"Zrobiłabym wielką, narodową psychoterapię"

TVN UWAGA! 4210327
TVN UWAGA! 212539
Trzy razy była nominowana do Oscara - ostatnio za film "W ciemności" - ale jej życie to nie tylko film. Niedawno wyreżyserowała kilka odcinków kultowego serialu "House of Cards" o kulisach politycznych Waszyngtonu, a w chwilach, kiedy nie reżyseruje, lubi oglądać seriale narracyjne. Polakom potrzebna jest terapia - ocenia reżyserka w rozmowie z dziennikarzem UWAGI! Maciejem Wójcikiem.

Leonardo DiCaprio u Agnieszki Holland grał na początku swojej kariery. Ale to niejedyna gwiazda, z jaką współpracowała. Jennifer Gardner, Julie Delpy, John Goodman - to tylko niektóre z długiej listy nazwisk. Z częścią z nich reżyserka przyjaźni się i ma kontakt do dziś.

Władza reżysera

Jak przyznaje Agnieszka Holland, nie od razu chciała być reżyserem. Najpierw dużo czytała i organizowała dziecięce spektakle, a przede wszystkim bardzo chciała malować. - W pewnym momencie, miałam wtedy 15 lat, pod wpływem kolegi zorientowałam się, że to nie jest do końca moja droga. Oglądając moje obrazki powiedział: "no niezłe, jak na kobietę" - wspomina. Przyznaje, że nie czuła, jakby obrazami w pełni wyrażała siebie, dlatego zaczęła szukać dziedziny w której by jej się to udało. - Zobaczyłam, że kino to jest taka sztuka, która uniwersalizuje szereg dziedzin, które mnie interesują: opowiadanie historii, wizualna wrażliwość i władza, żeby mówić ludziom, co mają robić - wylicza.

Jak teraz po latach sprawia, że aktorzy się jej słuchają i grają tak, jak ona zechce? - Wybierając aktora do roli, otwieram się na to, co on wnosi. To nie jest tak, że ja ich animuję - zdradza Agnieszka Holland. - To jest sprawa wzajemnej inspiracji, zaufania, że się otwierają i są odważni. Takich aktorów wybieram, którzy nie boją się nowych wyzwań - mówi.

Jak dodaje, z wiekiem ma coraz mniej cierpliwości. - To jest coś, z czym trzeba walczyć - dodaje i zaznacza, że ten brak cierpliwości nie tyczy się to aktorów. - Aktor wymaga specjalnego traktowania. Trzeba go otoczyć miłością i opieką. To jest główna metoda reżyserska, jaką mam: żeby aktorzy czuli, że ja ich kocham i że mogą mi zaufać - mówi.

"Światu grozi konflikt"

Jak wspomina, największe wrażenie spośród wydarzeń historycznych zrobiły na niej wydarzenia w Czechosłowacji. - Wszystko, co się tam działo od praskiej wiosny i potem brutalne zdławienie tego, te wszystkie kolejne etapy rewolucji, nauczyło mnie pewnych mechanizmów, które się powtarzają w historii, które ludzkość również powtarza. Potem już żadne wydarzenia mnie tak bardzo nie dziwiły - mówi.

A w jakim momencie jesteśmy teraz? - Coraz więcej przywódców, autorytetów - od religijnych, przez polityczne, często uzurpatorów, populistów, uruchamia przyzwolenie na zło - ocenia i dodaje: - To co się dzieje w Polsce, na Węgrzech, na Słowacji, w Austrii, być może niedługo we Francji i Niemczech, na pewno w USA, gdzie taki człowiek jak Trump, [świadczy o tym, że - red.] być może ludzkość zapomniała, do czego to prowadzi. Światu grozi konflikt.

Potrzebny terapeuta

- Polska jest trudna do zrozumienia dla ludzi na Zachodzie - twierdzi Agnieszka Holland, która za granicą mieszka od 35 lat. Przyznaje, że gdy z tej perspektywy obserwuje nasz kraj, widzi z jednej strony potencjał, a z drugiej - zaprzepaszczanie możliwości.

Według niej nasz kraj po wejściu do Unii Europejskiej wciąż jest "ubogim krewnym" bogatych sąsiadów, a z trzech haseł rewolucji francuskiej, czyli wolności, równości i braterstwa, udało nam się zrealizować tylko to pierwsze. To zaś przekłada się na charakter Polaków. - Zrobiłabym wielką, narodową psychoterapię, która musi polegać na rozmowie - mówi Agnieszka Holland i dodaje, że w czasach internetu i zamykania się we własnej przestrzeni, nie mamy wielu okazji właśnie do rozmowy. Jedynym takim miejscem spotkania bywa jeszcze stół rodzinny, ale przy nim albo się milczy, by nie wywoływać sporów, albo dochodzi do bardzo ostrych kłótni. - Tutaj bez psychoterapeuty się nie poradzi - ocenia.

A jaki film zrobiłaby o Polakach? - Polakom wychodzą najlepiej dwie rzeczy: romantyczny poemat albo groteska. Z epiką mamy problem. Nie umiemy opowiadać sobie rzeczywistości w taki sposób, żeby stała się ona dla nas bardziej zrozumiała - ocenia. Przyznaje, że od jakiegoś czasu szuka takiej powieści, z której wyciągnęłaby role i rozdała ludziom. W ten sposób powstałaby epicka opowieść o Polakach.

podziel się:

Pozostałe wiadomości