- W trakcie lotu przeżycia są euforyczne. Na skoczni mamuciej pędzi się z prędkością 120 km/h w powietrzu i leci 7-8 sekund. W pewnym momencie człowiek ma poczucie pełnej swobody, niezależności od wszystkiego i wszystkich – mówi Apoloniusz Tajner.
Słynny trener polskich skoczków w młodości uprawiał kombinację norweską, łączącą skoki i biegi narciarskie.
- Pamiętam jeden z ostatnich moich skoków. Mój ojciec był wtedy trenerem. I zawsze tak było, że trener stał na drodze i zatrzymywał samochody, jak skakał skoczek. No i był taki moment, że wyleciałem w powietrze i patrzę, że zbliża się syrenka. Samochód wpadł w poślizg, a ja leciałem w powietrzu, zerkając na to kątem oka. Ojciec skoczył na maskę i z tą syrenką na środek przejazdu skoczka, czyli mojego. Ale ominąłem go łukiem i nawet nie otarłem się o syrenkę – wspomina Tajner.
„Kadra powstała na nowo”
Nie sposób przecenić wkładu Apoloniusza Tajnera we współczesne skoki.
- Doprowadził do tego, że kadra Polski powstała całkowicie na nowo – wskazuje Adam Małysz. I dodaje: - Zgodził się też na to, żebym pracował z psychologiem. Dało mi to dużo siły i spowodowało, że mogłem się rozwijać i odnosić sukcesy.
- Apoloniusz Tajner ma w sobie ciepło, potrafił zjednać i kibiców, i miłośników sportu. Nie byłoby tyle tych sukcesów Małysza i tej pięknej Małyszomanii – mówi komentator sportowy Tomasz Zimoch.
Małyszomiania
Mija 21 lat od wybuchu Małyszomanii. Sukcesami i rekordami Adama Małysza przez lata żyła cała Polska. Skoki stały się narodową dyscypliną, tłumy kibicowały przy skoczniach, a co niedzielę przed telewizorami zasiadały miliony Polaków.
- To był początek lat dwutysięcznych, w Polsce sport stał wtedy dość cienko. I nagle Małysz obudził wszystko. Obudził nadzieję, na to, że Polacy mogą wygrywać. To było coś niesamowitego – wspomina Jerzy Kleszcz, wieloletni fotograf Adama Małysza.
- Był taki okres, że z wizerunkiem Małysza robili nawet torty – dodaje Kleszcz.
Za polskimi skoczkami jeździły tłumy kibiców.
- W 2001 roku, jak był Puchar Świata w Zakopanem, rano pod skocznią czekało 10 tys. osób. Bez biletów. A ci z biletami nie mieli już miejsca. Wówczas naliczyłem około 50 osób oglądających skoki z pobliskich drzew - opowiada Apoloniusz Tajner.
Wisła
Apoloniusz Tajner pochodzi z Wisły. Z pierwszego małżeństwa, które trwało prawie 40 lat, ma dwójkę dzieci - Tomisława, który też skakał na nartach, oraz Dominikę.
- Wychowywałam się na skoczni, jak jeszcze nie było wyciągów. Byłam noszona na barana przez skoczków. Mam bardzo miłe wspomnienia – przyznaje Dominika Tajner. I dodaje: - Potem był czas Małyszomanii i byłam bardzo zazdrosna o Adama. O to, że spędza z moim tatą więcej czasu ode mnie. I w którymś momencie trochę zabrał mi tatę.
- Jest to ciężkie – mam na myśli rozłąki, jeżeli chodzi o rodzinę, żonę, a jeśli ma się jeszcze dzieci to tym bardziej. Później trzeba to zrekompensować – mówi Adam Małysz.
- To, że możemy się dzisiaj spotkać, że są piękne skocznie, to myślę, że to zasługa mojego taty oraz Adama i tego, co się wydarzyło. Jestem bardzo dumna – dodaje Dominika Tajner.
Zawodnicy
Gdzie tkwi i tkwił klucz do sukcesu polskich skoczków? Na ile skuteczna była słynna „bułka i banan” Adama Małysza?
- Rzeczywiście bułka z bananem, to był dobry pomysł, ponieważ to są źródła węglowodanów łatwo przyswajalnych. Posiłek spożyty przed startem musi być objętościowo lekki, ponieważ to są dodatkowe kilogramy, a oni przed startem muszą zmieścić się w limitach masy ciała, które są sztywno kontrolowane już na skoczni – wyjaśnia dr Aleksandra Pięta, dietetyk sportowy PZN i pracownik AWF w Krakowie.
Poza dietą ważna jest też psychika.
- Skoki naprawdę wymagają odwagi, wymagają mądrego podejścia i dużej świadomości. Zawodnik ma startować z odciętą głową, aby wyczyścić swoją głowę ze wszystkich myśli i pozwolić ciału zrobić swoje, to co ono potrafi doskonale zrobić – tłumaczy psycholog sportu Marzena Herzig.
Życie prywatne
Od kilku lat Apoloniusz Tajner jest w nowym związku, ze swoją żoną ma małego syna.
- Jako tata czuję się świetnie. Ten mały chłopczyk dodaje mi dużo energii. Ma w tej chwili 2 lata i 3 miesiące. Nazywa się Leopold, tak jak jego dziadek, dwukrotny olimpijczyk. Daje dużo energii, ale też mocno angażuje. Jak przyjeżdżam, to się ze mną nie rozstaje – opowiada Apoloniusz Tajner.
Najbardziej znany trener skoczków jest dziś wiceprzewodniczącym polskiego Komitetu Olimpijskiego i kończy właśnie 15-letnią kadencję prezesa Polskiego Związku Narciarskiego, u jego boku cały czas jest Adam Małysz, jako dyrektor-koordynator w PZN-ie.
- Nasze relacje są bardziej służbowe, nie jesteśmy na ty. Mi byłoby nawet ciężko, bo kiedyś to był trener, no to zwracałem się „trenerze”. Później został prezesem, więc mówię „prezesie”. Ale relacje mamy dobre. Prezes jest bardzo dużym optymistą, a ja czasem jestem realistą – mówi Adam Małysz.
- Myślę, że jeszcze przez parę lat będę blisko skoków. Może będę miał jeszcze więcej czasu, żeby bliżej uczestniczyć w procesach szkoleniowych. Zawsze tę tęsknotę mogę sobie wypełnić, bo jednak jestem z gór i dopóki będzie fizyczna możliwość, to zawsze będę blisko tego wszystkiego – kwituje Apoloniusz Tajner.