Co się działo w ośrodku w Łysej Górze?

TVN UWAGA! 137408
Wątpliwe metody wychowawcze, brak doświadczenia w pracy z trudną młodzieżą, samowolne ordynowanie leków przez wychowawców – taki obraz Młodzieżowego Ośrodka Socjoterapii w Łysej Górze wyłania się z relacji jego wychowanki. W ubiegłym tygodniu doszło tam do gwałtu na innej dziewczynie.

O wydarzeniach w Ośrodku opowiadał wczorajszy reportaż UWAGI! W zeszłym tygodniu czterech wychowanków zgwałciło 15-letnią Paulinę, także wychowankę. Reporter UWAGI! rozmawiał z dyrektorem placówki, która działa dopiero nieco ponad dwa miesiące. Dyrektor Tadeusz Ciurej mówił, że Ośrodek przygotował dobrze i choć ubolewa nad tym, co się stało, to nie ma sobie nic do zarzucenia.Dyrektora wspiera starosta brzeski Ryszard Ożóg. Zgadza się z opinią dyrektora, że kadra została dobrana właściwie i nie żałuje tego, że Ciurej kieruje Ośrodkiem.Ale z relacji wychowanków i ich rodzin wyłania się inny, co najmniej niepokojący obraz Ośrodka. Najwięcej opowiedziała o nim Patrycja Michalska, która maltretowana przez wychowanków opuściła go po trzech dniach i za zgodą sądu wróciła do domu. Jak mówi, pierwszy miesiąc po powrocie w ogóle z niego nie wychodziła, potem zaczęła terapię u psychologa.- Jedni wychowawcy chodzili z kijami od mopa i rzucali się na wychowanków, jak ktoś był niespokojny – mówi Patrycja. – Była taka wychowawczyni, która mówiła tak, że można by się za głowę złapać – spier…, uspokój się, bo ci zaraz przyp…Patrycja mówi, że na porządku dziennym było wspólne przebywanie dziewcząt z chłopcami, a gdy wychowawca przyłapał dziewczynę z chłopcem, to korzystał z punktowego systemu kar – np. dawał dziewczynie 40 punktów ujemnych. Ale można było zbilansować taki ujemny zapis – Patrycja opowiada, że punkty dodatnie można było dostać np. za umycie podłogi.- Jeśli wychowawcy nie radzili sobie, to wtedy dawali leki psychotropowe – mówi Patrycja. – Po nich się spało i był spokój. Nie było tam lekarza i wychowawcy dawali leki, które były w depozycie, bo niektórzy wcześniej byli w szpitalu psychiatrycznym.Reporterka UWAGI! rozmawiała z inną wychowanką Ośrodka, podejrzewaną o podżeganie do gwałtu. Katarzyna mówiła, że żałuje tego, co się stało, że chciałaby przeprosić zgwałconą dziewczynę i że jeszcze tego samego dnia zgłosi się na policję. Nie zrobiła tego i nie ma już z nią kontaktu.Dyrekcja Ośrodka zaprzecza, że wychowankom podawane były leki uspokajające. Los Ośrodka wydaje się jednak być przesądzony. Po ujawnieniu faktów o jego funkcjonowaniu małopolski kurator oświaty zawnioskował dziś o jego zamknięcie.

podziel się:

Pozostałe wiadomości