"Dobry wieczór Państwu. Nazywam się Mariusz Walter. Nasza stacja ruszyła. To jest właściwie Państwa stacja, nie nasza stacja" - to słowa, jakie były prezes TVN wygłosił na antenie TVN na początku powstania stacji.
- Otwierałem ten dzień stojąc tyłem do kamery - mówi z uśmiechem Mariusz Walter, współzałożyciel i były prezes TVN. - Nie było między nami jeszcze tej zawodowej komunikacji, część ludzi była w popłochu, zrywały się połączenia, atmosfera była troszkę wyprzedzająca czas. Ja bym nie współtworzył tego, nie mając przy sobie i za sobą świętej pamięci Janka Wejcherta i Bruno Valsangiacomo - wspomina.
"Ta ekipa musiała się jakoś dotrzeć"
Na ekranach telewizorów nie pojawiłyby się żadne gwiazdy TVN, gdyby nie praca techników i całej rzeszy osób, których na co dzień w telewizji nie widać. Wśród nich Marcin Andrzejewski, który uruchamiał pierwsze nadajniki stacji i Sławomir Pietrzak, jeden z ówczesnych inżynierów studia. Do dziś pracują w TVN.
- Gdyby ktoś mi wtedy, tego 3 października powiedział: "słuchaj, za 20 lat będziemy potężną firmą medialną, to bym chyba nie uwierzył" - przyznaje Marcin Andrzejewski, koordynator sekcji sieci naziemnej.
A Sławomir Pietrzak wspomina, że początkom towarzyszył stres. - Pierwsze programy na żywo nie wychodziły najlepiej. Nie obyło się bez wpadek, bo ta ekipa musiała się jakoś dotrzeć - mówi.
Pierwszym wyemitowanym programem była "Pogodowa Ruletka", którą prowadził Tomasz Zubilewicz.
- To ja zapaliłem światło w TVN, które świeci się do dzisiaj - mówi Tomasz Zubilewicz. - Można było z rzeczy nieciekawych zrobić bardzo ciekawy, interesujący program - dodaje.
O 19.30 zaczęły się "Fakty", które dziś są liderem wśród programów informacyjnych. - Nie można mówić o "Faktach", nie wspominając o tym dorobku, jakim są prowadzący. Te ludzkie kotwice, które trzymają przy tych "Faktach". Prawdziwe indywidualności dziennikarskie - mówi Mariusz Walter.
Początek tej drogi nie był usłany różami. Oglądalność TVN przez pewien czas nie była imponująca, ale szybko się to zmieniło. Marcin Andrzejewski wspomina, że przełomem był serial "Esmeralda". - Ludzie zaczęli nas szukać, a nie my szukać ludzi - mówi.
"Postanowiłam przełamać strach"
Redakcja "Faktów" przyciągała zarówno dziennikarzy już doświadczonych, jak i początkujących, których gwiazda miała dopiero rozbłysnąć.
- Zaczęło się od tego, ze w ogóle odważyłam się przekroczyć próg newsroomu i pokoju reporterów "Faktów". Dla tych młodych dziennikarzy TVN24, wśród których byłam, to była taka granica jaskini lwa, za którą większość osób bała się wchodzić - wspomina Anita Werner, która teraz prowadzi program. Dodaje, że nazwiska: Kunica, Pawłowski, Sobieniowski, Kajdanowicz, Sekielski, Sianecki siały wtedy postrach wśród młodych dziennikarzy. - Postanowiłam przełamać strach i stwierdziłam, że od nich mogę się wszystkiego nauczyć. Zapukałam do tego pokoju któregoś razu i później pukałam regularnie - wspomina. Jedną z osób od których uczyła się wtedy Anita Werner był Marcin Pawłowski. Jego walkę z chorobą nowotworową widzowie obserwowali w 2004 roku.
- Był tak dzielny i silny w tej swojej walce z chorobą, że wszyscy byliśmy tym zawstydzeni, że oto mamy kolegę, przyjaciela, który jest takim mocarzem, a my tacy zwykli i malutcy - wspomina Anita Werner.
Ramówka TVN szybko poszerzała się o wielokrotnie nagradzane programy reportażowo-interwencyjne jak UWAGA! czy Superwizjer. Po kilku latach Mariusz Walter przekazał stery firmy swojemu synowi, Piotrowi.
- On stanął przed bardzo trudnym zadaniem: udowodnić, że jest co najmniej taki jak ojciec, a życie pokazało, że był lepszy - mówi Mariusz Walter i dodaje, że rodzina w życiu bardzo mu pomogła. - Osoba, dzięki której jestem kim jestem, i która w każdym dobrym i złym momencie mi towarzyszy jest Bożena - mówi, zaznaczając, że związek jego i jego żony trwa już ponad 50 lat.
"Polski fenomen"
Przez 20 lat TVN stał się telewizją, w której rodziły się nowe programy i nowe gwiazdy, które wciąż przyciągają miliony widzów przed ekrany, kreują modę i styl życia.
- Pamiętam młodziutkiego Marcina Wronę i młodziutką Ewę Drzyzgę - mówi Edward Miszczak, dyrektor programowy TVN i dodaje, że początkowo największymi gwiazdami były osoby związane z programami informacyjnymi. - Gwiazdy programów rozrywkowych bardzo szybko odchodziły razem z tymi programami. A potem się okazało, że ludzie przyzwyczajają się do pewnych postaci - wspomina.
- Magda Gessler jest królową codziennej oglądalności. Co czwarty telewizor ustawiony na nią. Co to jest? Polski fenomen - mówi Edward Miszczak.
Wiele z telewizyjnych osobowości, które zaczynały pracę w TVN 20 lat temu, tak jak bezkompromisowa Monika Olejnik, są z widzami do dziś. Martyna Wojciechowska natomiast, zanim zaczęła zabierać nas w fascynujące podróże, była pierwszą kobietą w Polsce, która prowadziła program motoryzacyjny.
Pierwsza edycja Big Brothera - programu, którym żyła cała Polska - odbyła się w 2001 roku. To była historyczna chwila na polskim rynku telewizyjnym. Zwycięzcą został Janusz Dzięcioł, ale początkowo nie było wiadomo, czy będzie mógł w ogóle wystąpić w programie. - Chcieliśmy w tym programie umieścić Janusza Dzięcioła. Właściciel formatu, słynny John de Mol w rozmowie z Mariuszem Walterem powiedział, że on się absolutnie na to nie zgadza, albowiem Dzięcioł jest za stary - wspomina Edward Miszczak i dodaje, Mariusz Walter postawił wtedy na swoim. - Janusz Dzięcioł wylądował w domu Wielkiego Brata - mówi Miszczak.
"Udało się"
W 2009 prezesem grupy TVN został Markus Tellenbach, a sześć lat później firma została częścią Scripps Networks Interactive - amerykańskiego koncernu medialnego o 140-letniej historii, który specjalizuje się w programach lifestylowych.
- Programy informacyjne i rozrywkowe w TVN docierają do różnych widzów. Niezależnie od tego, czy mają one poważny czy też czysto rozrywkowy charakter, ich jakość i atrakcyjność są na najwyższym poziomie w Polsce - mówi Jim Samples, prezes TVN.
- Życzę TVN-owi, żeby tak jak inne najważniejsze firmy medialne na całym świecie, działał przez kolejne dziesięciolecia. I żeby dalej wyznaczał trendy, tworzył najbardziej innowacyjne programy, dostarczał informacji najwyższej jakości i był częścią życia wielu ludzi - dodaje.
Mariusz Walter nie czuje dumy, a raczej szacunek do ludzi, którzy tworzą stację. - I gdzieś taka radość: udało się - mówi i dodaje, że współpracowników, z którymi tworzył stację, najchętniej objąłby i pokłonił im się w podziękowaniu za to, czego dokonali.