Andrzej Mogielnicki pisze teksty do piosenek od 50 lat. Współtworzył przeboje m.in. dla Anny Jantar, Ireny Jarockiej, zespołu 2+1, czy Recydywa Blues Band. Jednak największą sławę przyniosły mu teksty do hitów Budki Suflera i Lady Pank. Mimo swoich 72 lat, Mogielnicki nadal tworzy słowa do piosenek.
- Nigdy nie wziąłem pieniędzy za teksty bezpośrednio od wykonawcy czy kompozytora. Nigdy nawet nie miałem takiej sytuacji. Jak mi się podoba muzyka, to piszę za darmo – podkreśla. I dodaje: - Uważam, że to jest moje ryzyko, kompozytora i wykonawcy. Jak nie wyjdzie, to wszyscy jedziemy razem. Pieniądze mam z ZAIKS-u, ale oni płacą dopiero, jak piosenka wyjdzie i staje się hitem.
Mogielnicki napisał tekst m.in. do „Wszystko, czego dziś chcę” Izabeli Trojanowskiej.
- Przekaz jest prosty. Niczego nie było w sklepach. Niczego chłopak nie mógł dać dziewczynie. No to, jak nie można niczego dać, to daj mi miłość, daj mi to, co masz – mówi Izabela Trojanowska. I dodaje: - Dla mnie iść do nieba kojarzyło się tylko z Bogiem i śpiewając w Opolu, nie miałam zielonego pojęcia, że chodziło o orgazm.
- Ja sobie czasami, pisząc piosenkę, wyobrażam cały musical – losy bohatera. I piszę jedną arię, jedną piosenkę i ten bohater dostaje twarz i jakieś story – zdradza Mogielnicki.
- Każdy zespół, który z nim pracował, dostał od niego dar, który jest nieporównywalny z niczym – chwali dziennikarz muzyczny Piotr Metz. I dodaje: - Bardzo cenię Andrzeja Mogielnickiego za „Co się stało z Magdą K.?” dla Zbyszka Hołdysa. I przede wszystkim, takie nieprawdopodobne, bo bardzo kobiece, „Małe tęsknoty” Krystyny Prońko.
- Zauważyłam w swoim długim już życiu, że im większy facet, tym bardziej delikatny. I on się do tego zalicza – śmieje się Krystyna Prońko.
- Myślę, że „Zamki na piasku” były pierwszym utworem, który wstrząsnął mną, jak czytałem ten tekst pierwszy raz. Później była to „Kryzysowa narzeczona”, „Stacja Warszawa”, całe mnóstwo piosenek, które ukształtowały mnie i wykreowały też zespół – przyznaje Janusz Panasewicz, wokalista Lady Pank.
Warszawa
Warszawa, dokładnie wybudowany na gruzach getta Muranów, to miejsce, gdzie urodził się i wychował Mogielnicki. Jego matka to warszawianka, natomiast ojciec przyjechał z Kresów. Jest jedynakiem. Ukończył prawo na Uniwersytecie Warszawskim. Pierwszy tekst napisał w wieku 20 lat.
- Pierwsze, co pisałem, to proza, takie humoreski, krótkie opowiadanka, które były drukowane w „Szpilkach” – przywołuje.
- Miał 5,5 roku jak poszedł do szkoły, a wieku 19 lat miał już wszystko pozałatwiane. Był zdolnym dzieciakiem, taki się urodził, takich miał fajnych rodziców. To była taka samosiejka – mówi żona artysty Urszula Mogielnicka. I dodaje: - Myślę, że rodzice nie kształtowali go za bardzo. Pozwalali mu się rozwijać, tak jak on chciał. Dziwne to było czasami dla nich, co on robił, ale nie przeszkadzali mu w tym. Zresztą on chyba nie dałby sobie przeszkodzić, ma mocną osobowość.
Artysta przyznaje, że pracowitość zawdzięcza ojcu.
- Mój ojciec był niesłychanie pracowity. Był nieprawdopodobnie ambitny i wytrwały. A po matce mam pewną płochość, taki stosunek do świata lekko ironiczno-zabawowy. Zdecydowanie jestem optymistą życiowym – podsumowuje Mogielnicki.
Dominikana
Andrzej Mogielnicki od blisko 40 lat tworzy udany związek z żoną Urszulą. Poznał ją w studiu nagraniowym w Lublinie. Nie mają dzieci. Od ponad dekady mieszkają na Dominikanie. Do Polski, do swojego domu, przyjeżdżają tylko latem.
- Lejtmotywem wszystkich naszych przeprowadzek, było palenie Mogielnickiego. On bez przerwy palił, dziwiłam się, że sypia bez papierosów – śmieje się dziś pani Urszula.
- Obecnie palę tylko cygara i to w bardzo małej ilości, powiedzmy cztery na tydzień – wylicza artysta.
- A kiedyś palił myślę, że dwie i pół paczki. Palenie rzucił na Dominikanie – dodaje Urszula Mogielnicka.
- Obawiam się, że Dominikana zaczyna być moim pierwszym miejscem. Obawiam się, bo jednak jestem Polakiem z krwi i kości. Mało tego, jestem z Muranowa. Nie odcinam się od swoich korzeni. Niemniej jednak, jak siedzę w Polsce, to tęsknię za Dominikaną, a jak jestem na Dominikanie, to średnio tęsknię za Polską. Krótko mówiąc, przepraszam – mówi artysta.
- Jednej rzeczy mi tam brakuje – polskich potraw. Tam nie ma w ogóle takiej kapusty, z której można zrobić bigos. Żona coś kombinuje, ale nie do końca to jest to. Po jakimś czasie tam jest tak, że śnią się zapachy polskich potraw – dodaje Mogielnicki.
- Żeby żyć z artystą, trzeba wiedzieć, że się żyje jego życiem. Tak naprawdę, dom artysty jest zapchany artystą i wszystko, co się dzieje w tym domu, jest podporządkowane temu, co ten człowiek robi. Albo to się toleruje, albo nawet lubi, tak jak ja lubię. I wtedy się z tym żyje. Ale jeżeli ktoś sam jest egoistyczny, czy lubiący skupiać uwagę na sobie, z artystą nie da rady – uważa pani Urszula.
- Z dziećmi to jest tyle samo fajnych rzeczy, ile potem kłopotów, jak dorastają. Sam wiem po sobie. Przegapiliśmy moment, kiedy mogliśmy to zrobić. Mamy czasem takie rozmowy, ale wyszło, jak wyszło. Teraz po mnie zostaną teksty – kwituje Andrzej Mogielnicki.