Gilotyna do cięcia blachy odcięła 24 – letniemu Sylwestrowi obie dłonie. Dr Chrapusta, z zespołem, walczyli o ich uratowanie 9 godzin. To była pierwsza taka operacja w Polsce. Pani doktor ma na swoim koncie wiele równie spektakularnych zabiegów, które wzbudziły ogromne zainteresowanie mediów. – Koledzy, również dziennikarze, po tym jak teraz przyszyłam dwie ręce, mówili mi: „Ania, to i tak nic przy tym penisie, który przyszyłaś przed laty” – śmieje się dziś dr Chrapusta, ordynatorka Małopolskiego Centrum Oparzeniowo-Plastycznego w szpitalu im. Rydygiera w Krakowie. I pokazuje nam zdjęcia rezultatu tamtej operacji.
Lekarze, z którym rozmawiamy podkreślają, że jest pasjonatką i bardzo żyje tym, co robi. – Kiedyś, po dłuższym niewidzeniu się, wyciągnęła komórkę. Mówi, że chce mi pokazać, jakieś zdjęcie. Myślałam, że chodzi o zdjęcie jej córki. Ale nie! Ona mi przyszytą rękę chciała pokazać – śmieje się dr hab. Justyna Dukała, kierowniczka banku komórek w zakładzie biologii komórki WBBiB UJ. Dodaje, że Chrapusta ma niespożytą energię. – Nigdy nie widać po niej zmęczenia. Nieraz się jej pytam: „Co ty bierzesz?!”
Pani doktor zawsze zwracała uwagę swoim niebywałym talentem plastycznym. To, dlatego koledzy z liceum wróżyli jej karierę chirurga plastyka. Irytowało ją to ogromnie. – „To ja tu mam takie ambicje! Chcę się ciężko uczyć, żeby pomagać ludziom chorym, cierpiącym a wy mi tu o zmarszczkach?”: mówiłam im. Do tej pory my, chirurdzy plastycy, jesteśmy w Polsce kojarzeni i to nie tylko przez nie-lekarzy, z liftingami, biustami. Ciągle walczymy z taką opinią - mówi dr Chrapusta, która, na co dzień przeprowadza rekonstrukcje plastyczne przywracając sprawność i lepszy wygląd swoim pacjentom. Operowała m.in. małego Tomka, który miał zrośnięte dwa palce. – Ja już ruszam palcami! – cieszy się chłopiec, do którego pani doktor nie zwraca się inaczej, niż „Tomuś”. A jego mamę, na przywitanie, przytula. - Podejścia do medycyny nauczył mnie śp. prof. Jan Grochowski, twórca instytutu pediatrii w Prokocimiu. Powtarzał, że twarz lekarza była zawsze spokojna i wzbudzać zaufanie pacjenta – tłumaczy nam.
Wpływ na jej karierę mieli właśnie lekarze, których spotkała w Prokocimiu. Szkoliła się pod okiem prof. Jacka Puchały, a pierwszych lekcji z mikrochirurgii udzielali jej Tadeusz i Maria Łyczakowscy. - Zawsze była uparta – mówi dr n. med. Tadeusz Łyczakowski. Nici, których używa się w tego typu operacjach, są grubości połowy ludzkiego włosa. – Ona siedziała godzinami i trenowała szycie naczyń krwionośnych na zwierzętach – mówi dr Łyczakowski. W tym celu kupowała najtańsze resztki z masarni. Wspomina, jak któregoś razu nie znalazła ich w lodówce, bo przerażony teść wyrzucił je do śmietnika. – I powiedział mi: „Dziecko kochane! Jak u was tak krucho z pieniędzmi, że musicie takie rzeczy gotować to powiedzcie!” – śmieje się dr Anna Chrapusta. Tamte odpady z masarni wygrzebała ze śmietnika i pojechała do szpitala, by uczyć się na nich szyć.
Zapał do pracy jej nie mija. - Nieraz jest tak, że rodzice mówią: Spędzimy razem cały czwartek, ale nagle dzwoni telefon, i jadą do pracy – opowiada córka pani doktor, Maria Klimeczek. A mąż, również lekarz, Piotr Klimeczek dodaje, że żona jest liderką nie tylko w szpitalu. - Oczywiście konsultujemy ważne decyzje, ale pomysły Ani są najczęściej najlepsze – mówi Piotr Klimeczek.
Pani doktor zawsze cieszyła się też olbrzymim zaufaniem wśród pacjentów. Tak było też w 2008 roku, kiedy ktoś próbował zniszczyć jej karierę. Wytoczono wtedy przeciwko niej poważne zarzuty wyłudzeń, działania na szkodę najmłodszych pacjentów i wprowadzania w błąd ich rodziców. Została zatrzymana przez policję. Przeszukiwano jej dom. Przesłuchano ponad tysiąc świadków i zebrano, rzekomo, mocne dowody. Jednak sąd, po zapoznaniu się z nimi, postanowił warunkowo umorzyć sprawę uznając, że były to czyny o znikomej szkodliwości społecznej. – To, co było wtedy dla mnie ogromną radością, to niesamowite wsparcie pacjentów. W plebiscycie na lekarza roku uhonorowali mnie tak niesamowicie zaszczytnym tytułem. Miałam ogromne wsparcie środowiska lekarskiego, głównie spoza mojego starego szpitala, choć tam też była garstka wspierających – wspomina dziś, zupełnie spokojnie, dr Chrapusta.
Po tamtej sprawie rozstała się z poprzednim szpitalem. Od 2012 roku kieruje Małopolskim Centrum Oparzeniowo-Plastycznym w szpitalu im. Ludwika Rydygiera w Krakowie, gdzie postawiła sobie za cel skupienie młodych, pełnych zapału chirurgów. Dzięki temu, na ten właśnie oddział trafiają najciężej poparzeni pacjenci z całej Małopolski.
- Czasem pomimo zrobienia naprawdę wszystkiego, co jesteśmy w stanie, pacjent umiera. I jeszcze, kiedy np. mamy świadomość, że zostawił malutkie dzieci, lub żonę w ciąży to są takie problemy, które na nas, lekarzach, też się odbijają. Ja najlepiej odpoczywam przy sporcie. Siłowym, aktywnym. Wskakuję do basenu i robię półtora kilometra. Jak się zmęczę, wychodzę. Pomaga najbardziej – opowiada dr Chrapusta.
Kolejnym jej planem jest kontynuacja dzieła jej zmarłego szefa. Zamierza wybudować centrum oparzeniowe i rehabilitacyjne dla dzieci. Chce wrócić do pracy z najmłodszymi.
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem - czekamy na Wasze zgłoszenia. Wystarczy w mediach społecznościowych otagować swój wpis (z publicznymi ustawieniami) #tematdlauwagi. Monitorujemy sieć pod katem Waszych alertów.