Przez ostatni miesiąc do naszej redakcji przychodziło bardzo dużo maili od uczniów i nauczycieli. Młodzież pisała, że agresja ze strony uczniów to rzeczywiście problem poważny i rosnący, ale istnieje też druga strona medalu. Uczniowie skarżyli się, że nauczyciele także stosują przemoc, wyłudzają pieniądze, piją i nienawidzą swojej pracy, a swoją frustrację wyładowują na uczniach. A zdarza się, że i na swoich kolegach, próbujących uczniów bronić. Dotarliśmy do przykładów potwierdzających te informacje. Szczególnie drastyczny pochodzi z Gdańska. W jednym z tamtejszych gimnazjów przez 10 lat matematyki uczyła Monika M. - To było całe moje życie, moja pasja, motor działania, dla którego chciało mi się żyć – mówi Monika M. – W momencie, gdy zabrano mi możliwość wykonywania zawodu, straciłam sens życia. Monika M. była bardzo lubiana przez uczniów. Inaczej niż niektórzy inni nauczyciele z gimnazjum. Uczniowie mówią, że byli przez nich upokarzani. - Pani dyrektor, jak byłam w pierwszej klasie, mówiła mi, że nie mam mózgu, że nadaję się do szkoły specjalnej – mówi jedna z uczennic. - Zamknij się, zamknij mordę, ty idioto, debilu – takie słowa słyszała z ust nauczycieli była uczennica gimnazjum Marta Małek. – Pani M. chciała coś z tym zrobić, ale jak się sprzeciwiła, to pani dyrektor zaczęła ją gnębić. Monika M. mówi, że dyrektor szkoły czerpała satysfakcję z upokarzania uczniów. Mówi, że biła ich, uderzała po głowie. Monika M. nie mogła tego znieść. Stanęła w obronie uczniów. Reakcja dyrekcji była drastyczna. - Pani dyrektor zabrała mi klucz z ręki i powiedziała, że zburzyłam zasady współżycia w tej szkole – mówi Monika M. – Koleżanka kazała mi natychmiast opuścić salę, pchała mnie w kierunku drzwi. Od tej pory nauczyciele kpili z wyglądu Moniki M., jej męża, pracy. Dyrekcja odebrała jej dodatki motywacyjne. Zrozpaczona i zdesperowana zdecydowała się odebrać sobie życie. Na szczęście w ostatniej chwili samobójstwu zapobiegł mąż. Próbę samobójczą ponawiała jeszcze cztery razy. Wicedyrektorka gimnazjum zaprzecza, aby ktokolwiek prześladował Monikę M. - Nie było takiej sytuacji – mówi Joanna Albecka, wicedyrektorka gimnazjum. Inny przykład nadużywania funkcji przez nauczyciela udało nam się znaleźć w Liceum Plastycznym w Dąbrowie Górniczej. Od 25 lat uczy tam Ryszard H. Wśród jego byłych uczniów jest także obecny dyrektor liceum. Dzisiejsi uczniowie mówią, że Ryszard H. traktuje szkołę jako swoje dodatkowe źródło dochodu i zmusza ich do pobierania w jego pracowni korepetycji. - Mówił mi, że jeśli nie będę do niego chodzi, będę zerem – mówi Robert, uczeń Liceum Plastycznego w Dąbrowie Górniczej. – Że szkoła niczego nas nie uczy. Koszt zajęć u niego to około 780 zł. za miesiąc. Kiedy chodziłem do niego na lekcje, miałem wiele przywilejów w szkole. Kiedy przestałem, powiedział mi, że mnie zniszczy, że nie dostanę się na studia. Sam Ryszard H. przyznaje, że trzy czwarte uczniów liceum to jego prywatni uczniowie. Z reporterką UWAGI! nie chciał jednak rozmawiać. Na szczęście są też przykłady bardziej krzepiące. Anna Matuszek, nauczycielka języka polskiego, znalazła swój „patent” na dobrego ucznia. - Przyszedł do klasy uczeń dużo starszy, pokazywał wszystkim, jaki jest ważny – mówi Anna Matuszek. – Miał zrobić rozbiór zdania, stał przy tablicy. Nagle w sali zapanowała cisza. Odwróciłam się i zobaczyłam, że on jest „oddolnie” rozebrany. Zapytałam – nie jest ci zimno? Wybuchł śmiech, zrozumiałam, że „kupiłam” klasę. A on uciekł. Ale wrócił na następnej lekcji z kwiatami. Wiedziałam, że mogę z tą klasą wszystko zrobić.