Szkoła jakiej nie znacie - bezpieczeństwo

TVN UWAGA! 134804
Aż 75 proc. szkół w dużych miastach zatrudnia profesjonalnych pracowników ochrony. W celu zwiększenia bezpieczeństwa coraz częściej dyrekcje wraz z rodzicami decydują się na instalacje kamer w szkołach.

Wejść do Szkoły Podstawowej nr 185 w Warszawie pilnują ochroniarze. Cena bezpieczeństwa, którą płacą rodzice to 10 zł miesięcznie od dziecka. - Uczniowie zaczęli nam zgłaszać, że podchodzą do nich gromady młodzieży i grożą im. Podjęliśmy decyzję o zatrudnieniu pracowników ochrony. W konsekwencji sytuacja w bardzo krótkim czasie się uspokoiła. Teren wokół szkoły jest bezpieczny – mówi Jadwiga Tkaczyk, dyrektor Szkoły Podstawowej nr 185 w Warszawie. Według danych Polskiej Izby Pracowników Ochrony, 11 lat temu tylko 10 proc. szkół w miastach zatrudniało ochroniarzy. Dziś pracują w większości miejskich szkół. - Pan z ochrony w czasie lekcji chodzi po szkole. Zamyka ją, sprawdza łazienki, chodzi po korytarzach. Ta kontrola jest bardzo potrzebna - Krystyna Rydzyńska, z-ca dyrektora Gimnazjum nr 3 w Warszawie. Do dyscyplinowania uczniów coraz częściej stosowany jest monitoring. Nagrania z kamer nie pozostawiają wątpliwości. - Sama obecność kamer mobilizuje dzieci. Wiedzą, że są obserwowani i w każdej chwili mogą im być przedstawione dowody, jeżeli coś zostanie zniszczone – mówi Grażyna Hawliczek, z-ca dyrektora Zespołu Szkół nr 70 w Warszawie. W Zespole Szkół Samochodowych w Warszawie, oprócz monitoringu, szkołę patrolują strażnicy miejscy. - Mandaty są wystawiane na terenie szkoły za przekleństwo, bądź za palenie papierosów na terenie szkoły. Kwoty tych mandatów nie są zbyt niskie. To za każdym razem 100 zł – mówi Michał Adamus, uczeń I klasy Technikum Samochodowego w Warszawie. Ale ochrona kończy się zaraz za terenem szkoły. Coraz więcej uczniów staje się ofiarami nastoletnich złodziei, którzy bezkarnie przeczesują plecaki, potrafią zabrać nawet ubranie. Niestety, takie napady rzadko spotykają się z reakcją przechodniów. 16-letni Tymon z Krakowa został napadnięty 100 metrów od szkoły na oczach wielu ludzi. Nikt mu nie pomógł. - Napadli mnie, mieli zimne twarze, żadnych emocji – opowiada Tymon. – Nie zwracali uwagi, na to, co się dzieje wokół. Krzyczałem, ale nikt nie reagował. Nastoletni złodzieje z napadania, bicia, okradania uczniów uczynili sposób na życie. Uważają, że to równie dobry sposób zarabiania, jak każdy inny. A ci, których okradają, to zwyczajni ”frajerzy”. - Jest dobrze ubrany, szczęśliwy, ma elegancką rodzinkę i wszystkiego pod dostatkiem – mówi nastoletni złodziej o swojej typowej ofierze. – On ma telefon, ja nie mam. Kiedyś z tym skończę, będę miał wykształcenie i pójdę do pracy. Chciałem być lekarzem, ratować ludzi. Ale to było dawno. Uczniowie, którzy padli ofiarą takich młodocianych złodziei, zdobyli gorzką wiedzę o tym, jak zachować się w razie napadu. Wiedzą, że lepiej się nie bronić, bo skończy się pobiciem. Niektórzy noszą ze sobą dwie komórki – tę gorszą dla złodziei. Jeśli ci nie są zbyt agresywni, przeciągają szukanie wartościowych rzeczy w nadziei, że złodzieje się zniechęcą, albo pojawi się ktoś w pobliżu i przepłoszy ich. Takie obserwacje wykorzystali uczniowie jednego z krakowskich gimnazjów i napisali scenariusz filmu, który przygotuje straż miejska. Będzie pokazywany w szkołach jako instruktaż, jak zachować się w razie napadu.

podziel się:

Pozostałe wiadomości