Nauczyciele boją się uczniów. Są obrzucani obelgami, słyszą groźby. Nie wiedzą, jak zachować się wobec agresji. Przyznają się do bezradności. Wolą po cichu znieść upokorzenia niż narazić się na pobicie, zniszczenie samochodu. - Z tymi uczniami rozmawia się tak, jak z kryminalistami – mówi Janusz Z., nauczyciel. – Człowiek nie jest do tego przygotowany. Szedłem do pracy w szkole, a nie w więziennictwie. Wychodząc ze szkoły, oglądam się za siebie, czy ktoś za mną nie idzie. Kiedyś mówiło się o złym sprawowaniu. Nauczyciele przyzwyczajają się do tego, że agresja uczniów staje się normą. Szczególnie w szkołach zawodowych, coraz częściej w gimnazjach. Dla niektórych uczniów każdy powód jest dobry, by znęcać się nad nauczycielami – zła ocena, albo po prostu chęć ”dojechania” nielubianemu nauczycielowi. - Zostałem uderzony w twarz, zaraz potem w tył głowy – mówi młody anglista. - Straciłem przytomność, ocknąłem się na chodniku. Nauczyciel został pobity przez chłopaka jednej uczennic, który zemścił się za obniżenie oceny ze sprawdzianu swojej dziewczyny. Sprawca niczego nie żałuje. - E tam, pobiłem. Uderzyłem, bo mnie zdenerwował – powiedział reporterce UWAGI! – Czy się wstydzę? A muszę? Jesienią 2003 r. całą Polską wstrząsnął ujawniony przez reporterów UWAGI! film wideo, na którym widać, jak uczniowie znęcają się nad nauczycielem angielskiego. Bezradny mężczyzna znosi wulgarne drwiny, także ze strony dziewcząt. Przy ogólnym aplauzie uczniów jeden z nich zakłada mu na głowę kosz na śmieci. Ale w polskich szkołach dochodziło do rzeczy gorszych. Osiem lat temu we wrocławskim liceum uczeń zaatakował nauczycielkę siekierą. - Na lekcję wszedł nagle Piotrek i wyciągnął siekierę – opowiada Wojciech Grabowski, kolega z klasy Piotra P. – Rozległ się pisk na sali, siekiera zaplątała się w sweter nauczycielki. Nie mógł jej z niego wyplątać, wyjął nóż zza paska i wyszedł. Piotr P. poszedł do innych klas. Nożem zaatakował dwie nauczycielki. Jedna z nich wskutek ran została sparaliżowana. Oprawca został skazany na osiem lat więzienia, wyszedł po sześciu. Do dziś nie czuje skruchy. Czy agresja uczniów wobec nauczycieli rzeczywiście staje się codziennością polskich szkół? Reporterka UWAGI!, która ukończyła polonistykę ze specjalnością nauczycielską, dostała zgodę dyrekcji jednej ze szkół zawodowych na przeprowadzenie lekcji i sfilmowanie jej ukrytą kamerą. Uczniowie oczywiście myśleli, że mają do czynienia z prawdziwą nauczycielką. Dostali za zadanie przeprowadzenie analizy fraszki Jana Kochanowskiego. - Ale ja przecież nie umiem, czytać, no k… Ja współczuję pani, ale nie mogę - powiedział uczeń poproszony o odczytanie wiersza i przy rechocie kolegów wrócił na swoje miejsce. Reporterka próbowała mimo to prowadzić lekcję. Zadała pytanie, co zdaniem uczniów oznacza dla nich wyrażona we fraszkach Kochanowskiego idea carpe diem (po łacinie – chwytaj dzień). - Spać cały dzień, uprawiać seks – mówią uczniowie. Jeden z uczniów mówi nagle: - Powybijam pani oczy. Reporterka pyta: - Co robisz na co dzień? - Sra, bije konia, pije browara, pali marihuanę – padają odpowiedzi. Lekcja się kończy. Rozbawieni uczniowie opuszczają klasę. Nie udało się przerobić materiału. Reporterka wysłuchała tylko wulgarnych odzywek i pogróżek. - Długo byłem takim wojującym nauczycielem, ale już taki wojujący nie jestem – mówi Janusz Z. – Widzę, co się dzieje, wiem, że sam sobie nie poradzę. Pozoruję działania – jeśli zwracam uwagę, to z uśmiechem. 90 – 95 procent nauczycieli coraz bardziej się boi uczniów.---strona--- Podobnie jak nauczyciele, także coraz więcej uczniów boi się iść do szkoły. Boją się swoich kolegów, którzy zachowują się jak bandyci. Co się stało z polską szkołą? Jak zatrzymać zalewającą ją falę przemocy? To tylko kilka jej przykładów z ostatniego czasu: Opole - podczas bójki w szkole jeden ze sprawców używa noża. Policja znajduje przy nim pistolet gazowy. Kraków - 17-letni uczeń uderzony siekierą w szkole przez kolegę. Swarzędz - 14-letnia uczennica ofiarą ”fali”. Podpalone włosy, uszkodzone oko, skóra poparzona kwasem. Chodzież - na ramieniu 13-letniej uczennicy starsi koledzy wycinają żyletką napis ”kot”. Jakubów pod Warszawą - 13-letni Mateusz, ofiara ”fali”, popełnia samobójstwo. Do polskich szkół wtargnęła przemoc. Starsi uczniowie znęcają się nad młodszymi, traktując ich w sposób znany dotąd z jednostek wojskowych – jak ”koty”, które można bezkarnie dręczyć. Wystarczy, że uczeń jest nowy albo, że wyróżnia się w jakikolwiek sposób od reszty – nie jest w ”klimacie”. - Zachowuje się inaczej, inaczej się ubiera, jest z innego środowiska, porządnej rodziny, nie pije, nie pali, nie ćpa – mówi uczeń jednej ze szkół zawodowych w Krakowie. – Że akurat chodzi do takiej szkoły, do jakiej my chodzimy, no to ma problem. Ci, którzy biją, nie czują żadnych oporów. Chodzi im tylko o to, żeby ”przywalić”, żeby poczuć, że są górą. Nie przeszkadza im to, że biją słabszych. Bicie dla niektórych staje się codziennością. - Wstyd jest, gdy mi rówieśnik ”dodupcy” – mówi Krzysiek, uczeń krakowskiego gimnazjum. – Jest pewnego rodzaju satysfakcja, że komuś ”dodupcyłem”. Patrzę w lustro – widzę, ze mam zęby, nos cały. I jest git. Zaliczony dzień. Później trzeba znowu komuś ”dodupcyć”, żeby się cieszyć, że to ty jesteś górą. Z takimi uczniami nauczyciele nie potrafią sobie poradzić. To, że mogą zostać ukarani, zupełnie ich nie obchodzi. W każdej chwili okazują pedagogom swoją pogardę. Tak jak Adam z Zespołu Szkół Integracyjnych nr 3 w Krakowie, który kilka razy w miesiącu wzywany jest do nauczycielskiego gabinetu po tym, gdy pobije któregoś z uczniów. Na pytania reaguje najczęściej opryskliwym prychnięciem. Gdy szkolna pedagog mówi mu, że nie ma tygodnia, by nie był u niej w pokoju, najspokojniej odpowiada: - To trzeba zamknąć pokój. Jedyne, co nauczyciele mogą zrobić, to wnioskować o przeniesienie takiego ucznia do innej szkoły i wyznaczenie dla niego kuratora. Stało się tak w przypadku Adama. Wcześniej Anna Luty, pedagog szkolny, poszła do jego domu, by porozmawiać z rodzicami. Matka Adama nie chciała otworzyć drzwi. - Jakiego Adama? Nie interesuje mnie to, pani sobie pójdzie stąd – powiedziała matka Adama głosem o brzmieniu charakterystycznym dla ludzi, którzy wypili alkohol. Nie mają prawdziwego domu, nigdy nikt się nimi naprawdę nie interesował, nie chwalił. Nie znają żadnych pozytywnych wzorów. Agresja staje się dla nich jedynym sposobem, by zaznaczyć swoją obecność. Tak charakteryzują szkolnych gangsterów psychologowie. - Jeśli wiadomo, że się mnie boją, to znaczy, że jestem kimś ważnym – mówi Grażyna Czarniecka, psycholog z Pogotowia Opiekuńczego w Krakowie. – Myślę z niepokojem, że problem agresji narasta, nie tylko wobec rówieśników, ale też nauczycieli, i nic się nie zmienia. Obraz jest pesymistyczny, ale są też przykłady, że młodzież zarażoną agresją można z niej wyciągnąć. Jednym z nich jest praca osób związanych z Teatrem Ludowym w Krakowie. Przygotowali spektakl ”Piątka gorszej szansy”, opowiadający o przemocy w szkołach i na osiedlach. Występują w nim młodzi ludzie, którzy sami tę przemoc stosowali i sami bywali jej ofiarami. Odgrywają sceny bójek, a kulminacją przedstawienia jest zabójstwo – rówieśnik zabija nożem rówieśnika. Ta niezwykła terapia przynosi rezultaty. - Każdy przychodzi z innymi problemami – mówi Małgorzata Krzysica – Kaczmarczyk, reżyserka spektaklu. – Ustaliliśmy zasady – po pierwsze, nikt nie może zawalić szkoły, bo wylatuje ze spektaklu, po drugie, nie może popełnić żadnego przestępstwa, jest absolutny zakaz narkotyków i alkoholu. Ci, którzy znali te dzieciaki przed rokiem, zdziwiliby się, gdyby zobaczyli je teraz. Poprawiają wyniki w szkole, zmieniają zainteresowania. Niejednokrotnie słyszałam – ”eee, pani Gosiu, wolę pójść na próbę, niż iść na piwo”.