Ekobomba i dramat zwierząt

TVN UWAGA! 137842
Robiąc zakupy powinniśmy być przekonani, że żywność która znalazła się w sklepie jest w 100 procentach bezpieczna. Tymczasem dzięki informacji od jednego z widzów UWAGI! odkryliśmy aferę, która może być tylko wierzchołkiem góry lodowej. Brud i padłe zwierzęta zakopywane tuż obok ujęcia wody dla tysięcy okolicznych mieszkańców - oto obraz produkcji jajek jaki zastaliśmy na jednej z kurzych ferm.

Ferma w Duchnicach utrzymuje ponad 100 tysięcy kur. Sprzedaje jaja do sklepów i hurtowni w całej Polsce. Swoje produkty zachwala jako smaczne i ekologiczne. Tymczasem warunki w jakich przetrzymywane są na fermie zwierzęta i teren, na którym się znajduje świadczą tylko i wyłącznie o tym, że jaja stąd pochodzące nie powinny trafiać na nasze stoły.- W każdym miejscu, gdzie między kurnikami są te hałdy ziemi, tam są właśnie zakopywane kury. Tymczasem niecałe 100 metrów dalej jest ujęcie wody. W tej chwili trwa zabieg przepierzania kur. Kury mają wyłączoną wodę, światło i nie dostają nic jeść. Przez cztery dni. Przeżyje około osiemdziesięciu procent kur. Reszta trafi do dołu obok kurnika – opowiada nasz informator.Wodę z ujęcia w Duchnicach pije kilka tysięcy mieszkańców gminy Ożarów, a jajka z fermy trafiają do sklepów i restauracji w całej Polsce. Zakład powinien być pod stałym nadzorem Powiatowego Inspektora Weterynarii. Ale urzędnicy dopiero od reportera UWAGI! usłyszeli o zakopywaniu w ziemi martwych kurczaków na fermie w Duchnicach. Uwierzyli dopiero, kiedy tam z nim pojechali.- Jestem zszokowany. Za całą fermę odpowiada pani kierownik. Widzę, że ona jako osoba, która jest na miejscu cały czas chyba nie stanęła na wysokości zadania, skoro coś takiego się zdarzyło. Można to i należy poprawić - mówił obecny przy odkopywaniu martwych kur Sławomir Zduniak, prezes RSP Duchnice.Po informacji reportera UWAGI! skażeniem ziemi w Duchnicach natychmiast zajęła się policja. Pracownicy fermy nie zdążyli zasypać padłych ptaków ziemią i podczas przeszukania policjanci odkryli kolejny dół z martwymi kurczakami.Jeszcze tego samego dnia kierownik fermy została odsunięta od obowiązków. A na nasze żądanie weterynarz skontrolował kurniki, w których panuje przeraźliwy brud i ciasnota.- Czystość na pewno wymaga poprawy. Z tego, co patrzyłem kur nie jest za dużo. Tak wygląda przeciętna polska ferma – ocenia Maciej Wierzchoń z Powiatowego Inspektoratu Weterynarii w Ożarowie.Wbrew temu, co twierdzi weterynarz, kury w Duchnicach nie są traktowane w przeciętny sposób. Poddano je tzw. przepierzaniu. Ptaki pozbawione przez kilka dni jedzenia, wody i światła doznają szoku, tracą pióra a najsłabsze osobniki padają. Metoda naraża kury są na wielkie cierpienie ale hodowcy stosują ją ze względów ekonomicznych.Przepierzanie i brud w kurnikach sprawiają, że kury padają na dużą skalę. Część ptaków trafiała do ziemi, mimo, że utylizacja ptaków kosztuje jedynie ok 50 groszy za kilogram. Według naukowców gleba i woda zostały skażone na wiele lat.- Jest to bomba biologiczna. Największe zagrożenie wynika z obecności na tych odpadach bakterii chorobotwórczych. Mam na myśli salmonellę, która może rozwijać się w ogromny niekontrolowany sposób i trafiać wraz z produktami roślinnymi do żywności. Stwarza to też dla ludzi zagrożenie w postaci skażenia wód gruntowych – mówi prof. Teresa Doroszewski z Instytutu Uprawy Nawożenia i Gleboznawstwa w Puławach.W zeszłym roku na fermie w Duchnicach stwierdzono salmonellę. Od tego czasu zakład powinien znaleźć się pod specjalnym nadzorem weterynarii. Ale według dokumentów w ciągu ostatnich miesięcy inspektorzy pojawili się w kurnikach tylko raz.- W zasadzie mogłem złożyć doniesienie do prokuratury, ale tego nie zrobiłem. Skala łamania prawa w tym zakładzie była niewielka. Wydałem decyzję administracyjną, która miała poprawić ten stan. Nie mam sobie nic do zarzucenia. Poza tą jedną rzeczą, którą mogłem zgłosić, ale to i tak nic by nie zmieniło – tłumaczy swoje postępowanie Maciej Wierzchoń z Powiatowego Inspektoratu Weterynarii w Ożarowie.Powiatowy lekarz weterynarii zamiast skupić się na kontrolowaniu fermy lobbował na jej rzecz. W zeszłym roku, gdy w zakładzie odkryto salmonellę, urzędnik zaangażował się w wypłatę odszkodowania za padłe kury. Dotarliśmy do pisma, w którym razem z prezesem fermy dziękują za wsparcie.- Zamierzam po analizie tych dokumentów podjąć działania polegające na tym, że zostanie złożony wniosek do wspólnej komisji dyscyplinarnej a propos działań powiatowego lekarza weterynarii. Chyba że nasze kontrole, które będą w przyszłości potwierdzą powtarzanie się tego procederu to będę poważnie rozważał rozstanie z nim – mówi Paweł Jakubczak, Mazowiecki Wojewódzki Lekarz Weterynarii.Tymczasem sprawą łamania prawa na fermie w Duchnicach zajmuje się policja, Inspekcja Ochrony Środowiska oraz weterynaria.

podziel się:

Pozostałe wiadomości