Buntowniczka pogodzona ze światem

Ekstrawaganckie stroje, drapieżne makijaże i szokujące fryzury – to wizytówka jednej z najbardziej oryginalnych wokalistek polskiej sceny rocka lat 80-tych. Małgorzata Ostrowska i Lombard wylansowali przeboje, przy których bawi się już drugie pokolenie. A dziś? Czy wokalistka odnalazła swoje miejsce na współczesnym rynku muzycznym?

Kariera Małgorzaty Ostrowskiej zaczęła się w grupie wokalnej Twist. Założony na początku lat osiemdziesiątych przez czwórkę studentów z Poznania zespół akompaniował znanym wówczas piosenkarzom. Ale wkrótce wybuchł rockowy boom. Twistującą czwórkę zauważył menadżer Piotr Niewiarowski. Twist zamienił się w Lombard. W krótkim czasie grupa stała się jedną z najpopularniejszych na polskiej scenie rockowej. - Lombard był grupą super przyjaciół – wspomina dziś z uśmiechem Małgorzata Ostrowska. – Znaleźliśmy świetny sposób na życie, było super wesoło. Takich balang, jakie odbywały się w Lombardzie dziś już nie ma. Przyjaźnie nie zapobiegły konfliktom. W pierwszym składzie Lombardu śpiewały dwie wokalistki – obok Małgorzaty Ostrowskiej także Wanda Kwietniewska. Dwie ambitne artystki w jednym zespole to było zdecydowanie za dużo. Wanda Kwietniewska odeszła. A Lombard piął się na szczyty. Dwie złote płyty, setki tysięcy sprzedanych płyt, triumf na festiwalu w Opolu w 1983 r., koncerty na całym świecie. O mały włos mogłoby do nich nie dojść. Przyczyną był buntowniczy charakter Ostrowskiej. - Po wielu próbach odmowy występu na festiwalu piosenki radzieckiej w Zielonej Górze zostałem przyciśnięty do muru – mówi Piotr Niewiarowski. – Dostaliśmy ultimatum – albo występ, albo zabierają nam paszporty. Powiedziałem Małgorzacie, że musi tam pojechać. Ostrowska wystąpiła, ale zaśpiewała najgorzej, jak umiała: przez zaciśnięte zęby, stojąc nieruchomo na scenie, refren prowokacyjnie śpiewając po angielsku. Po koncercie zabrało ją pogotowie, bo dostała nerwowego rozstroju żołądka. Niezależna była Ostrowska także w zespole. Między wokalistką a liderem grupy, klawiszowcem i kompozytorem piosenek Grzegorzem Stróżniakiem zarysował się konflikt. Dotyczył spraw artystycznych. - Ona cały czas szukała – mówi Henryk Baran, były basista Lombardu. – Materiał muzyczny, który robił Grzegorz nigdy do końca jej nie leżał. Nie potrafili się ze sobą dogadać. Menadżer grupy po raz kolejny stanął przed wyborem. Z zespołem rozstał się Stróżniak. Ostrowska była zbyt wyrazistą postacią, bez niej Lombard nie mógłby istnieć. Ale odejście lidera stało się początkiem końca grupy. Artyści zajęli się własnymi projektami. Ostrowska na kilka lat wręcz zniknęła ze sceny. Pięć lat temu wróciła z nowym zespołem. Również Stróżniak koncertuje z nową wokalistką Martą Cugier, ale pod dawną nazwą. - Marta Cugier nie jest w stanie być kimś takim, jak Ostrowska – mówi Piotr Niewiarowski. – Jest młodsza, nie ma tej charyzmy i myślę, że także tego głosu. Fani Lombardu chodzą na koncerty obu zespołów. Małgorzata Ostrowska mówi, że wciąż szuka swojego miejsca na rynku muzycznym. Na pewno znalazła je w swoim prywatnym życiu. Na początku lat dziewięćdziesiątych zamieszkała w niewielkiej wsi pod Poznaniem. Zajęła się domem i synem. Wyszła za mąż za Jacka Gulczyńskiego, fotografa, którego poznała podczas sesji zdjęciowych Lombardu. - Negacja świata, którą uskuteczniałam jako nastolatka i dwudziestolatka, spełniła się – mówi Małgorzata Ostrowska. – Dziś mam inny świat. Dość łagodny, zgodny z naturą.

podziel się:

Pozostałe wiadomości