Aleksander Kotoński ma 48 lat. Był zatrudniony jako akwizytor, ochroniarz, kierowca i zaopatrzeniowiec. Bez stałej pracy jest już piąty rok. Stracił prawo do zasiłku. Olek postanawia przerobić swoje CV na ogłoszenie. Przez kilka godzin rozdaje je przed centrum handlowym. - To nie akwizycja – wyjaśnia pukając w szybę samochodu stojącego na parkingu – Szukam pracy. Może pani mając taki samochód, ma jakieś możliwości. Olek zostawia swoje ogłoszenia za wycieraczkami samochodów. Rozmawia z kierowcami. - Ma pan dobry pomysł, tylko ja nie mam dobrych możliwości - wyjaśnia jeden z rozmówców. Olek jest rozczarowany swoją akcją. - Czekam już kilka dni i nie mam żadnej odpowiedzi – mówi. W swoich poszukiwaniach zatrudnienia nie poddaje się też Łukasz Wieczorek. Znowu sprawdza oferty w pośredniaku. - Od trzech, czterech miesięcy nie zmieniają się ogłoszenia – mówi. Dlatego podobnie jak Olek, Łukasz przygotowuje własne ogłoszenie, w którym oferuje swoje usługi. Chce powiesić je na tablicy w urzędzie pracy. Niestety. Zabrania mu tego urzędniczka. - To tak, jakby każdy bezrobotny przyszedł tu i wywiesił swoje CV. Jest pan bezrobotny. Pańskim zadaniem jest przychodzić do urzędu codziennie. Ma pan czas przez całą dobę szukać pracy. Trzeba tu przychodzić dzień po dniu i przeglądać oferty, aż wreszcie coś się trafi – tłumaczy urzędniczka. Ale to nie przekonuje Łukasza. - Myślałem, że urząd chce pomagać bezrobotnym, ale tak nie jest – twierdzi. Samopoczucie chłopaka poprawia nadejście nowiny. Łukaszowi rodzi się córka.