Sławek Uniatowski popularność zdobył w 2005 roku, kiedy w znanym talent show zajął drugie miejsce. W tym samym roku wraz z Marylą Rodowicz nagrał utwór „Będzie to co musi być”, wydany na jej płycie „Kochać”. Jednak przez lata znany był przede wszystkim jako wykonawca coverowych piosenek. Jego największym idolem był Zbigniew Wodecki. Po śmierci artysty Uniatowski wystąpił u boku m.in. Gaby Kulki, Ani Rusowicz i Edyty Górniak w serii wyjątkowych koncertów wspomnieniowych „Wodecki Twist”.
- Myślę, że nie było bardziej wymarzonego repertuaru, niż ten Zbyszka Wodeckiego, którego uwielbiam – przyznaje Sławek Uniatowski.
Naturalny talent
Już w wieku pięciu lat sam zaczął się uczyć gry na pianinie. Jako nastolatek komponował i pisał teksty piosenek. Jak wspominają znajomi, był chodzącą szafa grającą i encyklopedią muzycznych przebojów.
- Sławek był znany z tego, że można było go spotkać wszędzie tam, gdzie byli ludzie i stało pianino – opowiada Tomasz Organek, piosenkarz.
Patricia Kazadi, przyjaciółka Uniatowskiego dodaje, że w przeszłości menadżerowie narzekali na współpracę z wokalistą.
- Mówili, że jego nie da się menadżerować, bo on ciągle gra i śpiewa. Po co ludzie mają płacić za jego koncert, kiedy on gdzie nie pójdzie i będzie stał instrument, to będzie grać i śpiewać do białego rana – śmieje się Patricia Kazadi.
„Nikt mi nie mówi, jaką muzykę mam grać”
W kwietniu tego roku ukazała się pierwsza solowa płyta piosenkarza - „Metamorphosis”. Ten album to efekt 13 lat przygotowań, a popularność Sławka Uniatowskiego jest zwieńczeniem długiej drogi. Piosenkarz przyznaje, że trudne lata nauczyły go pokory. Pamięta czasy bez pieniędzy, kiedy liczył każdy grosz.
- 13 lat to jest w skali życia szmat czasu. Ale to nie są lata stracone, bo przez ten czas człowiek uczy się, dojrzewa. Najważniejsze jest, żeby dojść do szczęścia – mówi Uniatowski i opowiada o zmianach w jego życiu. - Będąc dzieciakiem podpisałem kontrakt, który po 10 latach został rozwiązany za porozumieniem stron. Teraz jestem tu, gdzie jestem. Przez ostatnie trzy lata robię wszystko na swoich warunkach. Nikt nie mówi mi, jaką muzykę mam grać.
Bożyszcze kobiet
Koncerty Uniatowskiego cieszą się popularnością, zwłaszcza wśród kobiet.
- Rozumiem, że te tłumy fanek pojawiają u Sławka. Jest bardzo przystojnym mężczyzną – śmieje się Organek.
Fanki Uniatowskiego śledzą też każdą wzmiankę o jego życiu prywatnym. Informacje i domysły o jego relacjach z kobietami często pojawiają się w plotkarskiej prasie. Sławek ma dwójkę dzieci, z poprzednich związków. Nigdy jednak nie komentuje swojego życia prywatnego, którego pilnie strzeże.
- Rodzinę i całą sferę prywatną zostawiam zawsze dla siebie. Rodzina to jest świętość, nikt oprócz mnie nie musi o niej wiedzieć – tłumaczy.
Od hipisa do macho
Zmiany w życiu Uniatowskiego dotyczą nie tylko jego kariery muzycznej. Znana jest jego metamorfoza od beztroskiego hipisa, który brawurowo wykonał lata temu "Tango Anawa" na koncercie poświęconemu Markowi Grechucie, do dzisiejszego nienagannego wizerunku macho wokalisty.
- Myśmy go wzięli jako chuligana, człowieka nieprzewidywalnego. Śpiewał fantastycznie. Pamiętam jak przyszedł na próbę, po całej nocy spędzonej gdzieś na mieście. Trudno było tego nie zauważyć, ale był w tym też wdzięk. Jego wykonanie "Tanga" było brawurowe, bo był w tym naturalny. Był człowiekiem nocy, a nie fitnessu – mówi piosenkarz Grzegorz Turnau.
Dziś sport to bardzo ważna część życia artysty.
- Garnitur dobrze wygląda na ładnym ciele – przyznaje Uniatowski a Turnau komentuje: - Staranność o swoją konstytucję cielesną powinna iść w parze z psychiką. U Sławka to idzie w parze. On z tego człowieka widma, przez 12 lat zmienił się harmonijnie ze swoim ego.