"Tworzy muzykę, chwytającą za serce". Kulisy Sławy Haliny Mlynkovej

TVN UWAGA! 327959
Hity „Czerwone korale” i „W kinie, w Lublinie”, zna chyba każdy. Halina Mlynkova, mimo że czasy Brathanków ma już za sobą, nadal śpiewa i koncertuje. Jest dziś dojrzałą artystką i tworzy nieco inny repertuar. Wokalistka przeprowadziła się też z Czech do Polski.

- Śledziłem ją pod kątem zespołu Brathanki, zespołu o takim zasięgu i grającego tak szeroko pojętą muzykę folkową, po prostu dla ludzi. Zespołu, który miał, co najmniej trzy hity, które stały się evergreenami polskiej muzyki rozrywkowej, chyba jeszcze nie było – mówi wokalista Łukasz Zagrobelny.

- Ona się w tym znajdowała, była autentyczna, jeszcze jej czeski akcent połączony z polskim językiem bardzo dużo robił i nadawał jeszcze większej autentyczności tej muzyce – dodaje Zagrobelny.

Muzyka ludowa

Dziś Halina Mlynkova ma swój zespół i gra na swoje konto. Wróćmy jednak do czasów Brathanków i m.in. takich utworów jak „Czerwone korale”, czy „W kinie w Lublinie”, które dały wokalistce olbrzymią popularność.

- Dorastałam na Zaolziu na muzyce ludowej, byłam przesiąknięta kulturą ludową, nagle chłopaki wbijają do mnie z jakimś znowu folkiem, pomyślałam, że nie. Ale potem posłuchałam tego na próbie i pomyślałam, że to jest fajne, nowoczesne, mieszanka bałkańskich rytmów. Bardzo mi się to spodobało i uwierzyłam w to – wspomina Mlynkowa i dodaje: Pomiędzy koncertami miałam non-stop sesje zdjęciowe. Nagrania. Wywiady. To były trzy bardzo intensywne lata.

Halina Mlynkova pochodzi z czeskiego Zaolzia. Do dziś mieszka tam jej matka, a syn wokalistki spędza tam wakacje.

- Od małego było „Halinko, zaśpiewaj”. Jak byli goście, było co chwila, żeby zaśpiewała to, czy tamto – przywołuje Anna Mlynkova, matka artystki.

Matka opiekowała się domem, śpiewem Halinę zainteresował nieżyjący już ojciec Władysław Młynek, który był znanym polskim działaczem kultury na Zaolziu. Do dziś jest wspominany na tamtym ziemiach.

Dla Haliny był podwójnym nauczycielem.

- Mój ojciec był dyrektorem szkoły i zarazem nauczycielem. Mama się do dziś śmieje, że mój ojciec wystawił mi kiedyś uwagę za brak zadania domowego. Moja mama powiedziała: „Puknij się w głowę, bo sam jesteś rodzicem i sam sobie wystawiasz brak zadania domowego?” – opowiada Mlynkova.

Życie prywatne

Gdy wokalistka śpiewała jeszcze w Brathankach urodził się jej syn. Dziś ma 16 lat. Piotr jest dzieckiem Haliny i Łukasza Nowickiego.

- Pojawienie się Piotrka całkowicie zmieniło moje życie. Trochę mnie uratował. Po potwornym zmęczeniu, tym, co się działo w Brathankach, a zaczęły się też konflikty, nie byłam w dobrej formie. Piotrek mnie podniósł. To, że się pojawił, to takie światełko, które towarzyszy mi do dziś. Nie wyobrażam sobie, żeby go nie było – przyznaje wokalistka.

Małżeństwo Haliny i Łukasza Nowickiego nie przetrwało, para rozeszła się w zgodzie. Ale więź Haliny z teściem, Janem Nowickim, trwa do dziś.

- Jak dzwonię do niej to zawsze mówię: córeczko. A ona mówi do mnie: tatusiu. Chce tylko powiedzieć dwa zdania: Halinko Młynkowa, dziękuje ci bardzo, że urodziłaś mi pięknego wnuka Piotrusia Nowickiego, który mam nadzieję, że będzie kiedyś płodził następnych Nowickich. Wszystkiego dobrego, kochana. Córeczko – mówi Jan Nowicki.

Halina wzięła ślub po raz drugi, kilka lat temu wyszła za czeskiego producenta muzycznego Leszka Wronkę i wyprowadziła się do Czech. Ostatnio jednak pojawiły się informacje o końcu ich związku.

- Mogę powiedzieć, tylko tyle - od dawna jestem bez jakichkolwiek zobowiązań. Jesteśmy z Piotrkiem w Polsce już rok. Staram się wszystko wypośrodkować tak, żeby dać siebie Piotrkowi, który dorasta i chce się dzielić ze mną wszystkimi swoimi sukcesami, które ma w swoim życiu. A z drugiej strony spełniam własne marzenia - muzycznie – mówi Mlynkova.

- To już bardziej kobieca muzyka, mniej skoczna niż Brathanki, ale bardzo mocno chwytająca za serce. To wynika już z pewnej świadomości i dojrzałości – ocenia Marcin Kindla, kompozytor i producent muzyczny.

Wspiera innych

Halina od kilku lat angażuje się akcje na rzecz praw kobiet. Do nowego teledysku zaprosiła dziewczyny, które dotknął problem przemocy domowej.

- Dzisiaj bardzo weszłyśmy w męski świat i zamiast się wspierać, jesteśmy dla siebie konkurencją. Trochę zatraciłyśmy poczucie wspólnoty, bo mężczyźni zawsze mają między sobą sztamę. My próbujemy mężczyznom udowodnić, że jesteśmy podobne. Ja nie chcę, żeby kobiety były podobne, chcę żeby były kobietami, miały własne prawa i były słyszane i to jest dla mnie ważne – tłumaczy Mlynkova.

- Mało, kto wie, że Halina jest niezwykle dobrym człowiekiem. Robię bardzo dużo imprez charytatywnych, Halina mi nigdy nie odmówiła. Przyjeżdżała z różnych zakątków kraju, z Czech – mówi aktorka Ewa Telega.

- Bycie w tym świecie i akurat w tym świecie, w którym mi się udało, utrzymać się w różnych konfiguracjach, falując w tej branży na przestrzeni 20 lat, to jest wielki dar. Na pewno przez najbliższe 10 lat nadal zamierzam śpiewać i tworzyć. Chcę się bardziej skupić na tym, żeby współprodukować, produkować swoje pomysły muzyczne. Piszę teksty, nie tylko dla siebie. To jest moja przyszłość, myślę, że na najbliższych 10 lat mam muzyczne plany, a potem też mam plany, ale powiem o nich za jakiś czas – kwituje Mlynkova.

podziel się:

Pozostałe wiadomości