasowej. Tydzień temu prezes został zawieszony w prawach członka PZPN. Trwają ustalenia, czy i ile biletów dostał i ile rzeczywiście sprzedał Kazimierz Greń. Podkarpacki związek, którym kierował, dostał od centrali PZPN 49 wejściówek. Gdyby prezes Greń zagarnął je wszystkie i sprzedał pod stadionem po cenie zakupu, zarobiłby prawie 25 tys. zł. Ustalenia PZPN mają być znane do końca kwietnia.

Kilka razy umawialiśmy się na rozmowę z prezesem Greniem. Zawsze w ostatniej chwili odwoływał spotkania.

podziel się:

Pozostałe wiadomości