Program znów prowadzi Martyna Wojciechowska. I tak jak przed rokiem czuje tremę. - Za każdym razem jestem zdenerwowana, bo za każdym razem to inny program – mówi. – Dzieci są nieprzewidywalne, nie można spodziewać się ich reakcji, jak to jest u dorosłych. Uczestnicy teleturnieju przyjechali z całego kraju. Przed nakręceniem odcinka przechodzą próbę. Oswajają się z kamerą. Słuchają instrukcji, jak mają się zachowywać w studio. - Kiedy się cieszycie, gesty radości są jak najbardziej dozwolone i wskazane – dowiadują się przed wejściem do studia. U dzieciaków z klasą nie widać wielkiej tremy. Na teleturniej przyjechały różnie umotywowane, z różnymi oczekiwaniami. - Pani dyrektor mi poradziła, żebym wziął udział w eliminacjach – mówi Maciek. - Chcę przejść do drugiej rundy, to już będzie sukces – mówi Arek. - Interesuję się mitami greckimi i w przyszłości chcę tak jak Homer opisywać historię – mówi Marcin. Teleturniej Dzieciaki z klasą składa się z kilkunastu odcinków. Każdy z nich ma trzy rundy. Startuje dwunastu uczestników, do ostatniej przechodzi trzech. Zwycięzca dostaje nagrodę i prawo do udziału w wielkim finale. Zwycięzcą ostatniego odcinka drugiej edycji został Tomek Worotnicki z Elbląga. - Czułem się słabo przygotowany i oczekiwałem, że odpadnę w pierwszym etapie – mówi Tomek. – Najważniejsza jest wiedza, szczęście i brak tremy. W nagrodę Tomek dostał komputer. Czeka teraz na wielki finał. Następnego uczestnika finału wyłoni kolejny odcinek już w tę niedzielę.