Od 10 lat Katarzyna Bosacka prowadzi i przygotowuje programy o zdrowym odżywaniu i świadomym kupowaniu.
W przeszłości miała jednak nieco inne plany.
- Jak byłam małą dziewczynką, chciałam być Urszulą Sipińską. Zakładałam rajstopy na głowę, które robiły za długie włosy. I udawałam, że śpiewam do szczotki do włosów. Potem chciałam zostać nauczycielką. Jestem po polonistyce i rzeczywiście mam papiery nauczycielskie. Jednak trochę moje życie zawodowe idzie w tym kierunku. Dla mnie edukacja jest niezwykle ważna – przekonuje.
Zaangażowanie i temperament
Katarzyna Bosacka jest autorką i współautorką 10 książek na tematy: macierzyństwa, urody, zdrowia i żywienia.
- Bardzo odpowiada mi jej żywiołowość… jej temperament, zaangażowanie i mnóstwo takich cech, których szukam w ludziach – mówi restauratorka Agnieszka Kręglicka.
Obecnie Katarzyna Bosacka prowadzi klika programów na antenach Discovery oraz kanał internetowy. W jej najnowszym programie „MądrzeJEMY z Katarzyną Bosacką”, konfrontuje ze sobą różne wybory żywieniowe Polaków.
- Chciałabym, żebyśmy pomyśleli o żywieniu troszeczkę inaczej. Nie o tym, że fantastyczne są produkty z daleka, np. olej kokosowy, wodorosty czy algi. Tylko żebyśmy zastanowili się w tym trudnym dla wszystkich czasie, że mamy fantastyczne polskie produkty, które są stąd i są bogate w składniki odżywcze. Do tego są tanie. One mogą nam pomóc lepiej się odżywiać, a po drugie przetrwać trudną, kryzysową sytuację – przekonuje.
Jak się pracuje z Katarzyną Bosacką?
- Przy każdym programie, który robiłyśmy razem, była obecna jako osoba, która wymyślała, podpowiadała, robiła dokumentację. Ona pisze wszystkie swoje teksty. Zawsze mówi: „Ja nie jestem gwiazdą, jestem dziennikarką” – chwali Joanna Abramowicz, producentka programów telewizyjnych.
Rodzina
Mąż Katarzyny Bosackiej jest senatorem. Para poznała się w latach 90. w redakcji Gazety Wyborczej. Bosaccy są dziś małżeństwem z 23-letnim stażem, mają czworo dzieci – dwoje już dorosłych.
- W takiej dużej rodzinie, duże są więzi między dziećmi. Mały nie mówi, chce być silny jak tata, tylko mówi, że chce być silny jak Janek – opowiada Bosacka.
- Kasia ma charakter, często polegający na tym, że mi mówi: „Weź nie pitol, jest inaczej”. To jest OK. Przyznaje ze wstydem, że Kasia robi w domu więcej, natomiast są rzeczy, które tylko ja robię, na przykład dużo częściej odkurzam – mówi Marcin Bosacki.
- Jesteśmy małżeństwem partnerskim, dzielimy się. Jeśli mnie nie ma w domu, to on gotuje obiad, albo bierze dzieci na obiad. A jak jego nie ma w domu, to czasem robię rzeczy nawet męskie – uzupełnia dziennikarka.
USA i Kanada
W 2007 roku rodzina Bosackich przeprowadziła się do Waszyngtonu, gdzie Katarzyna i Marcin pracowali jako korespondenci. Później zamieszkali w Kanadzie. Marcin Bosacki został ambasadorem.
- Kiedy byliśmy na placówce, staliśmy się mocno popularni, bo mieliśmy przez te trzy lata chyba najlepszą kuchnię w Ottawie. Do tego stopnia, że kilka kanadyjskich gazet napisało, że jest taka para ambasadorska z panią ambasadorową, która promuje na wysokim poziomie polską kuchnię, czyli tym samym polską kulturę – podkreśla z dumą Marcin Bosacki.
Z Kanadą wiąże się dużo dobrych wspomnień.
- Pamiętam pierwszy dzień szkolny. Otwieram drzwi z maleńkim dzieckiem i stoi trzech kolegów Marysi – dziewięciolatków i kłaniają się – jeden jest Afroamerykaninem, drugi Azjatą, a trzeci przepięknym Irlandczykiem z burzą rudych loków na głowie. Pomyślałam sobie „Matko, witaj w Kanadzie”. To było niesamowite. Ta różnorodność, ten szacunek dla odmienności, dla inności człowieka, innych poglądów absolutnie w nas został – opowiada Katarzyna. I dodaje: Z jednej strony otworzyło mnie to bardzo na świat, ale z drugiej strony pozwoliło mi popatrzeć na Polskę z zupełnie innej perspektywy. Ja oczywiście patrzę przez pryzmat kulinarny, polska kuchnia na tle kuchni amerykańskiej czy kanadyjskiej wydała mi się tak fascynująca, sezonowa i różnorodna, że przez to napisałam swoją pierwszą książkę kulinarną.
Katarzyna Bosacka jest warszawianką, wychowywała się na Woli. W czasach dzieciństwa dziennikarki mieściło się tam wiele zakładów przemysłowych.
- Jak na tamte czasy miałam bardzo kochający dom. Tętnił życiem i, tak jak u mnie, jego sercem była kuchnia. W tym naszym domu na 15. piętrze, w ośmiometrowej, wąskiej kuchni, działy się cuda. Siekanie, krojenie, czyli odgłosy. Do tego smaki, zapachy, faktury i kolory. Rodzice sami robili przetwory. Tata od rodziny przywoził ćwiartkę, albo połowę świniaka i robił w domu kiełbasy, kaszanki, salcesony – opowiada. I zaznacza: Mogliśmy chodzić w starych kurtkach i butach, ale jedzenie u nas zawsze było pierwsza klasa i tak jak to było w tamtych czasach, wszystko robiło się od początku do końca.
To, co robi zawodowo Katarzyna Bosacka, jest jej wielką pasją.
- W jedzeniu jest wszystko. W jedzeniu jest miłość, troska, przyjaźń, uwaga, cierpliwość, skupienie, nawet w jedzeniu jest seks. To, co najlepszego spotkało mnie w życiu, oprócz mojej rodziny, to to, że z mojej pasji uczyniłam zawód. Zawsze powtarzam dzieciom, że nie chcemy, żeby były lekarzami czy adwokatami. Chcemy, żeby były szczęśliwe. Żeby szły do pracy z zadowoleniem i uśmiechem, lubiąc, co się robi – kwituje.