Zagrała w dziesiątkach filmów i seriali. Popularność Elżbiecie Jarockiej przyniósł serial „Niania”, w którym wcieliła się Teresę Maj. Zagrała też w kultowym już „Weselu” Wojciecha Smarzowskiego. Od lat świetnie odnajduje się także na deskach teatru.
Urodzona artystka
- Od małego lubiłam tańczyć przed lustrem, malować się i nie wyobrażałam sobie, że mogłabym robić w życiu coś innego niż zostać artystką - mówi Elżbieta Jarosik.
Początkowo najważniejszy był taniec.
- W pobliżu Częstochowy nie było szkoły baletowej, w której byłoby można zacząć jako małe dziecko, więc trafiłam do Zespołu Ziemi Częstochowskiej. Nie jestem tancerką tylko dlatego, że nie było szkoły, do której mogłabym chodzić - przyznaje aktorka.
Córka organisty
Elżbieta Jarosik urodziła się w Olsztynie pod Częstochową. Jej ojciec, podobnie jak dziadek, był organistą. Jarosik od małego mieszkała w „organistówce” przy kościele.
- Mama była bardzo zaradna - biegała i załatwiała wszystkie interesy. A tata bujał w obłokach, żył muzyką, a ja razem z nim - wspomina aktorka.
- Babcia to była świetna kobieta, taka ponad generacje - zawsze można było się z nią dogadać - mówi Anna Jarosik, córka Elżbiety Jarosik.
„Rękopis znaleziony w Saragossie”
Elżbieta Jarosik zetknęła się z wielkim ekranem, jeszcze zanim trafiła do szkoły filmowej. Na zamku w Olsztynie pod Częstochową Wojciech Jerzy Has kręcił słynny „Rękopis znaleziony w Saragossie”.
- Mój ojciec jako organista znał całą wieś. Wszyscy zwracali się wtedy do niego, żeby pomógł rozlokować ekipę filmową. To były wakacje, więc ja się tam kręciłam, na planie byłam codziennie. Po jakimś czasie pan Has mnie zaangażował jako dziewczynę, która przed domem w miasteczku hiszpańskim skrobie kurę - opowiada Jarosik.
- Właśnie wtedy poznałam Zbyszka Cybulskiego. Pytał mnie, gdzie chcę iść po maturze. Jak powiedziałam mu, że na aktorkę, to mi odradził. Powiedział: „To jest strasznie trudny zawód. Popatrz na mnie, ledwo dyszę” - wspomina aktorka ze śmiechem.
Czasy studenckie
Elżbieta Jarosik puściła rady Cybulskiego mimo uszu i poszła do łódzkiej szkoły filmowej. Nie ukrywa, że w młodości była bardzo nieśmiała.
- Pamiętam, że byłam w pokoju kilkuosobowym w akademiku na Bałutach i miałam łóżko za szafą. W ogóle nie mogłam się tam odnaleźć. Strasznie cierpiałam - wspomina.
Przyznaje też, że bardzo tęskniła za domem.
- Iza Cywińska przyjechała wtedy do Łodzi, siadła obok mnie i spytała: „Pójdziesz do mnie do teatru?”. A ja jej odpowiedziałam, że nie, bo ja chcę wrócić do domu, do mamy. Pamiętam, że strasznie się bałam zmieniać środowisko i grać w teatrze. Ale Iza mnie namówiła, powiedziała: „Nie zawracaj głowy, podpisuj szybko, bo ja chcę ciebie” - opowiada aktorka.
Spędziwszy dwa sezony w teatrze Izabeli Cywińskiej w Kaliszu, Elżbieta Jarosik zadomowiła się na deskach poznańskiego Teatru Nowego. Wiele lat grała tam z Wiesławem Komasą, który wciąż jest jednym z jej najlepszych przyjaciół.
- Znamy się 50 lat. (…) Ela miała zawsze w sobie taką rzecz, którą bardzo lubiłem, mianowicie trzymała się swoich korzeni - mówi Wiesław Komasa.
Na scenie z córką
Elżbieta Jarosik gra teraz w komedii „Boeing, Boeing”, w której występuje u boku swojej córki, która poszła w ślady matki i też została aktorką.
- Mama zapomina czasem, że sama też musi grać, a nie tylko patrzeć, jak gram ja - śmieje się Anna Jarosik.
- Matka jest bezlitosna. Łapię się czasem na tym, że kontroluję i nagle zapominam swojego tekstu - przyznaje Jarosik.
- Nie mamy takiej relacji matka-córka, tylko bardziej przyjacielską i to jest bardzo fajne. Czasem czuję się, jakby moja mama była moją córeczką. Nie mam tremy, że mama powie mi, że coś źle robię, albo coś źle gram. Ona zawsze robi to w taki sposób, że mi to dodaje skrzydeł, a nie, że mnie to stresuje - opowiada córka.