Zarobki nauczycieli

Nauczyciele zarabiają śmieszne pieniądze. Z trudem wystarcza im na przeżycie. Brakuje na niezbędne szkolenia. Kino, teatr, zakup książki to dla nich luksusy. By żyć na bardzo średnim poziomie, muszą pracować za dwóch, kosztem wolnego czasu.

Nauczyciel, który rozpoczyna karierę zawodową, odbywa roczny staż. Zarabia wtedy około 820 złotych netto. Po roku pracy awansuje zostając nauczycielem kontraktowym – czeka go podwyżka, dzięki której dostaje ok. 960 zł na rękę. Dopiero po pięciu latach pracy może uzyskać stopień nauczyciela mianowanego, a po dziewięciu dyplomowanego. Zarobki w tych kategoriach wynoszą odpowiednio ok. 1200 i 1420 zł netto. Nic dziwnego, że aby związać koniec z końcem polscy nauczyciele coraz częściej podejmują się dodatkowych zajęć. W kilku szkołach pracuje Tomasz T., nauczyciel muzyki z 22-letnim stażem pracy. Uczy w trzech placówkach, co daje mu w sumie jeden pełny etat. Zarabia ok. 1200 zł netto. Ma żonę, która w szpitalu zarabia 800 zł, i trójkę dzieci. Aby utrzymać dom, musi poświęcać swój wolny od lekcji czas. - Jeśli jest jakaś ”fucha”, to się ją łapie, żeby jakoś połatać budżet – mówi Tomasz T. – Gram w kościele - niedziela, święta, daję lekcje gry na skrzypcach. Pan Tomasz dorabia też grając na imprezach w klubie seniora. Poświęcił także urlop, który dostał dla podreperowania zdrowia po 16 latach pracy. - Osiągnęliśmy takie długi, że trzeba było jechać za ocean – mówi Tomasz T. – Pracowałem na budowie, a nie mając żadnych kwalifikacji budowlanych, robiłem najgorszą robotę – zrywanie sufitów azbestowych, sprzątanie domów, odbieranych przez banki. Nauczyciele, by żyć na bardzo średnim poziomie, muszą pracować za dwóch. Za kursy, niezbędne, by podnosić swe kwalifikacje, muszą płacić sami, i bardzo często po prostu nie stać ich na to. Jedynym ratunkiem są pożyczki z kasy zapomogowo-pożyczkowej, tym bardziej, że jako osobom o niskich dochodach banki nie chcą im udzielać kredytów. Mimo to większość z nauczycieli, z którymi rozmawiała reporterka UWAGI! nie myśli o zmianie zawodu. Kochają swoją pracę. Ale w ich słowach, co jakiś czas pobrzmiewa ton zawodu i poczucia upokorzenia. - Należę do bibliotek, nawet dwóch – mówi Barbara Wąsik, psycholog z Zespołu Szkół Integracyjnych nr 7 w Krakowie. – Chodzenie po księgarniach mnie frustruje.

podziel się:

Pozostałe wiadomości